"Przestańcie blefować i nie manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów - nie kompromitujcie Polski" - napisali przedstawiciele zespołu do spraw wyjaśniania przyczyn katastrofy smoleńskiej. Prezentujemy pełną treść oświadczenia skierowanego przez nich do ekspertów z zespołu Antoniego Macierewicza.
- Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny zespół posła Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze sobą hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem - napisał Maciej Lasek w przesłanej mediom wiadomości. - Nie mógł tego zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma - dodał.
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych odniósł się do wczorajszej konferencji prasowej Antoniego Macierewicza, podczas której polityk stwierdził m.in., że "przyczyną katastrofy TU-154 był łańcuch wydarzeń zapoczątkowany przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie". Maciej Lasek opublikował w tej sprawie oświadczenie skierowane do Antoniego Macierewicza i członków jego zespołu. Poniżej prezentujemy jego pełną treść.
Komunikat Macieja Laska
"Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny, zespół posła Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze sobą hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Nie mógł tego zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma. Gdyby je miał, już dawno by je zaprezentował na jednej ze swoich licznych konferencji albo przesłał je w jednym z wielu zawiadomień do prokuratury, o których informuje.
Przypominamy, że tzw. eksperci posła A. Macierewicza nie byli w Smoleńsku, nie widzieli miejsca katastrofy, nie badali wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.
Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią. Jako członkowie państwowych instytucji, którzy zawodowo zajmują się lotnictwem, musimy reagować, gdy na oczach Polaków podejmuje się próby dyskredytowania osób zawodowo zajmujących się badaniem wypadków lotniczych. Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami niewiadomego pochodzenia.
Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia polskich instytucji państwowych i nauki. Dlatego ponownie zwracamy się do posła A. Macierewicza i jego zespołu - przestańcie blefować i nie manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów, nie kompromitujcie Polski i budujcie swoją polityczną karierę w innych dziedzinach.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem".
Szef Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych odniósł się do wczorajszej konferencji prasowej Antoniego Macierewicza, podczas której polityk stwierdził m.in., że "przyczyną katastrofy TU-154 był łańcuch wydarzeń zapoczątkowany przejęciem naprowadzania samolotu przez ośrodek decyzyjny w Moskwie". Maciej Lasek opublikował w tej sprawie oświadczenie skierowane do Antoniego Macierewicza i członków jego zespołu. Poniżej prezentujemy jego pełną treść.
"Mimo licznych zapowiedzi, po raz kolejny, zespół posła Antoniego Macierewicza na wczorajszej konferencji nie przedstawił żadnych dowodów na swoje liczne, często wykluczające się ze sobą hipotezy dotyczące przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem. Nie mógł tego zrobić, gdyż takich dowodów po prostu nie ma. Gdyby je miał, już dawno by je zaprezentował na jednej ze swoich licznych konferencji albo przesłał je w jednym z wielu zawiadomień do prokuratury, o których informuje.
Przypominamy, że tzw. eksperci posła A. Macierewicza nie byli w Smoleńsku, nie widzieli miejsca katastrofy, nie badali wraku ani zapisów rejestratorów lotów. Członkowie naszego Zespołu wchodzący w skład tzw. Komisji Millera wszystkie te elementy przeanalizowali. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że przyczyną katastrofy samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, przy nadmiernej prędkości opadania, w warunkach atmosferycznych uniemożliwiających wzrokowy kontakt z ziemią i spóźnione rozpoczęcie procedury odejścia na drugi krąg.
Doprowadziło to do zderzenia z przeszkodą terenową, oderwania fragmentu lewego skrzydła wraz z lotką, a w konsekwencji do utraty sterowności samolotu i zderzenia z ziemią. Jako członkowie państwowych instytucji, którzy zawodowo zajmują się lotnictwem, musimy reagować, gdy na oczach Polaków podejmuje się próby dyskredytowania osób zawodowo zajmujących się badaniem wypadków lotniczych. Jesteśmy świadkami politycznej gry opartej na m.in. manipulacjach zdjęciami, blefowaniu w mediach i posługiwaniu się materiałami niewiadomego pochodzenia.
Naszym zadaniem jest bronienie dobrego imienia polskich instytucji państwowych i nauki. Dlatego ponownie zwracamy się do posła A. Macierewicza i jego zespołu - przestańcie blefować i nie manipulujcie. Jeżeli nie macie żadnych dowodów, nie kompromitujcie Polski i budujcie swoją polityczną karierę w innych dziedzinach.
Zespół do spraw wyjaśniania opinii publicznej treści informacji i materiałów dotyczących przyczyn i okoliczności katastrofy lotniczej z dnia 10 kwietnia 2010 roku pod Smoleńskiem".
Prof. Jacek Rońda - "jajcarz" sezonu. Dziękuję, profesorze
17.10.2013
Drukuj
Panie prof. Rońda, serdecznie dziękuję. Do tej pory miałem drobne wątpliwości, czy eksperci zespołu Antoniego Macierewicza kłamią w żywe oczy, czy też, kierowani wiarą, odrzucają przeczące jej fakty. Pan, przyznając się, że kłamał, pozbawił mnie złudzeń. Zespołowi Macierewicza chodzi o grę, rodzaj zabawy z dziennikarzami i widzami, w sprawie katastrofy, w której zginęło 96 osób.
Do dziś błąkał się we mnie cień podejrzenia, że wiara w zamach ekspertów Macierewicza jest tak silna, iż - zgodnie z zasadą dysonansu poznawczego - odrzucają wszelkie informacje, które ich przekonaniu mogłyby przeczyć.
Spójrzmy na takiego Antoniego Macierewicza niedawno ośmieszono go tym, że jeden z jego ekspertów, jako koronny dowód przedstawiał zdjęcia sfałszowane przez rosyjskiego blogera. Zaraz potem Macierewicz zrobił konferencję prasową i przy innym zdjęciu udowadniał, że samolot nie uderzył w drzewo. Wołał przy tym: "przecież to widzicie", "przecież tego nie możecie nie widzieć", "tacy inteligentni dziennikarze muszą to widzieć". Przyznam, że ja nie widziałem, dostrzegałem za to w jego oku błysk prawdziwej wiary.
Po Pana, profesorze Rońda, wypowiedzi w Telewizji Trwam nie mam już wątpliwości. Tak, pan Antoni Macierewicz, eksperci z jego zespołu, po prostu kłamią. Kłamią rano, wieczorem, w południe, po południu i w nocy.
Powiedział pan, że w trakcie dyskusji po filmie Anity Gargas o katastrofie smoleńskiej wprowadził pan w błąd redaktora Piotra Kraśkę, twierdząc, że ma dowody, iż piloci nie zeszli poniżej 100 m (co było przyczyną wypadku).
Dziś w Telewizji Trwam stwierdził Pan, że oczywiście zeszli, ale jako że mówiła tak Komisja Millera, musiał pan tej tezie zaprzeczyć. Przyznał się Pan, że nie miał na to żadnych dowodów i kłamał Pan w żywe oczy, że je ma. Był Pan dumny, że w rozmowie w telewizji publicznej był Pan taki cwany, a ci przed telewizorem na tyle głupi, że panu wierzyli.
Dla Pana, panie profesorze, była to - jak się pan wyraził - taka gra z prowadzącym. Usprawiedliwiona przekonaniem, że ten redaktor Kraśko zapewne też prowadzi jakąś grę.
Nie przyszło Panu do głowy, że w ten sposób okłamuje Pan nie redaktora Kraśkę, ale miliony telewidzów siedzących przed ekranem, którzy mają nadzieję, że profesor, wychowawca młodzieży kieruje się zasadami prawdy, jakimś instynktem moralnym.
Od pewnego czasu, podobnie jak spora część widzów, traktuję posiedzenia zespołu Antoniego Macierewicza jak kabaret. Lepszy niż Mazurska Noc Kabaretowa i inne występy telewizyjnych "jajcarzy", którzy na wszystkich programach rozbawiają publiczność. Miałem wątpliwości, czy z tego wypada się śmiać. Przecież chodzi o straszną katastrofę, w której zginęło 96 osób.
Ale już wiem. Zespołowi Macierewicza chodzi o grę, rodzaj zabawy z dziennikarzami, widzami, z tymi, którzy wierzą i nie wierzą.
Zastanawiam się, po co Pan to robi? Rozumiem Antoniego Macierewicza, jemu chodzi o politykę. Zdobycie władzy dla jego partii i Jarosława Kaczyńskiego. To dlatego robi wodę z mózgu milionom Polaków.
Ale po co robią to naukowcy?
Czy uważają, że rola telewizyjnego trefnisia jest godniejsza niźli bycie profesorem szacownej polskiej uczelni Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie?
Spójrzmy na takiego Antoniego Macierewicza niedawno ośmieszono go tym, że jeden z jego ekspertów, jako koronny dowód przedstawiał zdjęcia sfałszowane przez rosyjskiego blogera. Zaraz potem Macierewicz zrobił konferencję prasową i przy innym zdjęciu udowadniał, że samolot nie uderzył w drzewo. Wołał przy tym: "przecież to widzicie", "przecież tego nie możecie nie widzieć", "tacy inteligentni dziennikarze muszą to widzieć". Przyznam, że ja nie widziałem, dostrzegałem za to w jego oku błysk prawdziwej wiary.
Powiedział pan, że w trakcie dyskusji po filmie Anity Gargas o katastrofie smoleńskiej wprowadził pan w błąd redaktora Piotra Kraśkę, twierdząc, że ma dowody, iż piloci nie zeszli poniżej 100 m (co było przyczyną wypadku).
Dziś w Telewizji Trwam stwierdził Pan, że oczywiście zeszli, ale jako że mówiła tak Komisja Millera, musiał pan tej tezie zaprzeczyć. Przyznał się Pan, że nie miał na to żadnych dowodów i kłamał Pan w żywe oczy, że je ma. Był Pan dumny, że w rozmowie w telewizji publicznej był Pan taki cwany, a ci przed telewizorem na tyle głupi, że panu wierzyli.
Dla Pana, panie profesorze, była to - jak się pan wyraził - taka gra z prowadzącym. Usprawiedliwiona przekonaniem, że ten redaktor Kraśko zapewne też prowadzi jakąś grę.
Nie przyszło Panu do głowy, że w ten sposób okłamuje Pan nie redaktora Kraśkę, ale miliony telewidzów siedzących przed ekranem, którzy mają nadzieję, że profesor, wychowawca młodzieży kieruje się zasadami prawdy, jakimś instynktem moralnym.
Od pewnego czasu, podobnie jak spora część widzów, traktuję posiedzenia zespołu Antoniego Macierewicza jak kabaret. Lepszy niż Mazurska Noc Kabaretowa i inne występy telewizyjnych "jajcarzy", którzy na wszystkich programach rozbawiają publiczność. Miałem wątpliwości, czy z tego wypada się śmiać. Przecież chodzi o straszną katastrofę, w której zginęło 96 osób.
Ale już wiem. Zespołowi Macierewicza chodzi o grę, rodzaj zabawy z dziennikarzami, widzami, z tymi, którzy wierzą i nie wierzą.
Zastanawiam się, po co Pan to robi? Rozumiem Antoniego Macierewicza, jemu chodzi o politykę. Zdobycie władzy dla jego partii i Jarosława Kaczyńskiego. To dlatego robi wodę z mózgu milionom Polaków.
Ale po co robią to naukowcy?
Czy uważają, że rola telewizyjnego trefnisia jest godniejsza niźli bycie profesorem szacownej polskiej uczelni Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie?
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz