"Wracamy". Wewnętrzny sondaż partyjny na biurku prezesa PiS, Kaczyński idzie po pełnię władzy, 30.08.2025


 

"Wracamy". Wewnętrzny sondaż partyjny na biurku prezesa PiS, Kaczyński idzie po pełnię władzy

Jarosław Kaczyński walczy, by w 2027 r. przejąć władzę samodzielnie, a nie w koalicji z Konfederacją. Wedle naszych informacji Nowogrodzka dysponuje wewnętrznymi sondażami, które dają na to nadzieję. Jest jednak warunek — PiS musi skończyć z miękką grą ze Sławomirem Mentzenem i Krzysztofem Bosakiem.

— Wracamy — mówi bez ogródek jeden z ważnych polityków PiS, mając na myśli przejęcie władzy w 2027 r. Jedyna wątpliwość? Samodzielnie czy w koalicji z Konfederacją.

PiS zamawia sondaże. "Wynik? I dużo, i mało"

O ostatnim zamówionym na potrzeby partii i korzystnym dla niej sondażu mówią nam sami politycy PiS. Ugrupowanie może w nim liczyć na poparcie na poziomie 35 proc. i wygrane wybory. To jednak za mało, aby mieć samodzielna większość.

Parlamentarzysta PiS: — To jest i dużo, i mało.

Dla przypomnienia, przy bardzo sprzyjających okolicznościach w 2015 r., kiedy lewica nie weszła do Sejmu, PiS zdobył 37,58 proc. poparcia. Wtedy oznaczało to samodzielną większość (235 mandatów na 460 w Sejmie). W 2019 r. PiS zdobył 43,59 proc. i dokładnie taką samą liczbę mandatów, co cztery lata wcześniej. Wiele zależy bowiem nie tylko od samego wyniku zwycięzcy, ale także od tego, ile zdobywają partie pod 5-proc. progiem.

35 proc. to wynik bez niezdecydowanych. Wynik taki jest powyżej średniej z sondaży publikowanych w mediach — w nich PiS i Koalicja Obywatelska mają wyrównane wyniki, zamieniają się pozycjami w zależności od pracowni.

Na Nowogrodzkiej panuje jednak przekonanie, że PiS jest niedoszacowane, więc doliczają sobie przynajmniej jeden punkt procentowy.

Wedle kalkulacji w centrali partii PiS może zdobyć samodzielną większość, uzyskując w wyborach 38,6 proc. głosów, 39 proc. to już pełna gwarancja. Nie przesądzamy, czy takie kalkulacje są trafne. Uzależnione są one zresztą od liczby list w wyborach do Sejmu i wyników innych komitetów — tego, ile ich wejdzie do Sejmu (a według aktualnych sondaży startujące osobno PSL i Polska 2050 wylądują pod progiem wyborczym).

Kaczyński wściekły na... PiS

Kaczyński jest teraz przekonany, że od samodzielnych rządów dzieli go niewiele. — Brakuje nam trzech punktów procentowych — mówi człowiek bliski Nowogrodzkiej.

Skoro ma to być tak niewiele, to prezes PiS chce walczyć o każdy punkt i szansę na samodzielne rządy. A nie w koalicji z Konfederacją czy nawet tylko jej częścią, bo to oznacza bycie na czyjejś łasce (Sławomira Mentzena, Krzysztofa Bosaka) albo konieczność brutalnego rozszarpywania Konfederacji.

Kaczyński więc mówi "nie" przekonaniu, jakie zapanowało w szeregach PiS, a mianowicie, że partia wróci do władzy, ale niezbędna jest koalicja z Konfederacją.

Inny polityk PiS dodaje: — Jarosław Kaczyński jest wściekły, bo widzi, że część partii już myśli: "wejdziemy w koalicję z Konfederacją i przejmiemy władzę". A przez to nie chce im się walczyć. Wszystkie sondaże pokazują, że wracamy do władzy, ale Kaczyński chce wrócić do niej samodzielnie.

To dlatego podczas objazdu po Polsce Kaczyński bije w Konfederację jak w bęben. W Gdański stwierdził, że jest gotowa dokonać "zdrady narodowej", bo zwłaszcza Mentzen nie wyklucza rozmów z Platformą Obywatelską o współpracy w przyszłości.

Dla innych polityków PiS sama krytyka Konfederacji jest zrozumiała, ale już to, jak jest ostra, budzi w szeregach partii zdumienie. Nasi rozmówcy z PiS, o czym pisaliśmy w "Newsweeku", dziwili się, że prezes przypuścił aż tak bezpardonową szarżę.

Jeden z posłów PiS tłumaczy to tak: — To proste. My chcemy rządzić sami. Jesteśmy niedoszacowani w sondażach. Konfederacja walczy o nasz najtwardszy elektorat, nie możemy im go oddać. Kaczyński zawsze dokonywał silnej polaryzacji. Sprawia, że jesteśmy my i oni. Nie możemy pokazywać, że Konfederacja to odnoga PiS.

PiS z Konfederacją. "To mógłby być dla nas junior partner"

Konfederacja notuje w sondażach nawet 15 proc. — tyle, ile zdobył Mentzen w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Nasi rozmówcy z PiS przekonują, że jest już taka część wyborców, która uznaje PiS i Konfederację za bratnie prawicowe partie, które w przyszłości miałyby stworzyć koalicję, a że nastroje społeczne przesuwają się w prawo, to ci wyborcy chcieliby zagłosować na Konfederację, bo chcą twardej linii. PiS obawia się takiego odpływu wyborców — stąd Kaczyński opowiada, że kiedyś miała być koalicja PO-PiS, ale zamiast zbudować z prezesem koalicję, Donald Tusk poszedł z nim na wojnę.

Polityk PiS: — Jeśli już mielibyśmy być w koalicji z Konfederacją, to oni musieliby być takim junior partnerem.

Inny: — Konfederaci nie chcą wykluczyć swojej koalicji z Donaldem Tuskiem. Dzięki temu możemy odbić Konfie część wyborców.

W wakacje PiS przygotowało "Deklarację polską". Pierwszym jej punkt brzmi: "Nie dla koalicji z Tuskiem i jego ludźmi. Żaden rząd, ani teraz, ani też nigdy w przyszłości nie będzie tworzony z udziałem sił politycznych Donalda Tuska. Za przestępcze działania antypolskie Donald Tusk i jego współpracownicy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności karnej i cywilnej". Mentzen odparł, że dokumentu nie podpisze, a Kaczyńskiego nazwał "gangsterem politycznym". W PiS byli z odmowy — na nią zresztą liczyli — zadowoleni, ale aż tak mocnego uderzenia Kaczyńskiego się jednak nie spodziewali.

Z Konfederacją Kaczyński walczy, a z Karolem Nawrockim współpracuje. Prezes PiS traktuje prezydenta jak narzędzie, które ma mu pozwolić wrócić do władzy. Sam prezes przyznał, że Nawrocki idzie jak taran.

W PiS — dowiadujemy się w kręgach Nowogrodzkiej — dostrzegają pewne mankamenty początku jego prezydentury. Pojawiło się pewne niezadowolenie z tego, jak wygląda PR i komunikacja Nawrockiego. Jeszcze przed Radą Gabinetową w Nawrockiego uderzyła fala krytyki za to, że jeździ nową limuzyną, określoną na wzór samochodu prezydenta USA mianem "bestii". PO krytykowała go, mimo że o zakupie zdecydowano przed wejściem Nawrockiego do Pałacu Prezydenckiego, a taką samą jeździłby Rafał Trzaskowski, gdyby wygrał. Niemniej Pałac z opóźnieniem zareagował na krytykę, co nie spodobało się na Nowogrodzkiej.

Onet


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz