środa, 18 września 2013

Samobójstwo ekspertów Macierewicza

Obnażanie fantasmagorii i pseudonaukowych tez w tak niezwykle ważnej i tragicznej sprawie jak katastrofa sprzed trzech lat nie jest aktem "terroryzmu medialnego". To poseł Macierewicz i jego eksperci terroryzują Polaków, próbując wbić im do głów zamachowo-spiskowe teorie.
Z wielkim hukiem poseł Antoni Macierewicz zwołał na środę posiedzenie swego parlamentarnego zespołu ds. wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, by publicznie odpowiedzieć na oszczercze - jego zdaniem - artykuły "Gazety Wyborczej". Oszczercze, bo obnażające całkowity brak lub niewielkie doświadczenie i wiedzę specjalistów Macierewicza w sprawie katastrof lotniczych i lotnictwa w ogóle. Oparliśmy je na zeznaniach samych profesorów, złożonych w wojskowej prokuraturze.

Szkoda, że ani eksperci, ani sam poseł Macierewicz nie czyta "Gazety", bo może wtedy nie kompromitowaliby się po raz kolejny. Dzień wcześniej pisałem, że z pewnością profesorowie są wybitnymi specjalistami - w swoich dziedzinach. I na nich powinni się skupić, bo gdy wchodzą w smoleńską mgłę, stają się - delikatnie mówiąc - mało poważni. Nie posłuchali.

Podczas posiedzenia zespołu oglądaliśmy więc reportaż - telewizji Trwam, oczywiście - ze świetnie wyposażonego laboratorium amerykańskiego Uniwersytetu Akron, gdzie pracuje prof. Wiesław Binienda. On sam z elokwencją opowiadał o urządzeniach, z których korzysta. Miało to podkreślić jego kompetencje. 

- Szkoda, że w Polsce są ludzie, którzy starają się obniżyć rangę polskich naukowców - stwierdził (cytaty za PAP). Artykuł w "Gazecie" nazwał "nieszczęśliwym wypadkiem ludzi, którzy starają się nazywać dziennikarzami". 

I wreszcie wypalił (brawo za uczciwość), że do dzisiaj nie ma rysunków technicznych Tu-154M, o co zwracał się m.in. do prokuratury! Podkreślam: nie ma rysunków technicznych maszyny, której katastrofę analizuje! Nie ma rysunków, ale przecież wszędzie pokazuje swoją "naukową" prezentację, że brzoza nie mogła urwać skrzydła! Co więcej - że to skrzydło niczym brzytwa przecina drzewo! 

Sam prof. Binienda zapewniał dziś, że ma pewność, iż używana przez niego metodologia jest prawidłowa. Jeśli więc ktoś chce obniżyć rangę polskich naukowców, to najlepiej wychodzi to samemu profesorowi.

Nie zawiódł inny ekspert Macierewicza prof. Jacek Rońda, który też przyjechał do Sejmu. To autor tezy o wybuchu bomby termiczno-paliwowo na pokładzie tupolewa. Doszedł do niej, oglądając zdjęcia rozrzuconych szczątków samolotu, przekazane mu przez Macierewicza. I na słowach posła, że elementy odpadały od maszyny dużo wcześniej, niż uderzyła w drzewa. Żadnych innych dowodów w ręku nie miał, na miejscu katastrofy nie był i się nie wybiera. - Boję się o życie, Rosja to bandycki kraj - stwierdził w TVN 24. Publikację "Gazety" skomentował tak: - To, co się stało, to dowód zdziczenia obyczajów w życiu publicznym, akt terroryzmu medialnego, niespotykanego w cywilizowanym świecie. 

Nie, panie profesorze, obnażanie fantasmagorii i pseudonaukowych tez w tak niezwykle ważnej i tragicznej sprawie jak katastrofa sprzed trzech lat nie jest aktem "terroryzmu medialnego". To poseł Macierewicz i jego eksperci terroryzują Polaków, próbując wbić im do głów zamachowo-spiskowe teorie. 

Najdobitniej o tym, jakie prof. Rońda ma pojęcie o wyjaśnianiu katastrof lotniczych, świadczą jego dzisiejsze słowa, że nie jest znowu takim laikiem, bo "stworzył platformę, która będzie wykorzystywana przez technologów do projektowania procesów spawania części silników turbinowych m.in. do samolotu F-16". Mówił to całkowicie poważnie.

W Sejmie nie pojawił się trzeci z ekspertów, których opisaliśmy na naszych łamach. Dzięki temu nie skompromitował się po raz kolejny. Bo przypomnę, że w prokuraturze prof. Jan Obrębski tak m.in. mówił: "wykonałem kilkaset godzin lotów odrzutowcami pasażerskimi jako pasażer, przyglądając się temu, jak pracują skrzydła i silniki samolotów w czasie lotu (...), w związku z czym czuję się dość kompetentny w tym zakresie".

Z ust Antoniego Macierewicza padły dziś słowa, że na profesorach "próbowano dokonywać papierowego zabójstwa". Nie, panie pośle, tu nie chodzi o zabójstwo, ale o samobójstwo.


Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz