sobota, 14 września 2013

Modzelewski: Wkurzyłem się. Teraz wasza kolej


W wolnej Polsce od początku gloryfikowano nierówność. Powtarzano, że rozwarstwienie jest nieodłącznym elementem rozwoju gospodarczego i że temu rozwojowi sprzyja, co jest nieprawdą - z profesorem Karolem Modzelewskim, historykiem, działaczem KOR-u i Solidarności, jednym z ojców założycieli III RP rozmawia Grzegorz Sroczyński


Grzegorz Sroczyński: "Nie siedziałbym za kapitalizm nie tylko osiem i pół roku, ale ani miesiąca, ani tygodnia. Nie warto" - powiedział pan na rocznicowym panelu w Stoczni Gdańskiej.

Karol Modzelewski: - Wkurzyłem się i powiedziałem.

Za kapitalizm bym nie siedział ani o niego nie walczył. On się zresztą sam robi, więc po co?

To za co warto siedzieć?

- Jeżeli nadstawiać tyłek, to w imię czegoś, co ma charakter ideału.

Solidarność to był ruch egalitarny. Jak się pan przyjrzy postulatom ze strajków sierpniowych oraz wszystkich kolejnych, a było ich potem od groma, to strajkujący domagali się większej równości. Jednym z pierwszych strajków po Sierpniu we Wrocławiu był strajk komunikacji miejskiej. Wie pan o co? Zastrajkowali z powodu podwyżki.

Chcieli podwyżki?

- Nie. Kierowcy we Wrocławiu zastrajkowali, że niesprawiedliwie podzielono podwyżki. Przeciwko sobie. Że trzeba im obciąć, a bardziej podnieść sprzątaczkom i mechanikom.

Dzisiaj to brzmi nierealnie.

- Dzisiaj wyrzuca się grupowo nauczycieli i w ich imieniu nikt nie strajkuje. Nawet inni nauczyciele.

Przyniosłem panu kilka wycinków z "Gazety" z tego roku. O, ten na przykład. W Warszawie prywatny deweloper zabrał szkole boisko. I zamierza na nim zbudować apartamenty. Dzieciaki nie mają wuefu, urzędnicy rozkładają ręce, a deweloper ma to gdzieś.

- Wstyd, że takie rzeczy się w Polsce dzieją.

W Polsce, którą nam urządzali Karol Modzelewski z Jackiem Kuroniem.

- Zgoda. Poczuwam się do winy.

Albo to. Poznański NeoBank kupował kamienice z lokatorami, po czym wynajmował bandytów, żeby się tych ludzi jak najszybciej pozbyć. Rąbanie drzwi, podrzucanie szczurów, wiercenie dziur w ścianach i zalewanie mieszkań fekaliami. Policja przyjeżdżała i rozkładała ręce: "Właściciel kamienicy może robić wszystko, święte prawo własności" - słyszeli lokatorzy. Co się z nami dzieje?

- AIDS pełnoobjawowe.

Czyli?

- Zanik ciał odpornościowych. Wirusy są zawsze w organizmie, tak jak źli i chciwi ludzie są w każdym społeczeństwie i w każdych czasach. Tyle że dziś panuje atmosfera, w której nikt się na nich nie wkurza, nie łapie ich za rękę i nie krzyczy: "Tak się nie robi!". Deweloper przejął boisko? No trudno, reprywatyzacja. Niech buduje, przecież chce zarobić, każdy by chciał zarobić.

W zdrowym społeczeństwie deweloper wie, że nie wolno zabierać dzieciom boiska. Bo ciała odpornościowe się odezwą i będzie silna reakcja społeczna. Jak prasa mu to wykryje i opisze, to nikt tych mieszkań nie kupi. Bo nie wypada.

To, że instytucje państwa nie reagują i dopuszczają do takich sytuacji oraz że policja rozkłada ręce i mówi "święte prawo własności", to zwykle nie wynika ze złych przepisów, tylko ze złej atmosfery społecznej. Z tego, co mają w głowach sędziowie, policjanci, urzędnicy samorządowi, dziennikarze, my wszyscy.

Karol z Krainy Rogatych Dusz - Adama Michnika opowieść o przyjaźni (cz. 1)


A co mamy w głowach?

- W wolnej Polsce od początku gloryfikowano nierówność. Powtarzano, że rozwarstwienie jest nieodłącznym elementem rozwoju gospodarczego i że temu rozwojowi sprzyja, co jest nieprawdą. Wpajano rodzącej się klasie średniej, że biedni i bezrobotni są sami sobie winni, bo leniwi i niezaradni. Że przecież wystarczy wykazać się inicjatywą, otworzyć small business. Najbardziej mnie wściekało, gdy tego typu mądre rady wygłaszano wobec ludzi porzuconych w blokach przy dawnych pegeerach. Albo wobec zwolnionych szwaczek w Łodzi. "Weźcie sprawy w swoje ręce". No jasne. Tak jakby każdy mógł otworzyć własną firmę niezależnie od okoliczności.

Z triady wolność, równość, braterstwo ponieśliśmy na polu tych dwóch ostatnich poważną porażkę. Wyszła nam tylko wolność. Ale bez równości i braterstwa jest zagrożona i może ograniczyć się do wolności przepływu kapitału finansowego.

Prof. Maria Jarosz szacuje, że obecnie na uczelniach publicznych mamy najwyżej 2 proc. studentów z ubogich rodzin. 2 proc.! Na bezpłatnych uczelniach publicznych studiują głównie dzieci z wielkomiejskich zamożnych domów, które było stać na korepetycje i lekcje angielskiego. Natomiast na gorszych uczelniach prywatnych - które zwykle są szwindlem i handlem dyplomami - studiują ubodzy za pieniądze. Jeśli w ogóle na te kiepskie studia uzbierają. Taką mamy równość szans.

Wprowadzić punkty za pochodzenie.

- To nic nie da. Jeśli dzieciaki z dawnych pegeerów nie mają na dojazd do miasta, w którym jest liceum, to co im po punktach?

No to jak?

- Trzeba by zbudować tanie bursy przy niektórych liceach, tanie akademiki przy uczelniach, wykupić im obiady i bilety miesięczne. I natychmiast ma pan efekt wyrównania szans.

Czy pan wie, co ostatnio wkurzyło młodych Brazylijczyków? Manifestowali przeciwko wydatkom na mistrzostwa świata w piłce nożnej. Brazylijczycy! Szli pod hasłem: "Nie chcemy nowych stadionów, chcemy bezpłatnych studiów". W Polsce takiego nacisku nie ma. Lepiej wyremontować ryneczek, postawić na nim fontannę, niż zbudować w miasteczku przy liceum bursę dla ubogich dzieci. Lepiej dwupasmówkę przez gminę puścić i jeździć po niej w wypasionych brykach na kredyt. A sprawy społeczne niech załatwią za nas różne charytatywne ciotki. Otóż ciotki tego nie załatwią, to musi robić państwo, polityka.

Kaczyński mówi, że to załatwi. Ogłosił właśnie, że będzie w Polsce wyrównywać szanse, obiecał podnieść pensje minimalne, obłożyć wreszcie podatkami hipermarkety i korporacje finansowe.

- Mówi. A potem nic nie robi. Jak był premierem, to zlikwidował stawkę podatkową dla najbogatszych.

A nie denerwuje pana, że Kaczyński kradnie lewicowe hasła?

- To niech się lewica po nie schyli. One leżą na ulicy.

Porozumienie PiS z ludźmi poszkodowanymi przez transformację nie polega na nadziei poprawy losu. To raczej wspólnota emocji negatywnych. Moim zdaniem ci ludzie już nie bardzo liczą na to, że Kaczyński wprowadzi Rzeczpospolitą Solidarną i coś im załatwi. Liczą wyłącznie na to, że wreszcie pogoni tych skurwysynów, którym się udało. Złodziei, którzy nam zafundowali Polskę taką, jaka jest.

Karol z Krainy Rogatych Dusz - Adama Michnika opowieść o przyjaźni (cz. 2)


Powiedzmy, że dyrekcja tej warszawskiej szkoły, której deweloper zabrał właśnie boisko, zaprosi pana - jednego z ojców założycieli III RP - na rocznicowy apel. I powiedzmy, że jakaś wyszczekana gimnazjalistka wstanie i powie: "Panie profesorze, walczył pan i co? Takie porządki w tej Polsce, że boiska nie mamy!". Co jej pan odpowie?

- Że nie wolno myśleć wyłącznie o świętym prawie własności, ale trzeba też pamiętać o braterstwie. I że teraz twoja kolei na poprawianie świata.

Ludzie działają, jak się wkurzą. Ze mną też tak zawsze było. Wkurzenie jest głosem sumienia. A sumienie - tak mi powiedział bardzo pobożny człowiek Seweryn Jaworski z Huty Warszawa, z którym siedziałem osiem miesięcy w jednej celi - jest głosem Boga. Czyli jak się wściekam, to pewnie Pan Bóg mi każe.

Teraz wygra Kaczyński i wbrew pozorom zaraz znajdzie koalicjantów. Już nie skieruje ostrza państwa policyjnego na rozmaitych komuchów, bo to jest passé, tylko na przykład na różnych prezesów. I zrzednie panu mina.

Wychłódnie mi - jak pan mówi.

- Tak jest. Wychłódnie panu cały ten rewolucyjny zapał, żeby gonić rozmaitych krzywdzicieli. Bo trzeba będzie bronić małych skurwysynów przed większymi skurwysynami, przed procesami 24-godzinnymi, przed politycznym CBA.

Nie.

- Tak właśnie będzie.

Nie. Odmawiam. Nie straszcie mnie już Kaczyńskim. Pan mi to robi, Michnik mi to robi, wszyscy rozsądni ludzie, których szanuję, już siódmy rok mi to robią. A potem idę i głosuję na różnych takich, którzy nawet bezpłatnych przedszkoli nie potrafią porządnie w Polsce załatwić. I ja już tak nie chcę, wypisuję się z tej zabawy.

- I będzie pan miał Kaczyńskiego.

Nie. Pójdę już.

- Wkurzył się pan. Świetnie. Pańska kolej.

A poza tym w Magazynie: 

Bądźcie ze mną jeszcze, żeby mi ten świat nie uciekł
Pożegnanie prof. Zygmunta Januszewskiego.
Polak nieszczęśliwy w swoim domku
Na przedmieścia wyprowadziły się setki tysięcy Polaków. Nie mają tam ani ciszy, ani spokoju, ani zieleni. Adam Leszczyński rozmawia z dr Katarzyną Kajdanek, autorką książki "Suburbanizacja po polsku"
Lady Birma
- Nie zapłaciłam żadnej osobistej ceny za opór przeciw dyktaturze. To był mój świadomy wybór. Za polityczny wybór nie należy oczekiwać nagrody - mówi birmańska noblistka Aung San Suu Kyi w rozmowie z Maciejem Stasińskim
Jestem wolnym człowiekiem
O czym wolno mówić w polskim Kościele? - rozmawialiśmy o tym w środę w warszawskiej redakcji "Gazety Wyborczej". Wśród gości był ks. Wojciech Lemański, zdaniem Adama Michnika "empiryczny dowód na istnienie Pana Boga"
A to Polska jedzie właśnie
Nie ma lepszego źródła wiedzy o naszym kraju niż zwykły pekaes z Trzebiatowa do Słupska albo przepełnione InterRegio z Konina do Poznania. Bez takich podróży byłbym ślepy - pisze Filip Springer. Wkrótce ukaże się jego książka "Wanna z kolumnadą. Reportaże o polskiej przestrzeni"
Związki nie na Powązki
Zamiast marginalizować związki, trzeba je wykorzystać. Tak jak to zrobił Tony Blair w Wielkiej Brytanii - z Juliuszem Gardawskim, szefem Instytutu Filozofii, Socjologii i Socjologii Ekonomicznej SGH rozmawia Michał Wybieralski
Chaos u bram Europy
Arabowie mają wolność, ale nie mają struktur politycznych. Na Bliskim Wschodzie czeka nas długi okres bardzo brutalnej transformacji politycznej - z prof. Gilles'em Kepelem, francuskim politologiem, ekspertem od krajów arabskich rozmawia Bartosz Wieliński
Źródło: Wyborcza.pl

2 komentarze: