wtorek, 3 września 2013

Biograf o. Rydzyka: Chcieliśmy dotrzeć do współpracowników. Najpierw musieliśmy się poznać, dopiero potem opowiadali

Tadeusz Rydzyk, jeden z najpotężniejszych duchownych w Polsce, znany jest tylko w takim stopniu, w jakim pozwoli nam się poznać. Piotr Głuchowski i Jacek Hołub postanowili poznać tę mniej znaną stronę Ojca Dyrektora. Jego biografia "Imperator" opowiada o człowieku, który jest otoczony papieskim kultem, żyje skromnie, ale zarządza milionami. Do tego jest pochłonięty "Dziełem", czyli misją rozwoju katolickich mediów. – Potrafi zadzwonić o 2 w nocy do swojej współpracownicy i spytać, czy nie śpi – mówi nam jeden z autorów książki.

Piszecie o ojcu Tadeuszu Rydzyku i jego mediach od lat. Kiedy uznaliście, że warto waszą wiedzę zebrać w książce?

Jacek Hołub: Po raz pierwszy pomyśleliśmy o napisaniu takiej książki 2-3 lata temu, wtedy pomysł zaświtał nam w głowie. Konkretne kształty wszystko przybrało pod koniec zeszłego roku, a na początku 2013 ostro zabraliśmy się do pracy. Ale materiały zbieraliśmy od kilku lat, mamy dziesiątki artykułów o Tadeuszu Rydzyku i setki godzin audycji z jego udziałem.

W jakim stopniu "Imperator" opiera się na starym materiale, a w jakim stopniu na nowych rozmowach z ludźmi z otoczenia Ojca Dyrektora?

Trudno to ocenić w procentach, ale podczas pracy nad tą książką każdy z nas spotkał się z co najmniej kilkoma osobami blisko współpracującymi z Tadeuszem Rydzykiem. Ja mam takich rozmów co najmniej kilkadziesiąt godzin. Poza tym była kwerenda w IPN-ie, abyśmy mogli zbadać informacje o działalności opozycyjnej.


Wasze badania potwierdziły tę opozycyjną kartę Ojca Dyrektora?

Rzeczywiście jest taki etap w działalności o. Rydzyka. Szczególnie ważna jest jego posługa w Szczecinku i wojna o krzyże. Namawiał wtedy młodzież do wieszania krzyży w szkołach, apelował o to z ambony. W tej sprawie spotkał się nawet z prymasem Wyszyńskim na audiencji, jaką zorganizował dla młodzieży. To zresztą było pierwsze spotkanie przyszłego dyrektora Radia Maryja z wysokim dostojnikiem kościelnym.

Poza tym w 1973 roku był inwigilowany przez służby specjalne. Prowadził wtedy zespół bigbitowy, w którym grał zresztą Jerzy Wenderlich, dzisiaj poseł SLD. Wtedy w czasie festiwalu Sacro Song zarówno o. Rydzyk, jak i zespół, byli inwigilowani. Starano się skłócić muzyków zespołu i zaburzyć przebieg festiwalu.

Jak udało się dziennikarzom "mediów mętnego nurtu", jak nazywa "Gazetę" Tadeusz Rydzyk, namówić jego współpracowników do rozmowy?

Zależało nam bardzo, aby dotrzeć nie do wrogów Ojca Dyrektora, ale ludzi, którzy go cenią, współpracują z nim. Nie postawiliśmy sobie za cel przedstawienia zmanipulowanego, negatywnego wizerunku szefa Radia Maryja. Chcieliśmy pokazać jaki jest w rzeczywistości. Najpierw poznawaliśmy się z naszymi rozmówcami, rozmawialiśmy jeszcze przed włączeniem dyktafonu. I w pewnym momencie oni mówili: "Ale ja nie mam wam do opowiedzenie żadnych skandalizujących szczegółów. Ojciec Rydzyk to naprawdę bardzo pracowity, mądry i spokojny człowiek".

My mówiliśmy, że takich relacji także chcemy wysłuchać, bo nie mamy zamiaru kreować rzeczywistości i wymyślać skandali. Ale nawet osoby mówiące o o. Rydzyku w samych superlatywach wymagały od nas zachowania absolutnej anonimowości. Nie tylko nie chciały ujawnić nazwiska, ale także faktów, które w jakikolwiek sposób pozwoliłyby ich zidentyfikować. Mówiły, że Ojciec Dyrektor ma bardzo dobrą pamięć i jest w stanie połączyć jakieś wydarzenie sprzed pięciu lat z wypowiedzią z książki. A wszyscy wiemy jak to środowisko zareagowałoby na rozmowę z dziennikarzami "Gazety Wyborczej".

A z samym Rydzykiem rozmawialiście?

Oczywiście poprosiliśmy o taką rozmowę. Najpierw wysłałem maila, a później tradycyjny list. Spodziewałem się, że nie dostanę odpowiedzi, tak jak inni dziennikarze z mediów, które są przez Rydzyka uznawane za wrogie. AI tutaj spotkało mnie zaskoczenie, bo dostałem list z odpowiedzią. (Hołub szuka kartki i odczytuje treść) Co prawda listu nie podpisał sam o. Rydzyk, tylko jeden z jego współpracowników, ale w kopercie był też święty obrazek. A na liście cytat Ojca Dyrektora o powstawaniu Radia Maryja. Szkoda, że nie mieliśmy okazji porozmawiać.

Bywają panowie na uroczystościach organizowanych przez Radio? Nie spotkało was to, co Ewę Żarską z Polsat News, która została pobita na Jasnej Górze?

Bywałem na urodzinach Radia Maryja, które co roku w grudniu są organizowane w Toruniu, ale nie afiszowałem się z tym, że jestem dziennikarzem, a tym bardziej z "Gazety Wyborczej". Tam panuje taka atmosfera, że lepiej nie pokazywać, że jest się dziennikarzem. Fotoreporterzy zwracają swoją uwagę tłumu kiedy tylko wyjmują z toreb profesjonalnie wyglądające aparaty.

Kiedy mieszkałem w Toruniu i przejeżdżałem autobusem obok siedziby Radia, kilkakrotnie byłem świadkiem jak starsze panie robiły znak krzyża. Rzeczywiście mają aż taki nabożny stosunek do Radia Maryja?

Przyjazd do Torunia to dla wielu tych ludzi jak wizyta w Mekce. Przecież to tam się wszystko zaczęło, stamtąd płyną wszelkie wskazówki. Przecież są ludzie, którzy słuchają Radia 24 godziny na dobę – budzą się przy jego dźwiękach i zasypiają. Na spotkaniach z Ojcem Dyrektorem pojawiają się głownie kobiety, one też dominują wśród audytorium stacji. Na urodzinach Radia Maryja śpiewa się piosenki o Rydzyku, mówi wiersze, są występy Kapeli znad Baryczy, z których najpopularniejsza to "Ojciec Tadeusz jak Prometeusz", opowiadająca o poszukiwaniu źródeł geotermalnych.


Atmosfera na spotkaniach w Toruniu jest bardzo podniosła, ale ta wspólnota jest bardzo zamknięta. Osoby z Polsatu czy TVN-u są narażone na nieprzyjemności. Ale całe szczęście taki niebezpieczny incydent zdarzył się tylko raz.

Ludzie, którzy pobili Ewę Żarską albo ci, którzy krzyczą do kamer TVN, to miarodajny obraz Rodziny Radia Maryja?

Oczywiście ekstrema są najbardziej widoczne, ale to środowisko różni się od innych ruchów społecznych, Jest bardzo jednolite i ma silnego lidera. Generalnie ci ludzie dzielą się na trzy grupy. Pierwsi słuchają Radia Maryja z powodów religijnych, by zmówić godzinki, koronkę czy wysłuchać mszy, bo nie mogą chodzić do kościoła. Kiedy tylko pojawia się polityka wyłączają radio, a niektórzy nawet dzwonią i proszą, żeby nie angażować się w publicystykę.

Druga grupa odwrotnie – szuka w radiu treści, których nie ma w "mediach mętnego nurtu", czyli frontalnej krytyki Platformy Obywatelskiej, Donalda Tuska, Bronisława Komorowskiego i głównych mediów. Trzecia grupa to ci, którzy włączają radio z obu tych powodów. Ale istotne jest, że liczba słuchaczy znacząco wzrosła po przejęciu rządów przez koalicję PO-PSL. Radio to dla nich miejsce sprzeciwu wobec władzy.

A dlaczego pan słucha Radia Maryja?

Nie jestem radiomaryjnym maniakiem ani masochistą. Lubię radio mówione, a w rozgłośni o. Rydzyka jest sporo publicystyki. Poza tym słucham TOK FM i Pierwszego oraz Trzeciego Programu Polskiego Radia. Mogę się nie zgadzać z tym, co słyszę w toruńskiej rozgłośni, ale wiele stawianych tam tez jest nowych, interesujących, pokazujących inne spojrzenie. W Polsce żyje ponad milion osób słuchających Radia Maryja, jeszcze więcej osób ma styczność z tymi poglądami, więc chcę poznać co i jak myśli ta spora grupa Polaków.

Jaki jest Tadeusz Rydzyk poza anteną, dla współpracowników i znajomych?

Jego współpracownicy mówią, że jest cichy, serdeczny, ale potrafi też wyrzucić kogoś za drzwi. Wymaga bezwzględnego posłuszeństwa i podporządkowania "Dziełu". Potrafi zadzwonić do swojej współpracownicy o 2 w nocy i spytać, czy nie śpi i zacząć o czymś rozmawiać. Albo w trakcie spotkania wyjść z pokoju i wrócić po trzech godzinach. I po tych trzech godzinach jego współpracownicy nadal czekają, co chyba dobrze pokazuje jego pozycję. Generalnie jak Ojciec Dyrektor ma zły nastrój, to schodzi mu się z drogi. Ale na co dzień w siedzibie Radia jest dobra atmosfera, sporo się żartuje, chociaż oczywiście w granicach dobrego smaku.

Jak reaguje na wyrazy umiłowania i niemal kult, jakim otaczają go słuchacze?

Podobno tego nie lubi i dystansuje się od takich zachować. Ale kiedyś abp Głódź powiedział, że o. Tadeusz lubi być doceniany. Niezależnie od tego, atmosfera na spotkaniach z nim jest rzeczywiście wyjątkowa. Nikt z żyjących hierarchów polskiego Kościoła nie cieszy się takim uwielbieniem tłumów. Można to porównać tylko do Jana Pawła II. Zresztą kiedyś pani chciała poprosić fotografa o zrobienie zdjęcia z Rydzykiem. Powiedziała: "Proszę mi zrobić zdjęcie z Ojcem Świę… Dyrektorem". To przejęzyczenie, ale znaczące. Pamiętam też, że kiedyś ofiarowano Rydzykowi obraz przedstawiający jego przytulanego przez Matkę Boską.

Rydzyk jest bardziej biznesmenem i organizatorem, czy liderem religijnym i politycznym?

Wszystkim po trochu, ale w jego przekonaniu poświęca się misji ewangelizacyjnej. Układy z PiS to nie polityka, ale służba misji. Telefonia komórkowa, która przynosi spore pieniądze, to przede wszystkim umożliwianie ludziom kontaktu. Wydawnictwo służy szerzeniu dobrej nowiny, a biznesy pozyskiwaniu na to pieniędzy.

Pewnie dzięki nim Tadeusz Rydzyk stał się zamożnym człowiekiem.

I tak i nie. Gdyby podsumować wartość inicjatyw stworzonych przez o. Rydzyka to są to pewnie dziesiątki, jeśli nie setki milionów złotych. Mamy radio, Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej, TV Trwam, sprzedaż odbiorników telewizyjnych, księgarnię z 8 tys. pozycji i sieć telefonii komórkowej. Ale na co dzień o. Rydzyk nie mieszka w ogromnej willi, ani nie jeździ Maybachem, który jest wymysłem wrogo nastawionych dziennikarzy. Mieszka w skromnej celi w swoim zakonie i korzysta ze służbowych samochodów. Jest też w stanie dać komuś kluczyki i powiedzieć, żeby przewiózł ulotki.

Z drugiej strony, kiedy jest gdzieś podejmowany, to z pompą i przepychem. Kiedy na przykład leci do Urugwaju na zaproszenie Jana Kobylańskiego, to oczywiście klasą biznes. Na miejscu też jest też przyjmowany na bogato.

No właśnie, kontakty z Janem Kobylańskim to chyba wyraźne potwierdzenie antysemityzmu zarzucanego Rydzykowi.

W książce przytoczono antysemickie wypowiedzi, zwłaszcza z pierwszej połowy lat 2000. Wtedy o. Rydzyk straszył, że do Polski przyjadą setki tysięcy Żydów, którzy dostaną paszporty w krajach Ameryki Łacińskiej. Można też przyjąć, że to, co się dzieje na antenie Radia nie dzieje się bez wiedzy Ojca Dyrektora. Dlatego na przykład antysemickie tyrady prof. Bogusława Wolniewicza czy Stanisława Michalkiewicza odbywają się za zgodą Rydzyka.

Ale w ostatnich latach Rydzyk bardzo się pilnuje i sam nie wygłasza antysemickich opinii. Także jego Radio odchodzi od takie tematyki. Po prostu zauważyli, że to im szkodzi. Można powiedzieć, że i Radio Maryja dotknęła poprawność polityczna.
Źródło: naTemat.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz