Z informacji Radia RMF FM wynika, że do siedziby Banku BGŻ zadzwonił mężczyzna, który podał się za pełnomocnika o. Rydzyka. Najpierw zlecił kupno akcji jednej ze spółek, potem zlecił ich sprzedaż. Tak wyprał skradzione ojcu dyrektorowi 500 tys. zł. To nie pierwsza przypadek kradzieży pieniędzy Radia Maryja. Największa zdarzyła się w Bydgoszczy, w roku 1995, gdy datki nie wędrowały jeszcze za pośrednictwem poczty albo banku, lecz w walizkach i reklamówkach.
W 1995 roku plastikową siatkę zawierającą 217 tysięcy niemieckich marek (ówcześnie to ponad pół miliona złotych) ukradł z mieszkania współpracowniczki ojca dyrektora młody student teologii Michał W., określany też przez policję jako ''seminarzysta'' (złapano go dopiero w 2001 r.).
W trakcie śledztwa po kradzieży wyszło na jaw, że wiele takich reklamówek regularnie trafiało z toruńskiej rozgłośni przy ul. Żwirki i Wigury do bydgoskiego bloku przy ul. Czartoryskiego. Następnie były wywożone do Niemiec przez elektronika Piotra R. Ten kupował w Berlinie (sklep Alfred Knitter GmbH) sprzęt na potrzeby radia i przywoził go do Polski jako niepodlegającą ocleniu ''darowiznę na cele kultu religijnego''.
W trakcie śledztwa po kradzieży wyszło na jaw, że wiele takich reklamówek regularnie trafiało z toruńskiej rozgłośni przy ul. Żwirki i Wigury do bydgoskiego bloku przy ul. Czartoryskiego. Następnie były wywożone do Niemiec przez elektronika Piotra R. Ten kupował w Berlinie (sklep Alfred Knitter GmbH) sprzęt na potrzeby radia i przywoził go do Polski jako niepodlegającą ocleniu ''darowiznę na cele kultu religijnego''.
Prokuratura w Bydgoszczy wszczęła w związku z tym dwa nowe śledztwa: w sprawie nielegalnego wywozu dewiz za granicę (wtedy trzeba było mieć na to zezwolenia) i w sprawie uchylania się od cła. Prokurator chciał przesłuchać ''osoby zajmujące się w Radiu Maryja księgowością''. Ojciec dyrektor odmówił wskazania takich - i oba dochodzenia umorzono.
Jakie są kulisy ostatniego skoku na kasę Radia Maryja? Już raz o. Rydzykowi ukradziono reklamówkę, w której było ćwierć miliona marek. Historię kradzieży przeczytasz w "Gazecie Wyborczej" w środę 18 września.
W sprawie ostatniej kradzieży interweniowały już Komisja Nadzoru Finansowego, Bank BGŻ i Generalny Inspektor Informacji Finansowej. Sprawą zajęła się też prokuratura. Jak doszło do przestępstwa? Do Banku BGŻ w Warszawie, gdzie Radio Maryja ma swoje konto, zadzwonił mężczyzna, który przedstawił się jako pełnomocnik ojca Tadeusza Rydzyka. Znał m.in. hasła dostępu, wiedział, ile pieniędzy jest na koncie. Złożył dyspozycję kupna akcji jednej ze spółek giełdowych. Kiedy bank wykonał polecenie, tego samego dnia mężczyzna złożył dyspozycję sprzedaży akcji. W ten sposób doszło do wyprania ukradzionych z konta pieniędzy.
Według informacji rozgłośni Generalny Inspektor Informacji Finansowej zablokował konto, na które przelano skradzione pół miliona złotych. Prokuratura Okręgowa w Warszawie od wczoraj prowadzi śledztwo w tej sprawie. Dziennikarze RMF FM mieli usłyszeć w prokuraturze, że podejrzani są najbliżsi współpracownicy Rydzyka, bo złodziej znał zbyt dużo szczegółów dotyczących konta.
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz