I wszystko ubierają w hasła wypełniania obywatelskiego obowiązku, aktywności obywatelskiej. – Chcemy zaprosić warszawiaków do referendum, przekonać, by brali sprawy w swoje ręce – mówił Michałowi Falowi Artur Górski z PiS. Ale punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Zupełnie inaczej aktywność PiS wygląda 350 kilometrów na południowy zachód.
W Wadowicach także mieszkańcy organizują referendum. Chcą odwołania rządzącej od 1994 roku burmistrz Ewy Filipiak oraz Rady Miasta, zdominowanej przez jej zwolenników. Jednym z organizatorów referendum jest Mateusz Klinowski, działacz Inicjatywy Wolne Wadowice i bloger naTemat.
Układ zbudowany wokół burmistrz Ewy Filipiak i jej "rzecznika" Stanisława Kotarby rządzi Wadowicami od 20 lat, umiejętnie podszywając się pod spuściznę po Janie Pawle II i kolejne partie polityczne. (…) Do chóru głosów potępienia sypiących się im na głowę ze strony polityków dołączył właśnie Ireneusz Raś, szef Małopolskiej PO. CZYTAJ WIĘCEJ
O ile Platforma Obywatelska pokazała już wyraźnie, że "obywatelska" to mało znaczący przymiotnik w jej nazwie, PiS staje w rozkroku. Tam, gdzie jest im to na rękę wzywają do głosowania (Warszawa), a kiedy trzeba bronić lokalnego układu, nawołują do zostania w domach. Lokalni działacze ignorują nawet w tej sprawie dość niemrawe oświadczenie władz okręgu nr 12, do którego należą też Wadowice.
Szef Rady Miejskiej z ramienia PiS o decyzji przełożonych nie wiedział. Ale kiedy streściłem mu jej treść zapowiedział, że się jej nie podporządkuje. – To referendum to polityczna hucpa – przekonuje Zdzisław Szczur. – I chociaż siedziałem za demokrację, nie wybieram się na głosowanie. Wybory są za rok. Po co więc odwoływać władze? To po co w ogóle je powoływać? Referenda powinny być organizowane w konkretnych kwestiach – przekonuje.
Władzom okręgu zarzuca brak znajomości lokalnych realiów. – Nie wiedzą, jak tutaj wygląda sytuacja, skoro piszą takie głupoty. Nie podporządkuję się temu i poniosę konsekwencję. Trudno – mówi przewodniczący Rady w Wadowicach. Nie chce komentować referendalnej aktywności PiS w Warszawie, gdzie partia opowiada się za tym, co właśnie skrytykował. – Nie jestem prezesem Kaczyńskim, więc nie wypowiadam się o Warszawie. Każdy ma swój rozum i może zdecydować – dodaje.
Ale jak przekonują przeciwnicy polityczni radnego Szczura, jest inaczej. – Urzędująca burmistrz zawłaszczyła lokalne struktury zarówno PO, jak i PiS – członkowie tych partii to albo jej rodzina, albo przyjaciele, albo współpracownicy – relacjonuje Mateusz Klinowski. – Pomimo stanowiska władz okręgu lokalni działacze PiS namawiają do niebrania udziału w referendum. Powiesili w centrum baner "Precz z polityką lewicy i Inicjatywy Wolne Wadowice" – relacjonuje.
Baner w centrum Wadowic.•Fot. http://inicjatywawadowice.pl/
Politycy obu partii nie reagowali na ostrzegawcze apele lokalnych działaczy. – Informowaliśmy wiceprezes Szydło i prezesa Kaczyńskiego z PiS oraz przewodniczącego Rasia z PO, ale zupełnie ich to nie obchodzi. Ta współpraca PiS-u i PO w Wadowicach jest im na rękę – ocenia Klinowski. – Pani burmistrz sprywatyzowała struktury obu partii i wykorzystuje je do walki z referendum – dodaje.
Działacze Inicjatywy Wolne Wadowice informowali o takich działaniach Beatę Szydło, przewodniczącą okręgu i Jarosława Kaczyńskiego. Nie dostali żadnej odpowiedzi. Jeszcze przed wydaniem oświadczenia przez władze PiS w Chrzanowie, do bojkotu wzywał ich członek – wadowicki radny Krzysztof Salachna.
Dlatego też spokojny jestem o wynik referendum, bo wiem, że ludzie dla których głównym zadaniem samorządowców jest odpowiedzialność za gminę a nie wyłącznie polityczna hućpa, wygłupy z taczkami śmieci czy autopromocja z tubą – zbojkotują to referendum i nie wezmą w nim udziału CZYTAJ WIĘCEJŹródło: wadowice24.pl
Ale nie tylko w Wadowicach te dwie partie dają popis hipokryzji. Tego samego dnia co w Wadowicach odbędzie się referendum w sprawie odwołania prezydenta Słupska. Organizuje je lokalna Platforma Obywatelska i… wzywa do "Zmienienia Słupska".
Dwie największe partie, w imię partykularnych interesów, igrają z tak ważną sprawą, jaką jest frekwencja. Tak często słyszymy, że jest za niska, bo nie ufamy politykom. Patrząc na manewry wokół referendów w Warszawie, Wadowicach i Słupsku, widać już dlaczego.
Źródło: naTemat.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz