Prof. Janusz Czapiński powiedział dziś w TVN24, że jego stopień naukowy został "zohydzony". Jego dyskutant, prof. Antoni Dudek, dodał, że jesteśmy w Polsce w sytuacji bardzo dużego braku zaufania.
Prof. Czapiński pierwszy raz poprosił o to, żeby nie nazywać go profesorem w Poranku Radia TOK FM u Janiny Paradowskiej, gdyż jego tytuł się "zdegenerował". Zasugerował, że chodzi mu o profesorów współpracujących z zespołem Antoniego Macierewicza - prof. Rońdę i prof. Chrisa Cieszewskiego.
O odkryciach prof. Chrisa Cieszewskiego (który stwierdził, że brzoza w Smoleńsku została ścięta już 5 kwietnia) Janusz Czapiński powiedział później w TVN24: - Tego typu odkryć można dokonywać w nieskończoność. Jak już rozpali pan na kominku, to szuka pan kolejnego pola, żeby podtrzymać ten ogień. Cała ta historia smoleńska jest tak przedstawiana, żeby udowodnić tylko i wyłącznie, że był zamach. Ona jest rodzajem spoiwa dla tej grupy zwolenników PiS, która w tę teorię uwierzyła. Nie można im powiedzieć "przepraszam bardzo, pomyliliśmy się, wy też niesłusznie nam zaufaliście".
Antoni Dudek zauważył, że społeczeństwo polskie jest w sytuacji bardzo głębokiego kryzysu zaufania. Pochwalił prokuraturę za szybkie odniesienie się do rewelacji prof. Cieszewskiego. - Gdyby Komisja Wypadków Lotniczych reagowała tak od początku, może udałoby się ograniczyć liczbę osób, które wierzą w zamach. Ponieważ na początku było milczenie, one spowodowały powstanie tej sytuacji i trzeba będzie się z nią jeszcze długo liczyć - ocenił Dudek.
Zapytany o prof. Chrisa Cieszewskiego i jego rewelacji na temat brzozy ściętej 5 kwietnia, prof. Czapiński powiedział, że to wina "wiary w zamach": - Najgorsze, co mógłby zrobić człowiek wierzący, to znaleźć dowód, który wyprowadziłby go z tej wiary. Poza tym część z tych osób po prostu chciała zaistnieć.
Antoni Dudek przewidział, że skala katastrofy smoleńskiej będzie przyciągać i pobudzać do różnych rozważań bardzo wielu ludzi i przez kolejne lata będą się pojawiać kolejne hipotezy w tej sprawie.
O odkryciach prof. Chrisa Cieszewskiego (który stwierdził, że brzoza w Smoleńsku została ścięta już 5 kwietnia) Janusz Czapiński powiedział później w TVN24: - Tego typu odkryć można dokonywać w nieskończoność. Jak już rozpali pan na kominku, to szuka pan kolejnego pola, żeby podtrzymać ten ogień. Cała ta historia smoleńska jest tak przedstawiana, żeby udowodnić tylko i wyłącznie, że był zamach. Ona jest rodzajem spoiwa dla tej grupy zwolenników PiS, która w tę teorię uwierzyła. Nie można im powiedzieć "przepraszam bardzo, pomyliliśmy się, wy też niesłusznie nam zaufaliście".
Zapytany o prof. Chrisa Cieszewskiego i jego rewelacji na temat brzozy ściętej 5 kwietnia, prof. Czapiński powiedział, że to wina "wiary w zamach": - Najgorsze, co mógłby zrobić człowiek wierzący, to znaleźć dowód, który wyprowadziłby go z tej wiary. Poza tym część z tych osób po prostu chciała zaistnieć.
Antoni Dudek przewidział, że skala katastrofy smoleńskiej będzie przyciągać i pobudzać do różnych rozważań bardzo wielu ludzi i przez kolejne lata będą się pojawiać kolejne hipotezy w tej sprawie.
Źródło: TOK FM
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz