Waldemar Żurek to ostatnia nadzieja Donalda Tuska? Za tym tęsknił twardy elektorat KO [OPINIA]
Minister Waldemar Żurek ma pokazać, że rząd się nie poddał i zdolny jest jeszcze do politycznej ofensywy. Do tego, by zmusić prawicową konkurencję do obrony. Ale sam minister Żurek to za mało.
Waldemar Żurek rozpoczął urzędowanie z rozmachem. W trakcie pierwszej konferencji prasowej ogłosił, że zawiesił i zamierza odwołać 46 prezesów i wiceprezesów sądów. Powód? Zawieszeni awansowali dzięki rekomendacji neoKRS lub podpisali listy poparcia kandydującym do niej sędziom. Żurek od dawna głosił, że takie osoby sprzeniewierzyły się swoim obowiązkom sędziego, włączając się w projekt destrukcji konstytucyjnego porządku RP i niezależności trzeciej władzy. Powinny więc zostać za to ukarane, a przynajmniej nie piastować w sądach pozycji funkcyjnych.
PiS zareagował w przewidywalny sposób. Zbigniew Ziobro zarzucił Żurkowi, że łamie prawo, ignorując wyroki Trybunału Konstytucyjnego. Wezwał go też, by przywrócił prokuratora Dariusza Barskiego na stanowisko prokuratora krajowego (został on na nie nieprawidłowo powołany) grożąc obecnemu ministrowi odpowiedzialnością karną. W odpowiedzi Żurek stwierdził, że to Ziobro nieudolnie próbując reformować wymiar sprawiedliwości, wielokrotnie naruszył prawo i że to on poniesie za to konsekwencje.
Żurek to szansa, by pokazać, że rząd się nie poddał
Twardy elektorat KO jest zachwycony podobnymi działaniami nowego ministra – wystarczy przejrzeć portal X, by się o tym przekonać. Dokładnie tego oczekiwali od niego najbardziej zaangażowani w konflikt polityczny w Polsce wyborcy partii, od kilku miesięcy zarzucający Adamowi Bondarowi, że w rozliczaniu PiS jest zbyt miękki, zbytnio trzymający się litery prawa, pozbawiony politycznej wyobraźni. Ten elektorat tęsknił za takimi działaniami jak odwołanie Barskiego z prokuratury krajowej, aresztowanie Kamińskiego i Wąsika, czy przejmowanie TVP i liczy na to, że zawieszenie prawie 50 sędziów to dopiero początek.
Jak można zgadywać, właśnie dlatego Tusk powołał Żurka do rządu. Klęska Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich pogrążyła cały obóz rządowy w politycznym odrętwieniu. Patrząc na jego liderów, można było odnieść wrażenie, że nie mają pomysłów i energii, by walczyć z triumfującym po zwycięstwie Karola Nawrockiego PiS. Więcej – że tylko czekaj, aż Kaczyński z Konfederacją sięgną po władzę w 2027 r. – jeśli nie wcześniej.
Minister Żurek ma pokazać, że rząd się nie poddał, że zdolny jest jeszcze do politycznej ofensywy, do tego, by zmusić drugą stronę do obrony. Ma uspokoić wyborców, że koalicja nie zrezygnowała z rozliczeń PiS i z misji przywracania praworządności.
Czy Waldemarowi Żurkowi może się udać?
Pojawia się jednak pytanie, czy ministrowi Żurkowi może się udać? Czy ostatecznie nie zderzy się on dokładnie z tymi samymi barierami, co Adam Bodnar? Choć media czasem pisały o "odwołaniu" przez Żurka 46 sędziów, to tak naprawdę minister tylko ich zawiesił, a na ich odwołanie zgodę muszą wyrazić kolegia właściwych sądów. Co, jeśli się nie zgodzą?
Ustawa mówi o odwołaniu do KRS, ale jedyna KRS, którą dziś mamy, to neoKRS. A tej minister Żurek nie uznaje. Pytany o to przez Ewę Siedlecką z "Polityki" odpowiedział, że przepis o odwoływania się do kolegiów sądów nie korzysta z domniemania konstytucyjności, bo został przyjęty w momencie, gdy Polska nie miała działającego sądu konstytucyjnego za sprawą zainfekowania Trybunału przez sędziów dublerów. Żurek jest tu konsekwentny: od dawna głosi, że w sytuacji braku działającego Trybunału nie można zakładać, że ustawy są zgodne z konstytucją i sądy powinny w odniesieniu do każdego przepisu stosować ją bezpośrednio wobec sprzecznych z nią ustaw. Można więc spekulować, że najpewniej zignoruje takie opinie i uzna, że odwołanie było skuteczne.
Siedlecka na swoim blogu zadaje jednak ważne pytanie: co, jeśli zdymisjonowani z funkcji sędziowie odwołają się do sądów pracy, a te nie podzielą argumentów Żurka? W sytuacji, gdy jest w zasadzie pewne, że jakiekolwiek próby unormowania sytuacji w wymiarze sprawiedliwości zostaną zablokowane przez prezydenckie weta, ostatecznie o tym, czy działania ministra będzie można uznać za sukces, czy nie decydować będzie to, czy sądy w swoim orzecznictwie będą podzielać jego interpretację stanu prawnego w Polsce. Jeśli nie przekonają ich argumenty ministra, to jego działania łatwo będzie przedstawić PiS jako wyłącznie zwiększające chaos w systemie prawnym – co oczywiście będzie wyjątkową wręcz bezczelnością, biorąc pod uwagę to, w jakim stanie PiS zostawił sądownictwo.
Równie istotna, jak działalność Żurka jako ministra sprawiedliwości, będzie jego aktywność jako prokuratora generalnego. I tu mogą pojawić się problemy. W piątek media podały, że prokurator, który miał postawić Robertowi Bąkiewiczowi zarzuty za znieważenie funkcjonariusza w trakcie działalności "patroli obywatelskich", złożył, korzystając z przysługującego mu prawa, wniosek o wyłączenie go od wykonania tej czynności. Może to być jednostkowy przypadek niemający nic wspólnego z polityką. Ale może też być to sygnał, że prokuratorzy, obserwując sondaże, czekają na zmianę władzy i trudno będzie ich zmobilizować do rozliczeń PiS.
Rząd nie może wisieć na ministrze Żurku
Jeśli Żurkowi się nie uda, to wyborcy do reszty stracą wiarę w to, że obecny rząd jest w stanie rozliczyć PiS i przywrócić praworządność. Brak postępów Bodnara można było zwalić na jego "miękkość", zbytni legalizm, brak politycznego instynktu. Jeśli teraz nie uda się komuś, kto postrzegany jest jako znacznie bardziej "twardy", czy wręcz "rozliczeniowy radykał", to trudno to będzie koalicji usprawiedliwiać to np. tym, że Żurek jako sędzia nie zna specyfiki pracy prokuratury albo że koncepcja osoby spoza polityki na czele resortu sprawiedliwości jednak się nie sprawdziła.
Nie tylko z tych powodów rząd nie może wisieć wyłącznie na Żurku i jego rozliczeniach. Nawet w wymiarze sprawiedliwości wyborcy oczekują nie tylko rozliczeń z PiS. Chcą także, a może nawet przede wszystkim, by zakończyły się wreszcie spory o sędziów i zapanował stan pewności prawnej, i żeby sądy zaczęły po prostu działać sprawniej i szybciej. Dobrze, że Żurek od początku mówi o tym drugim problemie. Dla rządu ważne jest, by szybko wdrożył odczuwalne dla obywateli zmiany w tym zakresie.
Jednocześnie dla dużej grupy wyborców Ministerstwo Sprawiedliwości nie było pierwszoplanowym resortem za Ziobry, nie było za Bodnara i nie będzie za Żurka. Ci wyborcy oczekują od rządu, by zaczął skutecznie działać w takich obszarach jak ochrona zdrowia, budownictwo, edukacja, praca, ogólnie pojęta jakość życia, wreszcie bezpieczeństwo. W resortach odpowiadających za te obszary Tusk potrzebuje dziś ministrów gotowych działać równie odważnie, jak Waldemar Żurek. A do tego zdolnych przekonać wyborców, że lepiej radzą sobie niż alternatywa z PiS. Bez tego największe sukcesy na polu rozliczeń mogą nie wystarczyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz