wtorek, 17 września 2013

Macierewicz donosi na prokuratorów wojskowych, Kleiber zaprasza na konferencję smoleńską


Choć eksperci Macierewicza skompromitowali się, przyznając w prokuraturze, że nie mają wiedzy ani kompetencji, prezes PAN nadal ich zaprasza na naukową konferencję "smoleńską"
Taka konferencja mogłaby się odbyć w Wyższej Szkole Oficerskiej Sił Powietrznych w Dęblinie (Szkoła Orląt). Pod patronatem prezesa PAN i za zgodą szefa MON - to jedna z rozważanych propozycji.

Mieliby wziąć w niej udział eksperci, członkowie Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych i naukowcy współpracujący z zespołem Antoniego Macierewicza (PiS). - Ponieważ spora część Polaków jest wciąż zdezorientowana w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej, nadal uważam, że ekspercko-naukowa konferencja jest potrzebna - mówi "Gazecie Wyborczej" prezes PAN prof. Michał Kleiber. I dodaje: - Konferencja odarta z emocji politycznych i jawna.

Wczoraj ujawniliśmy w tekście "Trzej zamachowcy", co zeznali w wojskowej prokuraturze trzej eksperci Macierewicza, profesorowie Wiesław Binienda, Jan Obrębski i Jacek Rońda.

To oni wspierają teorię, że pod Smoleńskiem doszło do zamachu na samolot prezydencki. Utrzymują, że skrzydło tupolewa nie mogło ucierpieć w zderzeniu z brzozą (Binienda) i że jeszcze w powietrzu doszło do wybuchów (Obrębski).

Jak pisemnie poinformował nas kpt. Marcin Maksjan, rzecznik wojskowej prokuratury, "żaden z nich nie przekazał materiałów i danych, które stanowiły podstawę do prezentowanych wcześniej wniosków". A swoich doświadczeń z lotnictwem dowodzili przed prokuratorami groteskowo, np. prof. Obrębski opowiadał, iż od dziecka interesuje się lotnictwem, sklejał modele samolotów, raz nawet siedział w kokpicie samolotu myśliwsko-bombowego Su-22, a gdy lata samolotami, to obserwuje, jak się zachowują skrzydła. Ponieważ prof. Obrębski jest autorem hipotezy dwóch wybuchów, śledczy pytali o jego doświadczenia w tej dziedzinie. Naukowiec odparł, że był świadkiem wybuchu w szopie.

Prof. Kleiber przyznaje, że nie wszyscy eksperci Macierewicza mają kompetencje, by brać udział w naukowej konferencji, ale już prof. Biniendę by zaprosił "ze względu na jego pozycję naukową".

Dęblińska konferencja miałaby być otwarta dla ekspertów i naukowców zajmujących się lotnictwem i katastrofami w powietrzu. Musieliby tylko dwa tygodnie wcześniej przesłać referat, który chcą wygłosić na konferencji. Kwalifikowałby je komitet naukowy, czyli m.in. dziekani uczelni technicznych i instytutów naukowych związanych z lotnictwem (m.in. Politechniki Warszawskiej, Wrocławskiej, Wojskowej Akademii Technicznej, Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych).

Na sali mogliby być tylko autorzy referatów. Inni zainteresowani mogliby śledzić dyskusje na żywo w internecie. To miałoby uchronić spotkanie przed polityką.

Macierewicz wstępnie się zgadza na konferencję naukową pod patronatem prezesa PAN, ale stawia warunki. Chce, by współprzewodniczącym był "jego" naukowiec. "Wprowadzenie dwóch współprzewodniczących zapewni transparentność debaty i pozwoli uniknąć dyskusji na temat bezstronności prowadzenia obrad" - napisał kilka dni temu w liście do Kleibera. No i domaga się, by w dyskusji mogli brać udział nie tylko autorzy referatów.

Maciej Lasek, szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych, członek b. rządowej komisji badającej smoleńską katastrofę, podtrzymuje chęć udziału w debacie. "Na straży standardów naukowej debaty organizowanej przez PAN będą stali pracownicy tej instytucji z jej prezesem. Jestem więc spokojny, że do naukowej dyskusji zostaną zakwalifikowane referaty poparte materiałem źródłowym i oparte na naukowej metodologii badań. Czy znajdą się wśród nich referaty opracowane przez ekspertów Macierewicza? Nie wiem, zobaczymy - napisał wczoraj w oświadczeniu. - Intencją prof. Kleibera jest zorganizowanie naukowej konferencji, a nie debaty. One rządzą się swoimi naukowymi prawami, gdyż są na nich prezentowane referaty naukowe. Antoni Macierewicz nie zna się na wypadkach lotniczych, ale zapewne wie, że nie można zastąpić naukowej konferencji organizowanej przez PAN debatą osób przedstawiających hipotezy katastrofy lotniczej niepoparte materiałami dowodowymi".

Macierewicz donosi

Antoni Macierewicz na nasz artykuł o kompromitacji jego ekspertów zareagował po swojemu: zaatakował wojskowych prokuratorów o popełnienie przestępstwa, czyli ujawnienie "Gazecie Wyborczej" tajnych - jego zdaniem - zeznań jego ekspertów, którzy musieli się przyznać prokuratorom, że nie mają cienia dowodu, iż na pokładzie prezydenckiego tupolewa doszło do wybuchu.

Szef MSZ Radosław Sikorski komentował w radiowej Trójce: - Macierewicz przez trzy lata zawracał ludziom głowę ekspertami, którzy są kompletnymi amatorami. Jego ekspertom uwierzyła jedna trzecia Polaków. Macierewicz był już politycznym trupem, aż ten Frankenstein został reanimowany przez Jarosława Kaczyńskiego, który chce go zrobić ważnym ministrem w swoim ewentualnym rządzie.

W odpowiedzi na zarzuty posła PiS we wtorek po południu prokuratura wojskowa ujawniła zeznania ekspertów Macierewicza.

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz