Jest wyrok w sprawie agenta Kaczyńskiego. "On i prezes są jak splątane atomy", 29.01.2025

 

Jest wyrok w sprawie agenta Kaczyńskiego. “On i prezes są jak splątane atomy”

 

 

Stworzenie muzeum swojego brata Jarosław Kaczyński powierzył agentowi służb PRL, Kazimierzowi Kujdzie. TW Ryszard – właśnie prawomocnie uznany przez sąd za kłamcę lustracyjnego – trzyma rękę także na kasie PiS. Skąd takie wpływy? – To wieloletnia zażyłość poparta wiedzą o swoich tajemnicach i wrażliwych historiach. Kaczyński, nawet gdyby chciał, nie może się go pozbyć – mówi człowiek z obozu PiS.

Tekst o Kazimierzu Kujdzie opublikowaliśmy po raz pierwszy w grudniu 2024 r. Przypominamy go po tym, jak warszawski sąd apelacyjny uznał prawomocnie, że działacz PiS złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne. Dzięki współpracy z SB Kujda mógł przed 1989 r. jeździć po Europie, ale potem zdawał relacje SB, spotykając się z oficerem prowadzącym w warszawskich hotelach. W jego teczce jest też kilka donosów, w tym na przyjaciela Jerzego Tchórzewskiego.

Ten człowiek to fenomen. Jest w samym sercu PiS. On i Jarosław Kaczyński są jak splątane atomy. – Nawet za bardzo nie rozmawiają o polityce. Jarosław mu tylko mówi: “Kaziu, weź przypilnuj Srebrną” albo “Kaziu, zrób muzeum”. Jarosław każe, Kaziu robi – mówi jeden z naszych informatorów, bliski PiS.

Kazio jest jak rodzina. Kazio jest jak żołnierz. Kazio jest niezastąpiony. Kazio jest niezniszczalny. Kazio jest dla Jarosława Kaczyńskiego bezcenny. Kazio ma obsesję gromadzenia papierów – nawet takich sprzed pół wieku. Ma wiedzę o PiS i Porozumieniu Centrum – tak dogłębną, że może nawet lepszą niż sam Kaczyński. Dzięki temu może być nawet kłamcą lustracyjnym, a więc byłym tajnym agentem służb PRL.

– Kaczyński nigdy tak naprawdę nie odstawił go na boczny tor – mówi człowiek z jego kręgu. Wedle naszych informacji odwiedzał Kujdę w jego domu w Warszawie, a Kazimierz bywał w domu Kaczyńskiego na Żoliborzu. Prywatnie pożyczał pieniądze Kaczyńskiemu – 25 tys. zł. A prezes zwykł pożyczać tylko od najbardziej zaufanych ludzi. Reprezentował prezesa w rozmowach z austriackim biznesmenem Geraldem Birgfellnerem na temat budowy wieżowców, które miały powstać przy ul. Srebrnej – to też dowód na wielkie zaufanie i splątanie.

Człowiek z kręgu PiS: – Kujda nawet nie rości sobie prawa do wpływu na politykę. On jest od wykonywania poleceń i pilnowania.

Znany jest tylko osobom lubującym się w polityce. Szeregowy wyborca minąłby go na ulicy obojętnie. – Osowiały, niepozorny, przygarbiony, starszy pan. Taki osiwiały Quasimodo – opisuje go człowiek z kręgu PiS. I faktycznie tak jest: niewysoki, tęgi, z bujną jak na 72-latka siwizną na głowie.

To wieloletnia zażyłość poparta wiedzą o swoich tajemnicach i wrażliwych historiach. Kaczyński, nawet gdyby chciał, nie może się go pozbyć – człowiek z obozu PiS

Dziś Kazimierz Kujda ma dwa arcyważne zadania.

Pierwsze: dbanie o to, aby finansowe zaplecze PiS – a więc spółka Srebrna z o.o. – trwała, bo już wcześniej pozwalała przetrwać środowisku Kaczyńskiego w ciężkich dla partii czasach. A dziś znów idą ciężkie czasy.

Drugie: stworzenie kameralnego muzeum prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Bo dzisiaj jest to tylko mała izba pamięci.

Ale jest jeszcze jedno: Kujda ma spróbować wykupić działki będące dziś w użytkowaniu wieczystym Srebrnej, ale należące do władz Warszawy.

– Jak Janeczka nie ogarnęła, to Kazimierz dostał takie zadanie – słyszymy od człowieka z kręgów PiS. Janeczka to Janina Goss – do niedawna jedna z najbliższych przyjaciółek Jarosława Kaczyńskiego, jego partyjna wiaruska, która została jednak wygnana przez prezesa PiS ze spółki Srebrna.

Prezes wściekł się na nią, bo nie ogarnęła sprawy muzeum jego brata, a gdy już zaczęła się przymierzać do kupna nieruchomości w Warszawie, to za bardzo wysoką kwotę, co wydrenowałoby konta Srebrnej. Goss bardziej dbała o karmę dla kotów prezesa niż o muzeum prezydenta. Tylko w 2023 r. Srebrna wydała na karmę ponad 10 tys. zł. Kaczyński na odchodne rzucił jej, że bez niego nic by zawodowo nie osiągnęła. Goss zupełnie jednak nie zniknęła – w październiku na kongresie PiS w Przysusze snuła się po korytarzach i sali, ale to był już ledwie cień jej dawnej potęgi. Nie jest już wiceprezesem zarządu spółki Srebrna.

Od marca 2024 r. prezesem jest tam Kazimierz Kujda. Co ciekawe, zastąpił na tym stanowisku swoją żonę, Małgorzatę, kobietę o nieznanym dorobku zawodowym, poza tym że zajmowała fotel prezesa w Srebrnej, gdy jej mąż był prezesem gdzie indziej. Kujdowie to prezesi rotacyjni – gdy on akurat nie może być prezesem Srebrnej, funkcję tę pełni jego żona. A jak on już może, to żona mu ustępuje, co nawet w PiS jest przedmiotem żartów. – Trzymała fotel dla męża – dowcipkują. Gdy żona Kujdy była prezesem Srebrnej, to realnie rządziła tam i tak Goss.

Dla Jarosława Kaczyńskiego jedną z najistotniejszych rzeczy w życiu jest pamięć o zmarłym bracie, Lechu. Do dziś tragicznie zmarły prezydent nie ma swojego muzeum, skromna izba pamięci mieści się w klitkach w drugiej połowie domu bliźniaka, w którym mieszka Kaczyński.

Prezes PiS marzy o muzeum, które będzie jednocześnie miejscem spotkań środowiska PiS. Według naszych informacji Kujda szuka lokalu dla muzeum w stolicy i w najbliższej okolicy, bo nie może wykorzystać całych oszczędności Srebrnej, by kupić jakąś wielką willę blisko centrum Warszawy. To paradoks: prezes PiS powierzył byłemu agentowi komunistycznych służb misję zadbania o upamiętnienie prezydenta, który był kiedyś pierwszym wiceprzewodniczącym Solidarności.

Tym, co pozwoliło w latach 90., ale i później przetrwać chude lata prawicowemu środowisku polityczno-dziennikarskiemu, była Srebrna. Spółka, która ma dziś w Warszawie działki, ale w użytkowaniu wieczystym, nie są jej własnością.

Użytkowanie wieczyste jest pozostałością po systemie komunistycznym: to prawo do użytkowania gruntu przez 99 lat, za co płaci się rocznie 1-3 proc. wartości tego gruntu. Za rządów PiS przystąpiono do zniesienia tego reliktu. Najpierw zwykli mieszkańcy budynków, którzy mieli udziały w prawie użytkowania wieczystego, stali się właścicielami – za niewielką opłatą. PiS wprowadziło później też możliwość wykupu przez firmy, ale za opłatą, która może sięgnąć maksymalnie rynkowej wartości działki. Wnioski o przekształcenie użytkowania wieczystego we własność można było składać do końca sierpnia 2024 r.

“Newsweek” uzyskał w stołecznym ratuszu informację, że Srebrna sp. z o.o. złożyła do władz Warszawy wnioski o wykup dwóch działek. Pierwsza to działka przy Alejach Jerozolimskich 125/127 – tam mieszczą się biura spółki Srebrna i biura wynajmowane od Srebrnej, np. przez warszawską Szybką Kolej Miejską Sp. z o.o. Druga działka to Srebrna 16 – to na tej działce kilka lat temu PiS chciało zbudować dwa ogromne biurowce.

Spółka złożyła do urzędu wniosek dosłownie w ostatniej chwili – dzień przed ustawowym upływem terminu (wniosek wpłynął 30 sierpnia).

Według naszych informacji nie wykonano jeszcze wycen tych nieruchomości. A od tych wycen będzie zależała cena podyktowana przez władze Warszawy spółce Srebrna. Kujda złożył papiery, ale czy wykupi te działki, to będzie już decyzja – nieformalna, ale jak najbardziej realna – samego Jarosława Kaczyńskiego. Kujda bowiem o wszystko, co istotne, pyta prezesa PiS.

W 2018 r. wartość jednej działki przy ul. Srebrnej szacowano na 20 mln zł, a z pozwoleniem na budowę drapacza chmur – nawet 160 mln zł. Dzisiaj to zapewne jest dużo więcej, a z możliwością budowy biurowca to już kwoty astronomiczne. Srebrna zarabia na tym, że wynajmuje biura i parking. Nie jest to wyszukany model biznesowy – raczej rentierstwo. Ale dochodowe. Srebrna śpi na milionach. Bilans spółki na koniec 2023 r. to 35,6 mln zł. Ponadto w sprawozdaniu za 2023 r. wskazano, że ma ona na kontach 24 mln 989 tys. zł.

Jednak nawet tyle gotówki może nie wystarczyć na wykup działek. Cenę zresztą narzucą władze Warszawy.

Kazimierz Kujda ma na głowie nie tylko zadanie od Kaczyńskiego. Ma też kłopot – został uznany za kłamcę lustracyjnego.

Dziś w PiS wszyscy publicznie bagatelizują sprawę i starają się zapomnieć o tym, że Kujda był TW Ryszardem, tajnym współpracownikiem komunistycznych służb PRL. Najpierw sąd I instancji uznał go za winnego kłamstwa lustracyjnego. Kujda się odwołał, ponad dwa lata czekał na wyrok sądu apelacyjnego. I 29 stycznia usłyszał prawomocny wyrok – złożył niezgodne z prawdą oświadczenie lustracyjne.

To, jak teczka Kujdy ujrzała światło dzienne, jest historią jak z filmów. Bo to ekipa PiS zlikwidowała “Zetkę”, czyli zbiór zastrzeżony IPN. Teoretycznie to były materiały szczególnie ważne, których ujawnienie mogło zagrozić interesom państwa. W praktyce w tej najtajniejszej części trzymano także papiery, które chciano ukryć. Tak było z teczką Kazimierza Kujdy. Gdy zbiór zastrzeżony zlikwidowano, jego nazwisko trafiło do publicznego rejestru IPN.

Jego teczka to 105 stron dokumentów. Sam Kujda twierdził, że mógł podpisać jakieś papiery i uznaje to za błąd. Ale podkreślał, że “nigdy nie podjął z SB współpracy, która prowadziłaby do krzywdzenia kogokolwiek lub naruszania czyichś dóbr”.

Z jego teczki wynika, że został zwerbowany w 1979 r. w wieku 27 lat. Od 1983 r. niechętnie spotykał się z SB, a w 1987 r. wykreślono go z rejestru. Chciał jeździć do pracy na Zachód. Na spotkaniu z SB podpisał zobowiązanie: “Ja, Kazimierz Kujda, wyrażam zgodę na nawiązanie dialogu z pracownikiem Służby Bezpieczeństwa. Fakt ten zachowam w ścisłej tajemnicy przed rodziną oraz przed sądem, prokuraturą, milicją i osobami trzecimi. W dialogu tym będę przekazywał wiadomości autentyczne i zgodne z prawdą. Dialog dotyczy spraw o charakterze naukowym (gospodarka energetyczna), wynikających z moich kontaktów z zagranicą”. Wybrał pseudonim Ryszard. Mógł jeździć po Europie, ale potem zdawał relacje SB, spotykając się z oficerem prowadzącym w warszawskich hotelach. W teczce jest np. relacja z jego podróży do Włoch, jest też kilka donosów, w tym na przyjaciela Jerzego Tchórzewskiego.

Co ciekawe, w czasie pierwszych rządów PiS (2005-2007) zaglądano do teczki Kujdy i analizowano jej zawartość, ale nie została usunięta ze zbioru zastrzeżonego. Ba, Jarosław Kaczyński został w lipcu 2006 r. premierem, a teczkę przeglądano zaraz potem – w sierpniu.

Z powodu ujawnienia teczki w lutym 2019 r. Kujda musiał zrezygnować z kierowania Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska.

– Nawet gdy odszedł z NFOŚ, miał stały kontakt z Kaczyńskim. Choć bardziej dyskretny. Kaczyński wpadał do niego do domu. Jarosław nigdy się nie odciął od Kazia, nigdy – opisuje człowiek z kręgu PiS.

Partia nie dała mu za bardzo zbiednieć. Peregrynował po kolejnych radach nadzorczych, pracował też w resorcie Jacka Sasina. Człowiek z PiS żartuje: – Bezpieczeństwo finansowe się dla niego liczy.

Mimo agenturalnej przeszłości trafił do kilku rad nadzorczych spółek skarbu państwa. Pod koniec rządów PiS był nieformalnym kadrowym w firmach z udziałem skarbu państwa. Jeden z synów Kujdów, Wojciech, pracował w państwowych bankach: BOŚ i PKO BP.

Kazimierz Kujda stracił wszystkie fuchy, gdy PiS straciło władzę. Zyskał jedną: prezesa Srebrnej. Na stare lata wrócił na stare śmieci.

Jarosław Kaczyński, gdy idzie o polityczną konkurencję, jest pryncypialny w sprawach lustracyjnych. Kujdy jednak nigdy nie potępił. Przeciwnie – rozgrzeszył go.

Gdy gruchnęła wieść o agenturalnej przeszłości Kujdy, prezes PiS powiedział: – Nie wiedziałem. Dowiedziałem się dopiero, gdy sprawa wybuchła w mediach. Gdy powstawał zbiór zastrzeżony, nie byliśmy przy władzy. Zielonego pojęcia nie miałem o sprawie. Nie ukrywam, że ta informacja spadła na mnie jak grom z jasnego nieba. Nigdy nie zauważyłem niczego, co by wskazywało na to, że Kazimierz Kujda działa przeciwko nam czy spółce, a spółka była atakowana. Zawsze się sprawdzał.

Kaczyński miał inne zdanie niż sąd I instancji, który Kujdę uznał za kłamcę lustracyjnego. W zasadzie dla wszystkich w obozie PiS jasne jest, że Kujda był tajnym agentem służb PRL. Jednak prezes go rozgrzeszył, więc nikt publicznie nie może mu tej agenturalności wypominać.

W procesie apelacyjnym Kujda na swą obronę złożył do sądu całą teczkę dokumentów – a w niej m.in. swoje notatki z lat 70., formularze paszportowe, bilety i inne papiery z wyjazdów, rzeczy, które większość ludzi dawno by już wyrzuciła. A on je trzymał. Kujda słynie z tego, że gromadzi wszystkie papiery, wręcz obsesyjnie – w tym wielu naszych rozmówców upatruje powodów przywiązania do niego Kaczyńskiego.

Człowiek z tego obozu: – To wieloletnia zażyłość poparta wiedzą o swoich tajemnicach i wrażliwych historiach. Kaczyński, nawet gdyby chciał, nie może się go pozbyć.

Tajemnicą ich relacji jest to, że Kujda zna od zaplecza polityczną drogę Kaczyńskiego – w czasach Porozumienia Centrum i w czasie PiS. Jednocześnie ma manię gromadzenia wszelkich papierów.

Człowiek z obozu PiS: – Przecież to jest żołnierz doskonały. Nie ma żadnych swoich ambicji politycznych, nie wychyla się, jest cichy i przyjmuje wszystkie zadania do wykonania. Jest tak samo niedzisiejszy jak Kaczyński.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz