Dwa scenariusze upadku Kaczyńskiego. Tak zagrożony prezes PiS nie czuł się od lat
Wystarczy, że zrealizuje się jeden z dwóch scenariuszy, i Jarosław Kaczyński znajdzie się na politycznym marginesie.
To nie dziwota, że prezes PiS oskarża władzę o odpowiedzialność za śmierć swej wieloletniej współpracowniczki Barbary Skrzypek. Kaczyński upolitycznia śmierć zawsze, gdy czuje się zagrożony. Nie przypadkiem też Kaczyński coraz ostrzej reaguje na ujawnianie przez media kompromitujących faktów z przeszłości Karola Nawrockiego. Sięga po epitety zawsze, gdy czuje się politycznie zagrożony. A teraz, jak nigdy w ciągu ostatniej dekady, naprawdę może się tak czuć.
Zarzucając prokuraturze przyczynienie się do śmierci pani Basi, próbuje utrudnić śledztwo w sprawie „dwóch wież”. Chodzi o planowaną za rządów PiS budowę w stolicy wieżowca na działce spółki Srebrna, którą Kaczyński nieformalnie kontroluje. Drapacz chmur miał mieć dwie wieże, na których – czego pragnęli kuzyni Kaczyńskiego – widniałyby jednoznaczne inicjały „LK” oraz „JK”. Kuzyni to Karolina Tomaszewska oraz jej mąż Birgfellner, austriacki deweloper. Gdy Kaczyński wycofał się z inwestycji w 2018 r., Birgfellner doniósł do prokuratury, zarzucając mu oszustwo – Austriak twierdzi, że na podstawie ustnej umowy z Kaczyńskim rozpoczął przygotowania do inwestycji, a prezes mu nie zapłacił. Na potwierdzenie swej wersji Birgfellner zaniósł do prokuratury nagrania swych negocjacji z Kaczyńskim, które potajemnie wykonał.
Za rządów PiS rzecz jasna nic się w tej sprawie stać nie mogło. Ale po zmianie władzy śledztwo w sprawie „dwóch wież” ruszyło z kopyta. Sprawa nie wygląda dla Kaczyńskiego dobrze, bo prokuratorką prowadzącą została gnębiona za rządów PiS Ewa Wrzosek, a adwokatem Birgfellnera jest poseł KO Roman Giertych, który zrobi wszystko, by prezes PiS trafił za kraty. Tak się składa, że spośród paru dobrych setek śledztw politycznie skręcanych za rządów PiS to jedno jedyne wprost uderza w Kaczyńskiego. W sprawie złodziejstwa w Funduszu Sprawiedliwości zarzuty może usłyszeć Ziobro. W sprawie złodziejstwa w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych – Morawiecki. W sprawie złodziejstwa w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju – Bielan. W sprawie innych złodziejstw zarzuty mogą usłyszeć Gliński, Kurski czy Macierewicz. Ale nie Kaczyński.
Bo prezes może usłyszeć zarzuty jedynie za próbę realizacji swych marzeń o wieżach „LK” i „JK”, z których zyski miały pokątnie płynąć na promowanie PiS, co dałoby mu gigantyczną przewagę nad konkurencją polityczną.
Barbara Skrzypek była przesłuchiwana właśnie w sprawie „dwóch wież”, bo zasiadała we władzach Srebrnej i innych podmiotów z nią związanych – wszędzie była figurantką, bo nieformalnie reprezentowała Kaczyńskiego. Zmarła trzy dni po przesłuchaniu, co Kaczyński wykorzystał do uderzenia w prokurator Wrzosek, by doprowadzić do wyłączenia jej ze śledztwa. Na razie do tego nie doszło, ale prezes się nie podda. Dla niego proces i – w najgorszym wypadku – wyrok stanowią śmiertelne polityczne zagrożenie. Proces pokaże, że głoszący pochwałę finansowej ascezy prezes ma nad wyraz rozwinięty biznesowy talent, zwłaszcza gdy może wykorzystywać publiczne pieniądze. Wyrok to w ogóle byłby koniec Kaczyńskiego – jako skazany nie mógłby kandydować.
Jeszcze szybciej Kaczyński może wpaść w gigantyczne polityczne kłopoty ze względu na Nawrockiego. Prezes PiS osobiście wskazał na prezydenckiego kandydata człowieka, który był nieszczególnie ważnym karierowiczem przyklejonym do prawicy. Przed podjęciem decyzji Kaczyński nie sprawdził przeszłości Nawrockiego, dlatego dziś reaguje agresją na doniesienia o „piątce Nawrockiego„. Owa piątka to „Batyr”, „Nikoś”, „Olo”, „Śledziu” oraz „Wielki Bu”. „Tadeusz Batyr” to tajemny pseudonim Nawrockiego, pod jakim napisał biografię swego ulubionego gangstera – „Nikosia”. „Olo”, „Śledziu” oraz „Wielki Bu” to zaś znajomi Nawrockiego, paziowie trójmiejskiego półświatka, marni następcy króla „Nikosia”.
Ze szczególną zaciekłością Kaczyński atakuje media, które pokazują sondaże dowodzące kryzysu w kampanii Nawrockiego i spekulują o tym, że kandydat PiS może przegrać z liderem Konfederacji Sławomirem Mentzenem. Gdyby rzeczywiście do drugiej tury wraz z Rafałem Trzaskowskim wszedł Mentzen, byłaby to katastrofa Kaczyńskiego. Wówczas głowy podniosą wszyscy ci, którzy marzą o odesłaniu go do lamusa – jak Szydło, Morawiecki czy Ziobro. Nawrocki poza drugą turą to może być koniec PiS lub koniec Kaczyńskiego.
Dlatego właśnie prezes jest nerwowy znacznie ponad swą – i tak wysoką – miarę. Dziś, po raz pierwszy od wielu lat, nietrudno sobie wyobrazić wymuszoną emeryturę Kaczyńskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz