"Stan Wyjątkowy". Nawrocki grzęźnie w kłamstwach. Trzaskowski zaprasza Stanowskiego na chatę. Ostatnia szansa Hołowni
11 maja 2025
Zamienił Donalda Trumpa na pana Jerzego, a Biały Dom na kawalerkę w Gdańsku. Kampania kandydata PiS Karola Nawrockiego w ciągu zaledwie kilku dni zaliczyła efektowny upadek. Dziennikarze Onetu ujawnili kompromitujące kandydata PiS informacje. Otóż Nawrocki przejął kawalerkę w gdańskiej dzielnicy Siedlce, należącą do niemal 80-letniego dziś Jerzego Ż. Nawrocki miał zapłacić staruszkowi 120 tys. zł, ale nie zapłacił. Miał się nim opiekować — ale się nie opiekował. Starzec rok temu trafił do Domu Pomocy Społecznej, a Nawrocki nawet tego nie zauważył. Jednego tylko dopilnował — już w 2017 r. przejął kawalerkę pana Jerzego. Pierwsze sondaże przeprowadzone po wybuchu afery pokazują spadki Nawrockiego. Jeśli ta tendencja się potwierdzi, to "afera mieszkaniowa" może go kosztować prezydenturę. A wystarczyło nie przejmować. Albo chociaż nie kłamać.
Mieszkanie Karola Nawrockiego stało się najważniejszym problemem w kampanii kandydata PiS. Członkowie sztabu Nawrockiego przekonują, że teraz to jeszcze nie problem, że gdyby "afera mieszkaniowa" wybuchła po pierwszej turze, toby się z niej nie wygrzebali. Ale i tak zakopują się coraz bardziej. W dodatku im bardziej tłumaczą, że wszystko jest super, tym bardziej widać, że problem jest.
Nie da się tego wyciszyć, bo sprawa jest prosta i zrozumiała. Był sobie senior Jerzy i miał małe mieszkanko w Gdańsku na Siedlcach, w dzielnicy Nawrockiego. Dziś senior przebywa w Domu Pomocy Społecznej, a jego mieszkanko ma Nawrocki. To sprawa, która dotyka podstawowych emocji elektoratu PiS, gdzie nie brakuje starszych osób, których jedynym majątkiem jest skromne mieszkanie, zaś główną obawą – utrata dachu nad głową i samotność w DPS.
W dodatku "afera mieszkaniowa" skutecznie przysłoniła wizytę Nawrockiego w Białym Domu. Tyle czasu, tyle pieniędzy i wszystko jak krew w piach. Wizyta w Waszyngtonie kosztowała sztab podobno około 50 tysięcy i to inwestycja bezzwrotna.
Wszystko zaczęło się od kłamstwa Nawrockiego w debacie
A wszystko zaczęło się od kłamstwa Nawrockiego, który w debacie "Super Expressu" powiedział, że ma jedno mieszkanie. — Mówię w imieniu Polek i Polaków, zwykłych, takich jak ja, którzy mają jedno mieszkanie — stwierdził. Dziennikarze Onetu sprawdzili w księgach wieczystych i okazało się, że Nawrocki ma dwa mieszkania. To drugie, skrywane, to kawalerka pana Jerzego w gdańskiej dzielnicy Siedlce, czyli w rodzinnych stronach Nawrockiego. Kiedy dziennikarze Onetu nagłośnili przejęcie mieszkania pana Jerzego przez Nawrockich, rzeczniczka sztabu wyborczego PiS Emilia Wierzbicki oznajmiła, że mieszkania zostało Nawrockiemu przekazane w zamian za okazywaną pomoc życiową.
W rzeczywistości jednak nie ma śladów tej pomocy.
Tak zaczęło się przejmowanie mieszkania pana Jerzego
Przenieśmy się do lutego 2010 r. — wówczas zaczęło się przejmowanie mieszkania pana Jerzego. Prezydentem jest wtedy Lech Kaczyński, rządzi pierwszy rząd Donalda Tuska, zaś Nawrocki jest świeżo po studiach. Pracuje jako szeregowy pracownik gdańskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej i zakłada sekcję sportów walki w klubie Ex Siedlce Gdańsk. Jest już wówczas żonaty — a żona Marta uczestniczy w operacji przejęcia kawalerki.
15 lutego 2010 r. pan Jerzy składa w gdańskim magistracie wniosek o wykup zajmowanego od 1997 r. mieszkania komunalnego, małej kawalerki 28,5 m kw. Mieszkanie zostaje wycenione przez rzeczoznawcę na 120 tys. zł. Miasto daje jednak lokatorom ogromne zniżki — pan Jerzy zostaje właścicielem kawalerki w październiku roku 2011, płaci jedynie 12 tys. zł. Tę opłatę wnosi Karol Nawrocki — płaci miastu ze swojego konta osobistego. Tytuł brzmi: "wykup lokalu [adres] pan Jerzy Ż. [pełne nazwisko]". To pierwszy dowód, że Nawrocki od początku był zaangażowany w operację wykupu mieszkania.
Już 24 stycznia 2012 r. — raptem 3 miesiące po wykupie mieszkania — Marta i Karol Nawroccy zawierają z Jerzym Ż. potwierdzoną notarialnie umowę przedwstępną. Umawiają się w niej, że Jerzy Ż. sprzeda im mieszkanie zaraz po tym, gdy przestanie obowiązywać pięcioletni zakaz sprzedaży. Władze Gdańska sprzedawały lokale komunalne lokatorom, zastrzegając, że nie można ich odsprzedać na wolnym rynku przez co najmniej 5 lat pod rygorem utraty wspomnianych zniżek.
W notarialnie zawartej umowie przedwstępnej zamieszczony został dodatkowy zapis. Paragraf 5 mówi o tym, że pan Jerzy udziela pełnomocnictwa Nawrockim do dysponowania lokalem, który dopiero zamierza im sprzedać i "upoważnia ich do zawarcia umowy sprzedaży (...) na warunkach określonych w niniejszej umowie przedwstępnej, a na pozostałych warunkach — według uznania pełnomocników, w tym na rzecz samych siebie".
A zatem już w 2012 r. — zaraz po okazyjnym wykupie — Nawroccy praktycznie stali się właścicielami lokalu, bo mogli nim dowolnie dysponować.
Nawroccy sprzedali mieszkanie pana Jerzego sami sobie
Gdy już skończył się miejski zakaz sprzedaży, Nawroccy sfinalizowali przejęcie mieszkania pana Jerzego. Dokonali tego, posługując się pełnomocnictwem sprzed 5 lat.
6 marca 2017 r. przed notariuszem Marta i Karol Nawroccy wystąpili z jednej strony jako pełnomocnicy sprzedającego lokal Jerzego Ż., a drugiej jego klienci od niego ów lokal kupujący. A zatem sprzedali mieszkanie pana Jerzego sami sobie.
W umowie znajduje się zapis, że Nawroccy "oświadczają, że cała cena sprzedaży w kwocie 120.000,00 zł (sto dwadzieścia tysięcy złotych) została już zapłacona Sprzedającemu przy zawarciu umowy przedwstępnej sprzedaży (...), co Sprzedający w powołanej umowie potwierdził". Jednym słowem — Nawroccy potwierdzili, że już w 2012 r. zapłacili panu Jerzemu 120 tys. zł. Szkopuł w tym, że nie zapłacili.
— Przekazanie całej kwoty 120 tys. zł panu Jerzemu Ż. byłoby zagrożeniem dla jego życia i zdrowia — oznajmił w rozmowie z Bogdanem Romanowskim.
Nawrocki stwierdził jednocześnie, że spłacał owe 120 tys. złotych w ratach, opłacając co miesiąc koszty mieszkania. Tak się składa, że od 2017 r. Nawroccy są właścicielami lokalu i jest naturalne, że płacą czynsz — bo to ich mieszkanie. Innych opłat nie ponosili.
Czarnek wkopał Nawrockiego. Nie było ani kasy, ani opieki. Było tylko mieszkanie
Że było zabawniej, Nawrocki przyznał, że nie zapłacił panu Jerzemu pieniędzy w zaledwie kilka godzin po konferencji polityków PiS, na której jak lew bronił go Przemysław Czarnek. Wymachiwał umową, wykrzykując, że Nawroccy zapłacili panu Jerzemu 120 tys. zł, a zatem to była normalna operacja rynkowa.
Czarnek wkopał Nawrockiego nawet bardziej — równie lwiście przekonywał, że nie ma żadnej umowy, która zobowiązywałaby Nawrockich do zajmowania się staruszkiem w zamian za sprzedaż mieszkania.
Szybko okazało się — co ujawniła Interia — że w piśmie podpisanym 10 sierpnia 2021 r. Nawrocki potwierdził swoją wolę zapewnienia Jerzemu Ż. mieszkania, wyżywienia, odzieży, a także opieki w chorobie. "Ja niżej podpisany Karol Nawrocki oświadczam, iż zobowiązałem się do dożywotniego utrzymania Jerzego Ż. poprzez dostarczenie mu wyżywienia, ubrania, mieszkania położonego w Gdańsku przy ul. […], światła i opału, zapewnienia odpowiedniej pomocy i pielęgnowania w chorobie oraz sprawienia własnym kosztem pogrzebu odpowiadającego zwyczajom miejscowym" — czytamy. Dokument opatrzono także oświadczeniem Jerzego Ż., w którym senior zapewniał, że Nawrocki dotrzymuje złożonych obietnic.
Tyle tylko, że żadnej opieki nie było — pan Jerzy żył tylko dzięki opiece społecznej, a dziś jest w DPS, za który niemal 100 tys. rocznie płacą władze Gdańska.
Kaczyński na to: spisek ABW. Równie dobrze mógłby nas oskarżyć o współpracę z tajną policją Ugandy albo kontrwywiadem Tadżykistanu
Co na to Jarosław Kaczyński? Jarosław Kaczyński na to: spisek. Jego zdaniem teksty pokazujące przejęcie kawalerki przez Nawrockiego to efekt inspiracji ABW.
— Wychodzą na jaw papiery, które powinny być strzeżone, a te materiały krążą. Uważamy, że trzeba złożyć i zawiadomienie do prokuratora, i zwołać komisję ds. służb specjalnych, i wreszcie zawiadomić OBWE, bo to jest organizacja, która zajmuje się nadzorem nad kwestiami wyborczymi — stwierdził prezes PiS.
To dość oklepana formułka — Kaczyński zawsze, gdy traci grunt, to szuka spisków i ogłasza ingerencję wrażych służb specjalnych. Dobrze chociaż, że tym razem chodzi o służby polskie, bo równie dobrze mógłby nas oskarżyć o współpracę z tajną policją Ugandy, kontrwywiadem Tadżykistanu, tudzież zwiadem Vanuatu.
Wszystkie opisywane przez nas dokumenty są w księgach wieczystych (jawne) oraz gdańskim magistracie (jawne). Ale postarajmy się — w ramach intelektualnego eksperymentu — potraktować oskarżenia Kaczyńskiego poważnie.
Jeśli rzeczywiście to ABW Tuska przekazałoby nam kwity na Nawrockiego, to znaczyłoby przede wszystkim, że to kwity zebrane za rządów PiS.
Tak się bowiem składa, że po wyborze na szefa IPN w 2021 r. — czyli za rządów PiS — Nawrocki musiał złożyć wniosek o dostęp do tajemnic państwowych. To tzw. ankieta bezpieczeństwa — kilkadziesiąt stron pytań dotyczących zdrowia, używek, majątku i życia osobistego, w tym romansów.
Nawet ślepy agent ABW zauważyłby, że Nawrocki ma mieszkanie po staruszku, w dodatku bez hipoteki — czyli przejęte bez kredytu. Mamy zresztą dowód, że ABW zwróciło się do Nawrockiego po wyjaśnienia — właśnie wówczas podpisał z panem Jerzym ową umowę o dożywotnim utrzymaniu i godnym pogrzebie.
Prezesie, jeśli ABW w czasach PiS wiedziało, że sprawa śmierdzi, to dlaczego nic z tym nie zrobiło?
A zatem jeśli ABW w czasach PiS wiedziało, że sprawa śmierdzi, to dlaczego nic z tym nie zrobiło? Wszak wiadomo było, że staruszek nigdy nie dostał od Nawrockich 120 tys. zł. Łatwo było też sprawdzić, że umowa o opiece — którą Nawrocki naprędce podpisał, by przedstawić w ABW w 2021 r. — nie jest realizowana. Pan Jerzy żył w nędzy, co wiedziała opieka społeczna i co wiedzieli jego sąsiedzi.
Druga kwestia. Jeśli ABW w czasach PiS wiedziało, że coś z mieszkaniem Nawrockiego jest nie tak, to czemu PiS wystawiło Nawrockiego jako kandydata na prezydenta? Wszak specłużbami kierował wówczas wiceprezes PiS, szef MSWiA Mariusz Kamiński, zaś jego zastępcą był Paweł Szefernaker, dziś szef sztabu Nawrockiego.
Powtórzmy zatem — jeśli przyjąć, że materiały pokazujące, jak Nawrocki bezgotówkowo przejął kawalerkę, dało nam ABW Tuska, to bez wątpienia zostały one zebrane przez ABW Kamińskiego. A — wedle tej wersji — nawet przez ABW Kamińskiego ukryte. Witamy w logice nonsensu by Jarosław Kaczyński.
Swoją drogą, Szanowny Sztabie PiS. Jeśli macie całą ankietę bezpieczeństwa Nawrockiego — a przecież przed kampanią spowiadaliście go z haków — to podeślijcie. Bo coś nam mówi, że kawalerka pana Jerzego to pikuś jest w porównaniu z kilkoma innymi rubrykami.
Mentzen brutalny dla Nawrockiego. "Zrobił rzecz obrzydliwą", "skompromitowany", "złodziejstwo"
Mieszkaniowa afera Nawrockiego to niespodziewany prezent dla kandydata KO Rafała Trzaskowskiego. Po pierwsze, ten skandal zdemobilizuje część wyborców PiS. W dodatku — co jest wydarzeniem bez precedensu — najostrzej za kawalerkę zaatakował Nawrockiego kandydat Konfederacji Sławomir Mentzen.
"Nawrocki zrobił rzecz całkowicie obrzydliwą. Przejął mieszkanie od starszej i schorowanej osoby, nie płacąc za nie. Do tego skłamał u notariusza, że zapłacił, zmusił też do kłamstwa sprzedającego mieszkanie. Nie jestem w stanie sobie wyobrazić, jak coś takiego może być akceptowalne dla kogoś z jakąkolwiek wrażliwością społeczną. Tymczasem cały PiS tego broni. (…) Oszczędzałem Nawrockiego, pomimo tego, że nie wydawał się najlepiej wybranym kandydatem. Ale są pewne granice, które Nawrocki, a wy razem z nim, przekroczyliście. I nie dam sobie wmówić, że tolerowanie obrzydliwych rzeczy jest dobre dla Polski. (…) W interesie prawicy jest to, żeby ludzie skompromitowani tej prawicy nie reprezentowali. Bronienie złodziejstwa jest wbrew interesom Polski, wbrew interesom prawicy, jest wbrew prawdzie i jakimkolwiek zasadom. (…) To nie moja wina, że ani w PiS, ani w jego otoczeniu, nie daliście rady znaleźć nikogo, kto nie miał w życiorysie akcji takich jak przejęcie mieszkania od starszej osoby bez płacenia za nie rynkowej ceny. To jest wasz kandydat i wy za niego odpowiadacie. To jest wasza wina. Jeżeli przez tę akcję Nawrocki przegra w drugiej turze, to będzie to wina Nawrockiego i ludzi, którzy go w tych wyborach wystawili. (…) Ludzie, którzy głosują na nieudaczników, złodziei, zdrajców i oszustów, nie są ich ofiarami. Są ich wspólnikami."
Tak ostry atak na Nawrockiego to osobista decyzja Mentzena — sprzeciwiali się jej współtworzący Konfederację narodowcy Krzysztofa Bosaka. Już zresztą widać, że niektórzy konfederaci — choćby szef klubu Grzegorz Płaczek — rozmywają deklaracje Mentzena, sugerując, że poparcie w drugiej turze dla Nawrockiego nie jest mimo wszystko wykluczone. Mentzen też, co charakterystyczne, nie zaatakował Nawrockiego w piątkowej debacie w Telewizji Republika.
Zero u Trzaskowskiego. Kandydat KO chciał uprzedzić ataki, że unika rozmowy z prawicowymi mediami
Trzaskowski — podobnie zresztą jak kandydatka Lewicy Magdalena Biejat — zbojkotował tę trzecią już debatę w Republice. Przebieg debaty pokazał, że postąpił słusznie — to było najnudniejsze wydarzenie kampanii, zaprojektowane tak, aby żaden konkurent nie mógł docisnąć Nawrockiego za mieszkanie przejęte od pana Jerzego.
Trzaskowski chciał uprzedzić ataki, że po raz kolejny unika rozmowy z prawicowymi mediami. Dlatego dzień wcześniej udzielił wywiadu szefowi Kanału Zero Krzysztofowi Stanowskiemu, który zresztą sam kandyduje w wyborach. Trzaskowski zaprosił go do swego mieszkania na osiedlu na warszawskich Kabatach. To miało pokazać, że mieszka skromnie — a lokalowy stan posiadania stał się ważnym elementem kampanii.
W dodatku zamysł był prosty — na boisku Trzaskowskiego, Stanowskiemu trudniej go będzie atakować. I tak było. Panowie rozmawiali ponad dwie godziny i zaskakująco często się zgadzali. Wypracowali nawet kompromis w kwestiach dotyczących LGBT — związki partnerskie tak, ale bez adopcji dzieci.
Ze Stanowskim jeszcze więcej czasu — ponad 3 godziny — spędził Hołownia. To niewiele mu pomoże — myśmy ziewali. Było równie emocjonująco, jak podczas trzeciej debaty w Republice, na którą przyszedł Hołownia. Delikatnie przepychał się z Nawrockim, tradycyjnie nieco mocniej z Mentzenem, ale to nie był tak dobry występ, jak podczas poprzednich debat.
Ostatnią szansą Hołowni na przeskoczenie Mentzena i zajęcie miejsce na podium prezydenckiego wyścigu będzie poniedziałkowa debata w TVP. Jeśli Hołownia wypadnie przeciętnie, to może zapomnieć o dobrym wyniku.
A jeśli w wyborach za tydzień wypadnie marnie, to otworzy puszkę Pandory — może nie utrzymać jedności w swej partii Polska2050.
Lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz już opowiada, że po wyborach powinna nastąpić zmiana formuły Trzeciej Drogi. Jeśli chłopi mówią o zmianie formuły, to znaczy, że będzie się działo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz