niedziela, 22 września 2013

Rektor Politechniki Warszawskiej: Współpracownicy Macierewicza nie są ekspertami


- Nie przewidziałem, że hipotezy smoleńskie będą tak oscylować. Teraz masa krytyczna została przekroczona i razem z rektorem AGH postanowiliśmy to przerwać. Tak, to być może był błąd, że tak późno - tak prof. Jan Szmidt, rektor Politechniki Warszawskiej tłumaczy, dlaczego dopiero teraz uczelnie odcinają się od działalności profesorów współpracujących z zespołem Macierewicza.
Agnieszka Kublik: Jaka była pana pierwsza myśl po lekturze protokołów z przesłuchań w prokuratorze wojskowej przez naukowców współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza?

prof. Jan Szmidt: Pani podejrzewa, że czytałem te protokoły? Nie, nie czytałem. Nie jestem fachowcem z tej dziedziny i zapewne niewiele by mi to dało. Nie mieszam się w politykę, a sprawa stała się polityczna, a nie merytoryczna.

Po prostu zewsząd słyszałem, że w tych protokołach w kontekście badań nad przyczynami katastrofy smoleńskiej pojawia się Politechnika Warszawska. Nazwa uczelni nie powinna się pojawiać w tym kontekście, bo ci profesorowie Politechniki nie reprezentują w tym przypadku uczelni. Nie prowadzą w naszej uczelni żadnych badań w tej sprawie, a reprezentują swoje poglądy. To nie jest tak, że jeśli się jest profesorem Politechniki, to znaczy, że zna się na wszystkim.

Smoleńskie hipotezy profesora z Politechniki Warszawskiej pojawiły się już wcześniej.

- Pyta pani, dlaczego dopiero teraz to oświadczenie? Bo po ujawnieniu przez prokuraturę protokołów wraz z rektorem AGH prof. Tadeuszem Słomką uznaliśmy, że trzeba jasno oświadczyć, że ci naukowcy nie prowadzą na Politechnice Warszawskiej i AGH żadnych badań związanych z tą katastrofą. Nasze uczelnie po prostu zostały potraktowane instrumentalnie, zostały wykorzystane w wojnie smoleńskiej.

Pan rozmawiał o tym kiedyś z prof. Janem Obrębskim?

- Nigdy. Co miałbym mu wyjaśniać?

To, że angażuje autorytet Politechniki w kłamstwa smoleńskie.

- Dopóki to nie eskalowało, uważałem, że nie ma potrzeby reagować. Teraz od wtorku, od publikacji protokołów, zaczęły się pojawiać pytania o zaangażowanie Politechniki we współpracę z zespołem Antoniego Macierewicza, zewsząd i codziennie. Nie mogłem ciągle tłumaczyć, że nie jest to prawdą. W takiej samej sytuacji znalazł się prof. Słomka. Wydaliśmy oświadczenie, by to jednoznacznie wyjaśnić, że ani Politechnika, ani AGH nie dostały w tym przypadku zlecenia na wyjaśnianie przyczyn tej katastrofy, chociaż mamy wielu naukowców, którzy posiadają kompetencje w tym zakresie.

A gdyby takie zlecenie Politechnika dostała, czy pan by prof. Obrębskiego skierował do takich badań?

- Nie, przecież jednoznacznie to napisaliśmy w oświadczeniu. Profesorowie współpracujący z zespołem Macierewicza nie zajmują się w swojej działalności naukowej na Politechnice wyjaśnianiem przyczyn katastrof lotniczych. Tym zajmują się naukowcy z wydziału mechaniki energetyki i lotnictwa (MEL) i ewentualnie z innych wydziałów mechanicznych.

Ponad rok temu prof. Wiesław Binienda gościł na Politechnice Warszawskiej i - jak sam opowiada - dostał od kolegów profesorów oklaski, gdy zaprezentował hipotezę tak zwanej "pancernej brzozy", czyli że skrzydło tupolewa nie mogło zostać uszkodzone w zderzeniu z brzozą.

- Nie wiem, czy to byli profesorowie Politechniki, i nie wiem, jak interpretować ich oklaski. Może np. docenili zdolności oratorskie prof. Biniendy?

Teraz zgodziłby się pan na wystąpienie Biniendy na Politechnice?

- Każdy z dziekanów ma prawo zapraszać, kogo uzna za celowe. Ja tego zabronić nie mogę. Mogę tylko mieć własne zdanie o tym, by nie wykorzystywać autorytetu naszej uczelni do akcji politycznej.

A może Politechnika powinna zorganizować konferencję naukową w sprawie katastrofy smoleńskiej?

- A w jakim celu? Naukowcy w tej sprawie już się wypowiedzieli. Jest raport rządowej komisji przygotowany przez ekspertów. Żaden z naukowców zajmujący się badaniem katastrof lotniczych nie podważył wniosków tego raportu. Ale gdyby któryś z dziekanów Politechniki chciał zorganizować konferencję na przykład pt. "Współczesne metody badania katastrof lotniczych", to nie widzę przeszkód. Na razie takiej inicjatywy nie ma.

Ucierpiał autorytet polskiej nauki i naukowców?

- Nie! Cóż to by był za autorytet, gdyby ucierpiał z powodu wypowiedzi publicznych kilku profesorów? Z punktu widzenia rektora Politechniki nie jest to oczywiście korzystne, bo nie służy przecież dobrze autorytetowi naszej uczelni.

Ale właśnie tym profesorom udało się przekonać co trzeciego dorosłego Polaka, że być może pod Smoleńskiem doszło do zamachu.

- A co my możemy zrobić? Możemy co najwyżej wszystkich kierować do raportu komisji Millera, gdzie wypowiadali się fachowcy, a nie naukowcy, którzy się tą dziedziną nie zajmują.

Może trzeba było takie oświadczenie wydać wcześniej?

- Szczerze? Nie przewidziałem, że te hipotezy smoleńskie będą tak oscylować. Teraz masa krytyczna została przekroczona i razem z rektorem AGH postanowiliśmy to przerwać. Tak, to być może był błąd, że tak późno.

Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz