Nawrocki jako prezes IPN-u miał wydawać miliony "z naruszeniem prawa". Padła kwota, 27.05.2025


 

Nawrocki jako prezes IPN-u miał wydawać miliony "z naruszeniem prawa". Padła kwota


Miażdżące wnioski po kontroli IPN-u

Karol Nawrocki wydał 30 milionów złotych z budżetu zarządzanego przez siebie Instytutu Pamięci Narodowej "z naruszeniem przepisów prawa, niecelowo, nierzetelnie lub niegospodarnie" - to ocena Najwyższej Izby Kontroli, którą cytują dziennikarze tvn24.pl i programu "Czarno na białym". Kontrola dotyczyła ostatnich trzech lat działalności tej instytucji, kiedy jej prezesem był Nawrocki - 2022-24. "NIK ocenia negatywnie działalność Centrali Instytutu Pamięci Narodowej - Komisji Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w zakresie zarządzania majątkiem i rozporządzania środkami publicznymi" - cytuje portal.

NIK: Miś Wojtek dla znajomych dyrektora

Kontrola NIK-u wykazała, że w Instytucie Pamięci Narodowej pomijano wielokrotnie ustawę o zamówieniach publicznych. Tak było w przypadku realizacji przedstawień dla dzieci, które miały pokazać historię niedźwiedzia, który towarzyszył żołnierzom gen. Władysława Andersa w bitwie o Monte Cassino. "Realizacja projektu 'Historia Misia Wojtka' przebiegała z naruszeniem zasad rzetelnego i gospodarnego wydatkowania środków przy zleceniu organizacji spektaklu teatralnego na kwotę 1,2 miliona" - cytuje tvn24.pl. Jeden z dyrektorów IPN-u miał wskazać cztery podmioty, do których jego pracownik wystąpi z pytaniem o zrobienie przedstawienia. Ofertę złożył jeden z nich, w którym wcześniej pracował wspomniany dyrektor.

Darmowe mieszkanie i nieużywane biuro 

Kontrolerzy NIK wskazali, że Karol Nawrocki jako prezes IPN-u przez 26 miesięcy korzystał z pokoju gościnnego o powierzchni ok. 70 metrów kwadratowych, w jednym z budynków Instytutu. Z pokoju korzystał wcześniej wiceszef instytucji i płacił za to 2 tys. złotych. Nawrocki tego nie robił, przez co strata IPN-u to co najmniej 55 tys. złotych - oszacowano. Z kolei prawie 250 tysięcy złotych wydano na roczny wynajem 26-metrowego biura w Warszawie, z którego nigdy nikt nie skorzystał. Innym przykładem niegospodarności jest wieloletnia promocja gry komputerowej "Gra szyfrów". Instytut pod wodzą Nawrockiego wydał na to ponad 4,7 mln zł. Koszt produkcji samej gry był trzykrotnie niższy.

Karol Nawrocki reaguje ws. medialnych doniesień

W poniedziałek (26 maja) Onet poinformował o dodatkowym źródle dochodu, jakie w przeszłości miał posiadać Nawrocki. Według informatorów portalu miał on sprowadzać seksworkerki dla gości Grand Hotelu w Sopocie. W reakcji na publikację Nawrocki zapowiedział pozew w trybie cywilnym o ochronę dóbr osobistych oraz prywatny akt oskarżenia w trybie karnym. Kandydat nie chce skorzystać z pozwu w trybie wyborczym. Wówczas sąd na wydanie wyroku ma 24 godziny. 

ustaleniach dot. przeszłości Karola Nawrockiego i dodatkowego źródła dochodu piszemy w tekście "Nowe informacje o niejasnej przeszłości Nawrockiego. 'Pilnował dziewczyn'".

Źródła: TVN24Onet

gazeta


Burza wokół ustaleń Onetu w sprawie Karola Nawrockiego. Jacek Harłukowicz: mamy pisemne oświadczenia

— Mamy pisemne oświadczenia ludzi, z którymi rozmawialiśmy, że w razie, gdyby Karol Nawrocki chciał nas pozwać, zaprzeczać tezom zawartym w artykule, to oni są gotowi powtórzyć wszystko przed sądem — mówi Jacek Harłukowicz w rozmowie z Magdaleną Rigamonti, podkreślając, że jeden z informatorów zna Karola Nawrockiego od kilkunastu lat. Dziennikarze Onetu w tekście "Karol Nawrocki i tajemnice Grand Hotelu" ujawnili relacje osób, które twierdzą, że obecny kandydat PiS na prezydenta w czasie pracy jako ochroniarz w Grand Hotelu uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości.



Magdalena Rigamonti: Źródła, informatorzy i dziesiątki spotkań z ludźmi, którzy znali w przeszłości Karola Nawrockiego — to są kulisy powstawania tekstu o Karolu Nawrockim autorstwa Andrzeja Stankiewicza i Jacka Harłukowicza.

Jacek Harłukowicz: To były dziesiątki spotkań i rozmów z bardzo różnymi osobami, z którymi na co dzień się nie spotykamy, bo to byli ludzie z półświatka. Sygnały o niebezpiecznych tajemniczych związkach Karola Nawrockiego czy to ze środowiskiem kibolskim, przestępczym, czy jak w tym wypadku sutenerskim, pojawiały się od wielu miesięcy. Od bardzo długiego czasu razem z Andrzejem Stankiewiczem szliśmy tym tropem. Aż trafiliśmy.

Na kolegę ze studiów Karola Nawrockiego.

Między innymi. Osób, które opowiadały nam o czasach, kiedy Karol Nawrocki pracował jako ochroniarz w Grand Hotelu było bardzo wiele. Mamy pisemne oświadczenia ludzi, z którymi rozmawialiśmy, że w razie, gdyby Karol Nawrocki chciał nas pozwać, zaprzeczać tezom zawartym w artykule, to oni są gotowi powtórzyć wszystko przed sądem.

Są gotowi powtórzyć, że Karol Nawrocki współpracował z gangiem, który organizował prostytutki dla gości Grand Hotelu. Jeden z nich to człowiek bardzo dobrze znający Karola Nawrockiego od co najmniej kilkunastu lat.

Panowie razem studiowali.

Przyjaźnili się na tyle, że odwiedzali się w domach.

Pracę w Grand Hotelu zaproponował mu właśnie Karol Nawrocki. Opowiedział nam o całym mechanizmie nie tylko tego procederu, ale w ogóle funkcjonowania hotelu. Pamiętał w szczegółach, gdzie który z nich w czasie tej pracy siedział, jak wyglądało zamawianie pań do towarzystwa, w jaki sposób one były dostarczane do hotelu. Mówił, jak ważny był układ z ochroną, bo przecież hotel nie życzył sobie wizyt pań lekkich obyczajów na swoim terenie. Rozmawialiśmy kilka godzin.

Drugi informator również w tym samym czasie pracował w ochronie hotelu. Opowiadał nam, że któregoś razu jego uwagę przykuł fakt, że Karol Nawrocki z jakąś nieznajomą osobą i kobietą, powiedzmy specyficznie ubraną, wchodził na teren hotelu. Pytany przyznał, że ma taki układ z osobami, które zajmują się organizacją tego typu usług i we współpracy z nimi dostarcza czy pomaga im we wprowadzaniu prostytutek na teren hotelu. Najpierw pan Nawrocki poprosił naszego informatora o zachowanie dyskrecji, po czym zaproponował, że może się dzielić uzyskiwanymi z tego procederu zyskami. Ten człowiek powiedział, że zachowa tę sprawę w tajemnicy, natomiast odmówił zaangażowania w ten proceder i przyjęcia jakichkolwiek pieniędzy.

Natomiast pierwszy z naszych informatorów przynajmniej raz otrzymał od Karola Nawrockiego "działkę" za to, że pomógł w dostarczeniu prostytutki dla jednego z klientów. Karol Nawrocki instruował go też, jak ma się zachować, jeżeli któryś z klientów zwróciłby się do niego z takim zapotrzebowaniem.

To były lata 2007-2008. Karol Nawrocki był wówczas ochroniarzem w hotelu Grand. Próbowaliście na ten temat rozmawiać z Karolem Nawrockim, kandydatem na prezydenta, z jego otoczeniem, z rzeczniczką jego sztabu?

Próbowaliśmy. Kiedy przygotowywaliśmy razem z Andrzejem Stankiewiczem cykl publikacji o słynnej już kawalerce pana Jerzego. Prosiliśmy o kontakt pana Karola Nawrockiego. Chcieliśmy się z nim spotkać, żeby porozmawiać o tamtej, ale również o kolejnych sprawach. Wiedzieliśmy, że w przeszłości kandydata jest wiele, nazwijmy to, dziwnych sytuacji, które chcieliśmy z nim po prostu rzeczowo wyjaśnić. Nigdy nie było chęci ani ze strony pana Nawrockiego, ani ze strony sztabu, ani bezpośrednio ze strony rzeczniczki sztabu, pani Emilii Wierzbicki.

Przed tą publikacją, tak jak przed każdą poprzednią, zwróciliśmy się o spotkanie z panem Karolem Nawrockim. W niedzielę korespondowałem z panią Emilią Wierzbicki, poprosiłem o spotkanie i umożliwienie rozmowy z panem Nawrockim. Otrzymałem od pani rzecznik informację, że jest ostatni tydzień kampanii, oni mają bardzo napięty kalendarz i rozplanowane już spotkania, w związku z czym kandydat nie znajdzie dla nas czasu.

W poniedziałek przed publikacją wysłaliśmy na adres e-mail pani rzecznik konkretne już pytania o to, czy Karol Nawrocki w czasie, kiedy pracował w ochronie hotelu Grand Hotel dostarczał prostytutki dla klientów tego hotelu, z kim współpracował, czy otrzymywał z tego tytułu jakieś pieniądze, a jeśli tak, to od kogo. Pytaliśmy również o jego kontakty z osobami z gdańskiego półświatka, związane z działalnością sutenerską, które w przeszłości były skazywane za sutenerstwo, które jest w Polsce karane.

Za czerpanie korzyści z cudzego nierządu grozi kara pozbawienia wolności.

Pytaliśmy o kontakty z Olgierdem L, słynnym "Olem", a także chyba jeszcze bardziej słynnym Patrykiem Masiakiem, ps. Wielki Bu. Obydwaj panowie stawali przed sądem za udział w gangu trójmiejskich sutenerów. Przy czym Wielki Bu, dodatkowo również za uprowadzenie jednej ze swoich pracownic. Olgierd L. teraz przebywa w areszcie śledczym z zarzutami nakłaniania do podpalenia jednej z gdańskich restauracji do pobicia, a także za handel bronią. Bardzo niebezpieczni ludzie. Obaj są kolegami Karola Nawrockiego. Zresztą, Wielki Bu mówił publicznie, że znają się z Karolem Nawrockim z sali bokserskiej, że pan Nawrocki organizował dla niego i dla kilku innych osób treningi bokserskie.

Karol Nawrocki wielokrotnie powtarzał, że zanim w lipcu 2021 r. został prezesem Instytutu Pamięci Narodowej, był prześwietlony, sprawdzony przez służby. Kłamie?

Nie wiem. Bo wbrew tym kalumniom, jakimi jesteśmy obrzucani z Andrzejem Stankiewiczem, nie mamy kontaktów ze służbami specjalnymi. A kto jak kto, ale Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie jest instytucją, która chętnie udzielałaby odpowiedzi o prowadzonych działaniach. Każdy dziennikarz, który kiedykolwiek miał kontakt z ABW, wie, że wszelkie kierowane do nich pytania spotykają się zawsze z odpowiedzią w rodzaju: "Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie udziela informacji na temat prowadzonych działań".

W związku z tym nie wiemy, jaki był zakres czynności sprawdzających, jakim poddany był Karol Nawrocki w czasie, kiedy starał się o posadę prezesa IPN.

Muszę powiedzieć, jako obserwator znający również trochę specyfikę pracy służb, że jeżeli takie postępowanie sprawdzające wobec Karola Nawrockiego rzeczywiście było prowadzone, to było ono albo bardzo niechlujne, albo z jakichś innych powodów pozwolono mu uzyskać certyfikat dostępu do informacji niejawnych pomimo tych wszystkich rzeczy, jakie obecnie wychodzą na jaw.

Piotr Gliński, wicepremier, w rządzie Mateusza Morawieckiego, mówił mi przed kilkoma tygodniami, że na Nowogrodzką trafiła księga, raport ze zdjęciami i informacjami na temat Karola Nawrockiego, kiedy Jarosław Kaczyński przymierzał się do tego, żeby wyznaczyć na stanowisko kandydata na prezydenta Karola Nawrockiego. Czy informacje o sutenerstwie, kontaktach z półświatkiem, z gangsterami mogły się znajdować w tym raporcie?

Andrzej Stankiewicz z Kamilem Dziubką jako pierwsi ujawnili w Onecie istnienie raportu, który z całą pewnością trafił na biurko prezesa Jarosława Kaczyńskiego. Raportu, który bardzo dokładnie wskazywał na co najmniej podejrzane kontakty Karola Nawrockiego ze światem przestępczym. Tam można było znaleźć informacje o tych osobach, o których wspominałem. Dość dokładnie zostały udokumentowane jego kontakty z Patrykiem Masiakiem, Grzegorzem Horodką, ps. Śledziu, słynnym gdańskim neonazistą, z Olgierdem L., a także całym szeregiem innych osób, od środowiska gdańskich pseudokibiców po naprawdę bardzo groźnych gangsterów. Także mówienie o tym, że tzw. Nowogrodzka nie miała świadomości, jakie trupy mogą wypaść z szafy Karola Nawrockiego, wydaje mi się mało prawdopodobne.

Jakie trupy z tej szafy jeszcze mogą wypaść w najbliższych dniach?

Informacji, które jeszcze wymagają sprawdzenia z przeszłości Karola Nawrockiego, jest naprawdę wiele. Wiem, że dziennikarze, nie tylko my, idą po różnych tropach. Jeżeli mielibyśmy cokolwiek jeszcze publikować, to na pewno znajdziecie państwo to na łamach Onetu i mogę państwa zapewnić, że będą to jak zwykle informacje sprawdzone, bo innych po prostu nie publikujemy.

onet

Nowe fakty w sprawie Karola Nawrockiego. Były policjant CBŚP: to jest porażające

— W tamtych latach zwykły człowiek, bez mocnych kontaktów, nie stanąłby na bramce i nie miał możliwości ogarniania tematu dziewczyn, bo zawsze trzymały na tym łapy grupy przestępcze — mówi w rozmowie z Onetem Marcin Miksza, były policjant CBŚP. To echa publikacji Onetu, w której ujawniliśmy relacje świadczące o tym, że Karol Nawrocki uczestniczył w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie. — W takich środowiskach ludzie często zbierają na siebie kompromaty i tak naprawdę my nie wiemy, czy ktoś nie ma na niego haków — dodaje Miksza.


"Kto do tego dopuścił?"

Onet rozmawiał z dziesiątkami ludzi, którzy znają Nawrockiego, pracowali w Grand Hotelu, byli sopockimi policjantami lub obracali się w trójmiejskim półświatku. Dwaj świadkowie, dawni znajomi Nawrockiego, którzy wspólnie z nim pracowali w ochronie Grand Hotelu, mówią wprost: jako ochroniarz Nawrocki sprowadzał prostytutki dla hotelowych gości.

Według byłego policjanta CBŚP Marcina Mikszy oznacza to, że kandydat popierany przez PiS musiał mieć silne związki ze światem przestępczym.

— Zacznijmy od tego, że w tamtych latach, zwykły człowiek, bez mocnych kontaktów, nie stanąłby na bramce i nie miał możliwości ogarniania tematu dziewczyn, bo zawsze trzymały na tym łapy grupy przestępcze — tłumaczy.

— To jest naturalna rzecz, bo zawsze monopol na takie dochodowe biznesy mieli gangsterzy. To nie ulega żadnej wątpliwości. Natomiast poraża mnie coś zupełnie innego. Jak to jest możliwe, że ktoś w ogóle dopuścił to takiej sytuacji, że na takie wysokie stanowisko w kraju został nominowany przez partię polityczną człowiek mający tak podejrzane kontakty. Dla mnie to jest przerażające – dodaje.

— Pamiętajmy o jeszcze jednej ważnej kwestii. W takich środowiskach ludzie często zbierają na siebie kompromaty i tak naprawdę my nie wiemy, czy ktoś nie ma na niego haków i nie będzie – mówiąc kolokwialnie – trzymał go na smyczy. Tacy ludzie powinni być prześwietleni przez służby wzdłuż i wszerz. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego w tym wypadku tak się nie stało – zaznacza.

"To jest plucie ludziom w twarz"

— Podkreślę jeszcze raz: ktoś, kto parał się tego typu działalnością przestępczą musiał mieć pozwolenie od osób, które w danym środowisku trzymały wszystko, że tak powiem brzydko, za mordę, czyli nadzorowały sektor czy to narkotykowy, czy sutenerski — wyjaśnia Marcin Miksza.

— To nie jest tak, że ktoś sobie indywidualnie hasał na danym terenie i robił tego typu biznesy. Nie ma takiej opcji. Zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę kontekst lat 90., kiedy mafia była naprawdę silna i dobrze zorganizowana. Nikt nie pozwoliłby na to, żeby jakaś zwykła, anonimowa osoba obracała się w tym środowisku. To oznacza, że jakieś relacje musiały być tutaj zachowane – argumentuje.

Karol NawrockiPiotr Nowak / PAP
Karol Nawrocki

— Ten człowiek ma być głową państwa, zwierzchnikiem sił zbrojnych. Jak naprzeciwko niego mają potem stawać oficerowie? Ja rozumiem, że jest jakiś okres resocjalizacji w życiu, każdy potrafi się zmienić, ale nie może być tak, że człowiek z taką przeszłością i takimi kontaktami ma być decyzyjny w tym kraju. To jest plucie ludziom w twarz – ocenia.

"Na Boga, są pewne granice"

— Codziennie dowiadujemy się o Nawrockim czegoś nowego. Tu twierdzi, że poznał kogoś na spotkaniu w zakładzie karnym, a potem okazuje się, że w tym zakładzie karnym nigdy nie był. Za chwilę wychodzi temat ustawek, które zawsze był przez policje zwalczane. A on potem wychodzi na mównicę, sprzedaje ludziom jakiś farmazon i oni się na to łapią. Porażające to jest – mówi Marcin Miksza.

— Ja rozumiem wszystko. Ktoś nie lubi Trzaskowskiego i Tuska, ma prawicowe poglądy i jest za PiS. Ale na Boga, są pewne granice tego wszystkiego. Nie jest winą wyborców, że partia wybrała takiego kandydata, a nie innego. To nie znaczy jednak, że mamy krzywdzić naszą ojczyznę – konkluduje.

onet

Nowe fakty o Karolu Nawrockim. Ostre słowa prawnika. "Jedno z najbardziej obrzydliwych przestępstw"

— Przestępstwo kuplerstwa, bo tym jest ułatwianie innej osobie uprawiania prostytucji dla korzyści majątkowej, jest dla mnie jednym z najbardziej obrzydliwych rodzajów przestępstw. Bo jest wymierzone przeciwko wolności seksualnej i obyczajności – mówi Onetowi mec. Przemysław Rosati, szef polskiej adwokatury, komentując najnowsze informacje Onetu na temat Karola Nawrockiego. Prawnik zaznacza, że tak właśnie – jako kuplerstwo – można by zakwalifikować działanie Nawrockiego, które opisał Onet. Ujawniliśmy, że miał on uczestniczyć w procederze sprowadzania prostytutek dla gości Grand Hotelu w Sopocie, gdy pracował tam jako ochroniarz.


Onet rozmawiał z dziesiątkami ludzi, którzy znają Nawrockiego, pracowali w Grand Hotelu, byli sopockimi policjantami lub obracali się w trójmiejskim półświatku. Dwaj świadkowie, dawni znajomi Nawrockiego, którzy wspólnie z nim pracowali w ochronie Grand Hotelu, mówią wprost: jako ochroniarz Nawrocki sprowadzał prostytutki dla hotelowych gości.

— Opis tego układu na linii ochrona–sutener sprawia, że można uznać, iż mamy do czynienia z podejrzeniem popełnienia przestępstwa kuplerstwa z art. 204 Kodeksu karnego. Zagrożenie karą wynosi tu do pięciu lat więzienia – mówi Onetowi mec. Przemysław Rosati, prezes Naczelnej Rady Adwokackiej.

— Polega ono na tym, że sprawca działa w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, ułatwiając innej osobie uprawianie prostytucji. Dla mnie jako dla prawnika i człowieka jest to jedno z najbardziej obrzydliwych przestępstw. Bo jest wymierzone przeciwko wolności seksualnej i obyczajności – ocenia.

Prawnik dodaje jednak, że dziś sprawa najpewniej się przedawniła.

"Można uznać, że pan Nawrocki ucieka przed prawdą"

Karol Nawrocki w mediach społecznościowych zapowiedział, że zamierza pozwać Onet w trybie cywilnym o ochronę dóbr osobistych, a także złożyć prywatny akt oskarżenia w trybie karnym. Z tej zapowiedzi wynika, że kandydat PiS nie zamierza skorzystać z trybu wyborczego.

— Taka decyzja może zaskakiwać, choć każdy ma prawo dobierać takie środki ochrony prawnej, jakie uznaje za właściwe. Jednak, gdyby sądy zajęły się tą sprawą w trybie wyborczym, to w ciągu maksymalnie kilku dni mogłyby sprawę rozstrzygnąć. Dla dobra prawdziwości informacji z kampanii wyborczej, a tym samym w interesie nas wszystkich – mówi mec. Rosati.

— Jesteśmy w bardzo szczególnym momencie, bo cały kraj, my, wyborcy, decydujemy o tym, kto będzie pełnił urząd prezydenta RP – podkreśla prawnik. — Nie jest niczym nadzwyczajnym, że wykonują swoją pracą dziennikarze, podobnie jak nie jest niczym nadzwyczajnym, że w tego typu sprawach powinny następować szybkie, wręcz błyskawiczne rozstrzygnięcia. To my, wyborcy, mamy prawo do rzetelnej informacji, mamy prawo wiedzieć, czy te fakty są prawdziwe. A jeśli tak, to mamy prawo wyciągnąć stosowne wnioski przy urnie – zaznacza szef NRA.

— Dlatego uważam, że kandydat powinien skorzystać z trybu wyborczego, gwarantującego szybkie i jednoznaczne rozstrzygnięcie sprawy tak, że ta informacja w przestrzeni publicznej miałaby charakter prawdy lub nieprawdy. W jakimś sensie można uznać więc, że manewr z pozwem cywilnym jest formą ucieczki pana Nawrockiego przed prawdą – podsumowuje mec. Rosati.

onet

W czasie kampanii zmienili kandydata. Sondaż pokazuje dlaczego

Rafał Trzaskowski i Karol Nawrocki zmierzą się w II turze wyborów prezydenckich, która odbędzie się w niedzielę, 1 czerwca. Tę dwójkę wyłoniła I tura, w której w szranki stanęło aż 13 kandydatów. UCE Research na zlecenie Onetu zapytało wyborców, czy w czasie kampanii wyborczej zmienili zdanie i ostatecznie 18 maja oddali głos nie na tego kandydata, którego początkowo wspierali. Okazuje się, że takich osób było całkiem sporo. Podzieliły się one także powodami swojej decyzji.


Ostatnie dni kampanii są niezwykle dynamiczne. W czwartek doszło do rozmowy Sławomira Mentzena z Karolem Nawrockim. W piątek odbyła się telewizyjna debata Karola Nawrockiego z Rafałem Trzaskowskim. Dzień później lider Konfederacji gościł Rafała Trzaskowskiego, natomiast w niedzielę przez Warszawę przeszły dwa marsze wspierające polityków KO i PiS. Poniedziałkiem wstrząsnął artykuł Onetu: "Karol Nawrocki i tajemnice Grand Hotelu".

Platforma analityczno-badawcza UCE Research na zlecenie Onetu przeprowadziła badanie, dzięki któremu poznaliśmy potencjalne przepływy elektoratów między I i II turą głosowania. Zobacz poprzednie artykuły na ten temat:

Ankietowani odpowiedzieli także na inne pytania, m.in. o to, czy w I turze zagłosowali na innego kandydata lub kandydatkę, niż planowali na początku kampanii prezydenckiej. Wyniki stanowią pewną podpowiedź także przed II turą.

Jak się okazuje, w czasie trwania kampanii wyborczej 24 proc. uczestników badania zmieniło zdanie i ostatecznie skreśliło na karcie do głosowania nazwisko innego kandydata, wbrew początkowym planom. Jednak znaczna większość ankietowanych — 71 proc. — trwało przy swoim pierwotnym wyborze. Pozostałe 4,8 proc. wybrało odpowiedź "nie wiem/nie pamiętam".

Odpowiedzi różnią się w każdym z elektoratów kandydatów z I tury. Okazuje się, że najbardziej umocnieni w swoim wyborze byli zwolennicy Rafała Trzaskowskiego (82,7 proc. z nich nie zmieniło zdania). Z kolei dużą część wyborców w czasie kampanii przyciągnął Adrian Zandberg (na inną osobę początkowo chciało zagłosować 52,4 proc. wyborców lidera partii Razem).

Zmienili zdanie w czasie kampanii. Co wpłynęło na zmianę ich decyzji? [SONDAŻ]

Badacze na zlecenie Onetu postawili ankietowanym również kluczowe pytanie o to, co miało największy wpływ na zmianę decyzji o poparciu konkretnego kandydata. Do wyboru badani mieli kilka odpowiedzi, mogli zaznaczyć więcej niż jedną.

Najwięcej — 46,9 proc. — wskazało program kandydata lub kandydatki, na którego ostatecznie oddali głos. Na drugim miejscu uczestnicy sondażu wskazywali udaną kampanię wyborczą — taką odpowiedź wybrało 31,3 proc. badanych.

Trzecią najbardziej popularną odpowiedzią było to, jak kandydaci wypadli w debatach: 20,8 proc. osób wskazało, że kandydat, na którego ostatecznie zagłosowali w I turze wyborów, ogólnie wypadł w nich dobrze.

Ujawnione w czasie trwania kampanii afery, które uderzyły w pierwotnie wybranego kandydata, także miały wpływ na zmianę preferencji — tę odpowiedź wskazało 17,1 proc. ankietowanych.

Grupa 13,3 proc. respondentów przyznała, że ich pierwotnie wybrany kandydat wypadł słabo podczas debaty.

Mniejszy odsetek badanych dokonał zmiany pod wpływem poparcia udzielonego danemu kandydatowi przez inne osoby, np. autorytety czy influencerów. To 10,4 proc. Jeszcze mniej uległo sugestiom lub namowom znajomych, rodziny czy Kościoła — 6,6 proc.

8,5 proc. ankietowanych zmieniło swój pierwotny plan pod wpływem innych czynników, niż wskazane w badaniu, a 3,8 proc. wybrało odpowiedź "nie wiem/nie pamiętam".

***

Badanie UCE Research na zlecenie Onetu zostało przeprowadzone w dniach 19-20 maja 2025 r. metodą CAWI na próbie 1011 dorosłych Polaków w wieku 18-80 lat, z czego 871 wzięło udział w I turze wyborów na prezydenta RP.

onet

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz