Jaka frekwencja na marszach w Warszawie. Policzyliśmy, ile mogło być osób
Przez Warszawę przeszły dwa marsze: "Wielki Marsz Patriotów" Rafała Trzaskowskiego i "Wielki Marsz za Polską" Karola Nawrockiego. Politycy ścigają się już na dane o frekwencji w tych wydarzeniach. Z naszych szacunków wynika, że liczba uczestników w obu jest mniejsza niż deklarują organizatorzy.
25 maja 2025
W momencie przemówienia Karola Nawrockiego na placu Zamkowym mogło być do 20 tys. osób. To jednak tylko ułamek uczestników. W tym samym czasie tłum rozciągał się na niemal 2-km odcinku Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu, aż do Ronda de Gaulle’a. Na tych kolejnych ok. 35 tys. m kw mogło być kolejne 50 tys. osób. Sumarycznie może to oznaczać nawet ponad 70 tys. osób.
Jeśli chodzi o marsz Rafała Trzaskowskiego, o godz. 14 czoło marszu było już za Rondem Dmowskiego, podczas gdy maszerujący wciąż opuszczali plac Bankowy, gdzie rozpoczęło się wydarzenie, oraz okolice Ogrodu Saskiego. To również ok. 2-km odcinek, jednak przebiegający niemal na całej szerokości – dwa razy szerszej – ulicy Marszałkowskiej. Według naszych obliczeń marsz w tym momencie zajmował powierzchnię co najmniej 90–100 tys. m kw. Analizując gęstość tłumu, szacujemy tutaj frekwencję na co najmniej 130 tys. osób, a nawet do 160 tys.
Donald Tusk pisze o pół miliona uczestników. Przebił szacunki PiS dwukrotnie
Organizatorzy obu wydarzeń początkowo przekonywali, że uczestniczy w nich po 100 tys. osób. Dziennikarz Onetu Piotr Halicki dowiedział się nieoficjalnie w miejskich służbach, że ok. godz. 14 w marszu poparcia Rafała Trzaskowskiego idzie ok. 140 tys. osób. W marszu poparcia Karola Nawrockiego uczestniczyło natomiast ok. 50 tys. osób.
Kilkadziesiąt minut później premier Donald Tusk w serwisie X zasugerował, że przez Warszawę przemaszerowało 500 tys. zwolenników Rafała Trzaskowskiego. W tym samym czasie organizatorzy marszu Karola Nawrockiego informowali już o 200 tys. uczestników tego wydarzenia.
onetMarsze Trzaskowskiego i Nawrockiego. Są komentarze. "Kaczyński zrejterował"
Marsze Rafała Trzaskowskiego i Karola Nawrockiego
W niedzielę ulicami stolicy przeszły dwa marsze. W jednym z nich szli zwolennicy kandydata KO Rafała Trzaskowskiego, a w drugim - kandydata PiS Karola Nawrockiego. Marsz Trzaskowskiego rozpoczął się na placu Bankowym, a skończył na placu Konstytucji. Trasa marszu Nawrockiego była równoległa i prowadziła z ronda gen. Charles'a de Gaulle'a na plac Zamkowy. Onet.pl podał nieoficjalnie, powołując się na miejskie służby, że w wydarzeniu organizowanym przez sztab kandydata KO uczestniczyło ok. 140 tys. osób, a w wydarzeniu kandydata PiS - ok. 50 tys.
Wybory prezydenckie 2025
Niedzielne marsze miały na celu głównie zmobilizowanie elektoratów przychylnych kandydatom KO i PiS. Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki dokładnie za tydzień - w niedzielę 1 czerwca - zmierzą się w II turze wyborów prezydenckich. Sondaże wskazują, że różnica głosów pomiędzy zwycięzcą a przegranym będzie relatywnie niewielka. Niewykluczone, że nie przekroczy ona 100-200 tys.
Komentarze po niedzielnych marszach
"Byłem na obu marszach. Przemarsz zwolenników Nawrockiego Nowym Światem na rogu z Chmielną trwał godzinę. Również godzinę trwał przemarsz fanów Trzaskowskiego przez rondo Dmowskiego. Tyle że Marszałkowska jest w tym miejscu minimum dwa razy szersza niż Nowy Świat na rogu z Chmielną" - wskazywał na portalu X dziennikarz "Polityki" Wojciech Szacki. "Marsz Trzaskowskiego był co najmniej dwa razy większy. Średnia wieku na oko podobna, na pewno nie były to imprezy młodzieżowe" - dodał w kolejnym wpisie.
"Było dużo ludzi, ale opowiadanie, że na marszu Trzaskowskiego było mniej, jest po prostu dość głupie. A u Rafała Trzaskowskiego też nie było pół miliona, ale było bardzo dużo" - komentowała Dominika Długosz z "Newsweeka".
"Na Wielkim Marszu Patriotów dobre wystąpienia Włodzimierza Czarzastego, Magdaleny Biejat, Szymona Hołowni, Władysława Kosiniaka-Kamysza, ale to Joanna Senyszyn miała najlepsze przyjęcie. Donald Tusk przyjmowany jak gwiazda. Rafał Trzaskowski złapał wiatr w żagle. Czy wygra 1 czerwca?" - pisał Jacek Nizinkiewicz z "Rzeczpospolitej".
"Nawrocki na marsz zmobilizował tylko elektorat PiS. Mentzen poszedł na piwo z Sikorskim i Trzaskowskim, Braun oskarżył PiS o przekupstwo (poparcie za ułaskawienie), Zandberg osobno. Trzaskowski ma na liczebnie większym marszu całą koalicję, walczy o centrum i niezdecydowanych" - stwierdził Przemysław Szubartowicz z Polsat News.
"Ciekawe, że Jarosław Kaczyński zrejterował i nie miał przemowy na marszu Karola Nawrockiego. Donald Tusk nie miał problemu, żeby wystąpić" - stwierdził Roman Imielski z "Gazety Wyborczej".
Czytaj również: Marsze Trzaskowskiego i Nawrockiego w Warszawie. Jaka była frekwencja? Sprzeczne informacje
Źródła: dziennikarz Onetu Piotr Halicki, komentarze na portalu X
„Stan Wyjątkowy”. Nawrocki bierze w dziąsło. Trzaskowski się budzi. A Mentzen grilluje
Prochy, ustawki i mieszkaniówka — dotąd żadna kampania prezydencka nie sięgnęła takiego dna. Twórców słuchowiska politycznego „Stan Wyjątkowy” na swój sposób fascynuje odkrywanie przeszłości Karola Nawrockiego. A właściwie nawet bardziej fascynuje nas obserwowanie, w jaki sposób sztabowcy PiS — a za nim szeregowi pisowcy — próbują odnajdować konserwatyzm i narodowe wartości w przejmowaniu kawalerek od staruszków, kibolskim okładaniu się po ryjach, tudzież wciskaniu sobie dziwnych substancji pod wargę. Ewidentnie szef PiS Jarosław Kaczyński przeprowadza wielki narodowy test na to, ile zniesie jego elektorat, byle tylko powstrzymać przed wygraną zastępcę Donalda Tuska, zwolennika związków partnerskich, niechętnego Kościołowi Rafała Trzaskowskiego. Na razie test wypada nieźle. Elektorat prawicy łyka te wszystkie kampanijne bajki o Nawrockim jako mężu opatrznościowym, nie wierząc lub nie chcąc wierzyć w ciemne strony jego życiorysu. Nadchodzą decydujące dni.
Nie mamy wątpliwości, że gdyby TO przydarzyło się Rafałowi Trzaskowskiemu, już od wielu godzin byłby zakopywany w politycznym grobie, a jego kampania zostałaby uznana za zakończoną. No bo przecież kandydatowi na prezydenta nie wypada w trakcie telewizyjnej debaty — w obecności kilkunastu kamer — ładować sobie jakiegoś dopalacza do ust i to w sposób, który jako żywo przypomina wciąganie niedozwolonych substancji. Szkopuł w tym, że nie zrobił TEGO Trzaskowski — o którym narkotykowe plotki podsycają w kampanii sztabowcy PiS.
To Karol Nawrocki strzelił sobie w dziąsło, załadował pod wargę, tudzież wciągnął saszetkę. Nie potrafił chłop wytrzymać dwóch godzin bez chemicznego wspomagania.
Dotąd nie wiemy, co to dokładnie było. Jak pierwotnie przekonywał sam Nawrocki, chodziło o… gumę. Szef jego sztabu Paweł Szefernaker twierdził z kolei, że był to snus — czyli używka sporządzana na bazie tytoniu. Szkopuł w tym, że w Polsce ten środek jest nielegalny.
Dawał w dziąsło, coby się pobudzić — tyle że to nie pomogło
Sztab Nawrockiego postanowił więc uciec do przodu, wzywając Rafała Trzaskowskiego, by poddał się testom na obecność narkotyków w organizmie. Taka tam forma ucieczki od niewygodnego tematu i obrazka, który – jak sądzimy – zostanie z Nawrockim na lata. Zresztą jak dziś przeglądamy publiczne wystąpienia „obywatelskiego” Karola, to dziś widzimy ten charakterystyczny gest wpychania sobie woreczka do ust. Jako pierwsi, już w dniu prezentacji Nawrockiego jako kandydata PiS 24 listopada 2024 r., zwróciliśmy uwagę na to, że chłop coś przeżuwa. Naiwnie zakładaliśmy, że smakuje sukces.
A wracając do debaty. Miało być tak pięknie — Nawrocki miał po prostu zapewnić sobie poparcie wyborców Sławomira Mentzena i Grzegorza Brauna, nie popełniając większych błędów. Fakty są jednak takie, że telewizyjna debata twarzą w twarz z Trzaskowskim była jednym z najsłabszych fragmentów kampanii kandydata PiS. Nawrocki co prawda miał przygotowany plan ataku na Trzaskowskiego — głównie rozliczał jego rządy w Warszawie. Ale gubił się, gdy musiał opowiedzieć o swych zamierzeniach i rozliczać się z rządów PiS. Rozumiemy, że dawał w dziąsło, coby się pobudzić — tyle że to nie pomogło.
Za to Trzaskowski wypadł dobrze. Być może dlatego, że była to pierwsza debata, w trakcie której Nawrocki nie mógł liczyć na wsparcie pomagierów w postaci Krzysztofa Stanowskiego czy Marka Jakubiaka. Po raz pierwszy mieliśmy do czynienia z czystą rywalizacją dwóch pretendentów do najważniejszego fotela w Pałacu Prezydenckim — z ich całkowicie różnymi biografiami, programami i temperamentami.
- Zobacz też: Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki. Prosty rachunek pokazuje, kto ma większe szanse w II turze
Nawrocki składa hołd Mentzenowi
To zresztą nie był dobry tydzień dla Nawrockiego. W czwartek pojechał do Torunia, by złożyć hołd lenny Sławomirowi Mentzenowi, który w pierwszej turze wyborów zdobył prawie 3 mln głosów. Nawrocki nie miał wyjścia i musiał zabiegać o poparcie lidera Konfederacji — bez większości jego wyborców nie ma szans na wygraną.
Walcząc o elektorat Konfederacji, Nawrocki zgodził się na wszelkie warunki, które stawiał mu Mentzen. Na jego żądanie podpisał bez szemrania „deklarację toruńską”:
1. Nie podpiszę żadnej ustawy, która podnosi Polakom istniejące podatki, składki i opłaty lub wprowadza nowe obciążenia fiskalne dla Polaków.
2. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej obrót gotówkowy i będę stał na straży polskiego złotego.
3. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej swobodę wyrażania poglądów zgodnych z polską Konstytucją.
4. Nie pozwolę na wysłanie polskich żołnierzy na terytorium Ukrainy.
5. Nie podpiszę ustawy w sprawie ratyfikacji akcesji Ukrainy do NATO.
6. Nie podpiszę żadnej ustawy ograniczającej dostęp Polaków do broni.
7. Nie zgodzę się na przekazywanie jakichkolwiek kompetencji władz Rzeczypospolitej Polskiej do organów Unii Europejskiej.
8. Nie podpiszę ratyfikacji żadnych nowych traktatów unijnych osłabiających rolę Polski np. poprzez osłabienie siły głosu lub odebrania Polsce prawa weta.
Jednocześnie odciął się od wielu działań PiS, w tym piątki dla zwierząt, Polskiego Ładu, czy obostrzeń covidowych.
Nawrocki dał się upokorzyć, choć od początku było jasne, że Mentzen go nie poprze. Gdy wybuchła „afera mieszkaniowa” — Onet ujawnił, że Nawrocki przejął za darmo kawalerkę niemal 80-letniego dziś pana Jerzego i nie zauważył, gdy staruszek trafił do DPS — Mentzen wyjątkowo brutalnie potraktował kandydata PiS. Oznajmił: „Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą. Przejął mieszkanie od starszej i schorowanej osoby, nie płacąc za nie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak coś takiego może być akceptowalne dla kogoś z jakąkolwiek wrażliwością społeczną. Byłby ostatnią osobą, która powinna być prezydentem naszego państwa”.
- Zobacz też: „Stan Wyjątkowy” ujawnia: żeby przejąć kawalerkę pana Jerzego, Nawrocki przyprowadził notariusza do aresztu
Nawrocki usuwa tatuaże przed wyborami
Ten atak był nieprzypadkowy — Mentzen nie ma interesu w wygranej Nawrockiego. Jeśli myśli o tym, żeby zostać nowym liderem prawicy po tym, gdy ze sceny zejdzie Jarosław Kaczyński, to w jego interesie nie jest zwycięstwo kandydata PiS, bo to oznacza kolejnego konkurenta. O ile narodowcy Krzysztofa Bosaka — współtworzący Konfederację — prą do popierania Nawrockiego, to Mentzen tego na pewno nie zrobi.
Było więc pewne, że w Toruniu Nawrocki poparcia nie dostanie. I na to nie liczył — bo liczył na to, że nawet bez wsparcia Mentzena przekona do siebie większość jego wyborców.
Mentzen mu tego nie ułatwił, bo zastawił pułapkę. Po pierwsze, powiedział, że mu nie wierzy w sprawie kawalerki — a zatem zrobił z niego kłamcę przed wyborcami. A po drugie ujawnił, że Nawrocki jako fan Lechii Gdańsk brał udział w tzw. ustawkach, czyli brutalnych bijatykach kiboli piłkarskich.
Mentzen zrobił to tak sprytnie — powołał się na „wspólnych znajomych” — że Nawrocki nie miał jak zaprzeczyć. Mógł się obawiać, że Mentzen ma nagrania — bo tajemnicą poliszynela jest to, że mordobicia z udziałem „obywatelskiego” zanim stał się „obywatelskim” były nagrywane i są dziś rarytasem w środowisku kibolskim.
Nawrocki zrobił się blady — wszak według polskiego prawa, za udział w ustawkach grozi kara więzienia. Wybełkotał: „Występowałem w różnych modułach szlachetnych walk. Nie zawsze wychodziłem z nich zwycięsko, bo ten sport jak każdy inny wymaga determinacji i tego, żeby być do takich walk przygotowany. Lubiłem aktywność sportową i lubię dalej, cały czas trenuję”.
Nawrocki przed laty wytatuował sobie na klatce piersiowej gigantyczny herb klubu Chelsea. Przedstawia on ceremonialnego lwa trzymającego berło. Tatuaż jest na tyle duży, że na dawnych zdjęciach wystaje Nawrockiemu spod koszulek. W latach 80. kibole Chelsea — znani jako „Łowcy Głów” — byli w Europie symbolami stadionowego chuligaństwa.
Nawrocki miał też tatuaże Chuliganów Wolnego Miasta (ChWM), czyli bojówki Lechii.
Przed wyborami na polecenie sztabu PiS Nawrocki usunął część tatuaży — symbol Chelsea na klacie zastąpił orłem oraz polską flagą. Uznał, że kłopotliwe będzie to, że właścicielem Chelsea do wybuchu wojny w Ukrainie był kremlowski oligarcha Roman Abramowicz.
Dołożył bogobojne: „Panie nie jestem godzin, abyś przyszedł do mnie”.
Kaczyński: „Z ustawkami trzeba bezwzględnie walczyć”
Nie przeszkadzało mu to w laniu się po ryjach z innymi kibolami. Najlepiej udokumentowany jest udział Nawrockiego w bijatyce kiboli Lecha i Lechii w 2009 r. To jedna z najsłynniejszych ustawek — naprzeciw siebie stanęło po 70 kiboli. Jak ujawniła Wirtualna Polska, wraz z Nawrockim po stronie kiboli Lechii walczył groźny bandyta Daniel U. ps. „Dzidek”, skazany później m.in. za brutalne zabójstwo maczetą nastolatka. Po drugiej stronie stanęli kibole Lecha skazywani m.in. za handel narkotykami.
Dodajmy, że to nie była już wczesna młodość Nawrockiego — lejąc się z poznaniakami miał 26 lat, był już po studiach i pracował w IPN.
- Czytaj też: PiS pod presją po skandalu z kawalerką pana Jerzego. „W akcie desperacji mogą to zrobić”
Tak się składa, że mniej więcej w tym czasie, gdy Nawrocki lał się na ustawkach — w 2011 r. podczas kampanii wyborczej do Sejmu — Jarosław Kaczyński opowiadał: „Z chuligaństwem, bandytyzmem, ustawkami trzeba bezwzględnie walczyć. My będziemy bardzo twardzi w walce z rzeczywistą przestępczością, także stadionową”.
Zmiękł wyraźnie prezes na stare lata.
Dobrze, że jest Tusk
Dziś pisowcy naprędce znaleźli usprawiedliwienie dla Nawrockiego. Jest nim Donald Tusk. Sztabowcy Nawrockiego przekopali cały Internet, żeby znaleźć opowieść byłego prezesa PZPN Michała Listkiewicza, który opowiadał zasłyszaną opowieść o potyczce, w której brał udział Tusk — także kibic Lechii — z ekipą Arki Gdynia. „Tusk, wtedy przecież urzędujący premier, mówi do mnie: »Panie Michale, w trzy minuty górka z żółto-niebieskiej zrobiła się biało-zielona [barwy Arki i Lechii — przyp. SW]! Kibice Arki stali w wodzie po kolana i mogli wyjść dopiero wtedy, gdy im na to pozwoliliśmy!«”.
Delikatnie zwracamy uwagę, że kibicowskie starcia w latach 70. mają się nijak do lat 2000, gdy gangi kiboli stały się zorganizowanymi grupami przestępczymi. Nie mamy też informacji, żeby Tusk miał morderców wśród swych znajomych stadionowych.
Dodajmy jeszcze, że to Tusk za swych poprzednich rządów wziął się za kibolstwo. A Nawrocki jest w zażyłych kontaktach z kibolami i neonazistami do dziś.
Inna rzecz, że Tusk to w sumie najlepsze usprawiedliwienie wszystkiego. Weźmy taki snus — przecież Tusk wciąga tabakę. Ba, był nawet swego czasu wicemistrzem Polski. Dobrze, że jest ten Tusk, bo bez niego bio pana Karola byłoby trudne do wyczyszczenia.
Mamy jednak podejrzenia graniczące z pewnością, że dowiemy się jeszcze o panu Karolu rzeczy, do których nawet w biografii Tuska trudno będzie znaleźć analogie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz