piątek, 13 września 2013

"Imperator" o ojcu Rydzyku zbiera recenzje na prawicy. Terlikowski trochę chwali

"Imperator", biografia o. Tadeusza Rydzyka napisana przez dziennikarzy "Gazety Wyborczej", doczekała się pierwszych recenzji z prawej strony sceny politycznej.
"Imperator" to reporterska biografia twórcy Radia Maryja. Książka, autorstwa dziennikarzy "Gazety Wyborczej" - Piotra Głuchowskiego i Jacka Hołuba, otwiera nową serię wydawniczą "Reporterzy Dużego Formatu".

"Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk znów staje się celem przemysłu pogardy"

Dziennikarza serwis braci Karnowskich - wPolityce.pl, który napisał o książce zanim ją przeczytał, poirytował już sam tytuł. 

"W ich szalonej, odwracającej znaczenia narracji 'imperatorem' jest skromny kapłan, człowiek, który ze społecznych datków zbudował media służące dobru wspólnemu, Kościołowi i Polsce. Ojciec dyrektor Tadeusz Rydzyk znów staje się celem przemysłu pogardy" - pisze. Zdaniem autora (podpisanego gim) reporterzy "Gazety Wyborczej" powinni raczej "szklany pałac Agory" czy "pałac TVN" nazywać "imperium".

W tekście pod tytułem "Przemysł pogardy nie odpuszcza. 'Wyborcza' szykuje kolejny haniebny atak na wspaniałego człowieka, Ojca Tadeusza Rydzyka!" zauważa: "Dziś wchodzą na scenę publiczną ludzie wychowani we wspaniałym uniwersytecie Radia Maryja. A Telewizja Trwam stwarza szansę na choć odrobinę wolności i prawdy w świecie telewizji - pisze wPolityce.pl. - I ta właśnie szczelina wolności, wywalczona, wypracowana z takim trudem, nazywana jest 'imperium'. A prawdziwe imperia zbudowane w ciemny sposób pozostają nietykalne. Trudno powiedzieć, czy to bardziej żałosne, czy podłe. Podobnych kłamstw nazywanych prawdami będzie zapewne (pozwala to przewidzieć dotychczasowy dorobek autorów) w tej publikacji więcej".

"Zatrute pióra"

Jeszcze przed premierą w księgarniach "Imperatora" przeczytała Jolanta Tomczak z "Naszego Dziennika". Nie była zachwycona. Ale nie kryła, że po książkę sięgała z uprzedzeniami. Bo kiedyś zatruła się sałatką przyrządzoną według przepisu zaczerpniętego z "Gazety Wyborczej".

Po lekturze poczuła się w obowiązku "ostrzec i przed tą trucizną", za którą wydawca "życzy sobie 45 zł".

Zdaniem Tomczak bohater "Imperatora" i o. Rydzyk to dwie różne osoby. "Po przetrawieniu przez udręczone umysły Głuchowskiego i Hołuba wyszedł odrealniony wizerunek kogoś, kim można straszyć dzieci" - pisze.

Ale dostrzega też zalety biografii: "Autorzy musieli poszukać informacji o redemptorystach, ich charyzmacie, o świętych, objawieniach. Dzień w dzień słuchali Radia Maryja. Przestudiowali dziesiątki tekstów z "Naszego Dziennika". Nie stronili od Telewizji Trwam, doceniając zwłaszcza "Telewizyjny Uniwersytet Biblijny". Potrafią zacytować tę i ową homilię. To już jest coś!" - cieszy się Tomczak w recenzji zatytułowanej "Zatrute pióra".

"Ten człowiek był taki nachalny, taki niegrzeczny"





W ubiegłą środę do publikacji reporterów "Gazety Wyborczej" odniósł się też po raz pierwszy sam bohater książki. Zatelefonował do programu "Rozmowy niedokończone" w Radiu Maryja, w którym rozmawiano o etyce mediów i roli dziennikarza w III RP.

Na początku o. Rydzyk mimowolnie potwierdził jedną z cech przypisywanych mu w "Imperatorze" przez osoby, które miały z nim kontakt. Że ma doskonałą pamięć. Świetnie pamiętał spotkanie z jednym z autorów, którego nazwiska nie chciał wymienić (chodzi o Piotra Głuchowskiego). - Pamiętam, ten człowiek jest z naszej parafii z Torunia. Radia Maryja jeszcze nie było, zaczynaliśmy tu robić wszystko na tej działce. Siatki nie było, pozrywana była. Postawiliśmy pierwszy słupek, pierwsze anteny - a wtedy katolicy rządzili, a nie chcieli nam na to pozwolić, to było dopiero. To też ciekawe, co to byli za katolicy? - opowiadał. - Jestem w samochodzie, pojawia się człowiek, otwiera samochód wsiada do samochodu z przodu, obok kierowcy. Mignął mi jakimś papierem, że jest dziennikarzem "Gazety Wyborczej". Ja wtedy nawet nie wiedziałem, co to jest "Gazeta Wyborcza", bo nie mieszkałem w Polsce. I on o coś mnie pyta. Ale nie spodobał mi się styl, coś nieprzyjaznego, ten człowiek był taki nachalny, taki niegrzeczny po prostu - relacjonował ojciec Rydzyk. - Powiedział "będę pisał o was" - opowiada redemptorysta. - No i pisał. Cały czas pisze, mamy takich dyżurnych. Kłamstwo na kłamstwie.

Ojciec Rydzyk skarży się, że od 1997 r., czyli od kiedy Radio Maryja prowadzi monitoring, w "Gazecie Wyborczej" pojawiło się o stacji ponad 40 tys. wzmianek.

- 3 tysiące rocznie. Proszę sobie to pomnożyć przez nakład. Wszystko się nadaje do sądu - żali się redemptorysta. - Co to jest? Czy to jest demokracja? To różne karykatury, oczerniania. To między innymi ten tutaj, w Toruniu, mamy takiego i w Bydgoszczy, dwóch takich towarzyszy, to tak systematycznie. Ale jest ich więcej, ale ja nie będę tutaj mówił nazwisk, bo i po co.

"Niezamierzona apologia ojca Tadeusza Rydzyka"

Zanim "Imperator" pojawił się na półkach księgarń, portal Fronda.pl był dość sceptyczny. Tomasz Rowiński pisał: "Dziennikarze 'GW' dobrze piszą o Radiu Maryja. Nie uwierzę, póki nie zobaczę!".

W zupełnie innym tonie, dość niespodziewanie, wypowiadał się Tomasz Terlikowski. Książka Głuchowskiego i Hołuba przekonała go, że ojciec Tadeusz Rydzyk jest "współczesnym Rycerzem Niepokalanej, tak jak św. Maksymilian Maria Kolbe".

"Mam wrażenie, że, przy wszystkich politycznych, religijnych i dziennikarskich powodach, by nie przepadać za twórcą Radia Maryja, autorzy ulegli jego charyzmie" - pisze Terlikowski na portalu Fronda.pl w tekście "'Imperator', czyli jak 'Gazeta Wyborcza' wydała niezamierzoną apologię ojca Tadeusza Rydzyka". Jego zdaniem dziennikarze "Gazety Wyborczej" napisali książkę, która "choć nie jest hagiografią", może się przyczynić do poprawienia wizerunku ojca Tadeusza Rydzyka.

"Sami autorzy, i to w wielu miejscach cytując rozmówców, przyznają, i to jest chyba największe zaskoczenie dla tych, którzy znają ton publicystyki 'GW', że ojciec Tadeusz Rydzyk jest człowiekiem wiary, a nie polityki" - ocenia Terlikowski.

Ale i w tej recenzji pojawia się też łyżka dziegciu. "Ten apologetyczny wymiar 'Imperatora' (książka prostuje także kilka mitów, które wcześniej 'GW' wytrwale propagowała) nie powinien przesłaniać poważnych braków tej książki. Otóż od czasu do czasu jego autorzy, byleby tylko osłabić ciepły wizerunek, który wytrwale szkicują, wrzucają sugestie osobistej nieuczciwości" - ocenia Terlikowski.




Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz