sobota, 12 października 2013

"Niewyobrażalny budżet, wielka produkcja". "Pan Tadeusz" z 1928 cudem ocalał podczas wojny

Patrycja Wanat, 
04.11.2012
"Pan Tadeusz" - kadr z filmu Ryszarda Ordyńskiego (Fot. za youtube.com)
- "Pan Tadeusz" to największa polska produkcja okresu międzywojennego. Kosztował niewyobrażalnie dużo - mówi w rozmowie z TOK FM dyrektor Filmoteki Narodowej. Ten niezwykły film, który udało się ocalić podczas wojny, będzie można zobaczyć w Warszawie. Zainteresuje młodych widzów? - Wierzę, że tak. Gdy we Wrocławiu pokazaliśmy "Manię", zabrakło miejsc, ludzie siedzieli na ziemi. Nikt nie wyszedł.

Taśmy filmowe "Pana Tadeusza" zostały wywiezione z Polski w czasie II wojny światowej, część z nich dotarła do Filmoteki Narodowej w latach 50. Nic się z nimi nie działo aż do 2006 roku, gdy część brakujących rolek znalazła przez przypadek mieszkanka Wrocławia. Kopia była bardzo zniszczona. Prace nad jej rekonstrukcją ciągnęły się latami. Każda klatka została dokładnie wyczyszczona. Dzięki temu, po połączeniu wszystkich fragmentów, możemy oglądać teraz ponad 100 minut przedwojennego filmu.

"Pana Tadeusza" Ryszarda Ordyńskiego z 1928 roku będzie można zobaczyć już 9 listopada, podczas otwarcia długo remontowanego kina Iluzjon w Warszawie.

Co ciekawe, pierwsza premiera filmu, w 1928 roku, również odbyła się 9 listopada. Było to ogromne wydarzenie. Do sali Filharmonii, przy ul. Jasnej 5 w Warszawie, przybyli prezydent Ignacy Mościcki z Małżonką, marszałek Józef Piłsudski z rodziną czy ministrowie. Film cieszył się ogromnym zainteresowaniem, ciepło pisali o nim Zofia Nałkowska czy Antoni Słonimski. Czy zachwyci publiczność 84 lata później? Przekonamy się 9 listopada, film będzie można zobaczyć nie tylko w warszawskim kinie Iluzjon, ale też w czterdziestu wybranych kinach studyjnych w całej Polsce.

O "Panu Tadeuszu" rozmawiamy z dyrektorem Filmoteki Narodowej Tadeuszem Kowalskim.

Patrycja Wanat: Jak to się stało, że ten film, z 1928 roku, możemy w świetnej jakości znowu oglądać na dużym ekranie?

Tadeusz Kowalski: "Pan Tadeusz" to była chyba największa filmowa produkcja Polski okresu międzywojennego. Budżet tego filmu przekraczał pół miliona złotych. To niewyobrażalnie duża kwota, zważywszy że w owym czasie samochód kosztował około 2, 5 tysiąca złotych. "Pana Tadeusza" reżyserował bardzo znany twórca Ryszard Ordyński. Pobierał on nauki u legendarnego Maxa Reinhardta, który zabrał nam swego czasu Polę Negri, oferując jej angaż w teatrach berlińskich. Ordyński zrobił wiele znaczących produkcji w okresie międzywojennym. "Pan Tadeusz" też był popularny w okresie międzywojennym, no i niestety tak się nieszczęśliwie złożyło, że właściwie do lat 50. uznawano, że jego kopia została zagubiona. Mieliśmy jakiś drobny fragment ok. 600 metrów, a sam film trwał ponad 3 godziny w wersji oryginalnej.

To ile to jest metrów?

- Ponad 3 tysiące, więc zdecydowanie więcej niż mieliśmy. Okazało się jednak, że kopia, która została wywieziona w okresie rozpoczynającej się wojny, została przechowana i odnalazła się we Wrocławiu. Były to te fragmenty filmu, których my akurat nie mieliśmy. Choć i tak nie mamy, niestety, całości. Obecnie trwa on około 120 minut. Znaleziona kopia była w bardzo złym stanie, utrwalona na materiale łatwopalnym, trzeba z nią bardzo ostrożnie postępować. Uzyskaliśmy na szczęście fundusze europejskie na restaurację i rekonstrukcje filmów w Filmotece Narodowej no i wytypowaliśmy trzy filmy. Rok temu odnieśliśmy wielki sukces z filmem z Polą Negri "Mania", w tym roku jest to "Pan Tadeusz", w roku przyszłym będzie "Zew Morza" Henryka Szaro.


To jest jeden film na rok, więc przypuszczam, że koszty i ilość pracy są ogromne.

Każda klatka w zasadzie wymaga pracy. Jeżeli tych klatek jest sto kilkadziesiąt tysięcy, to znaczy, że sto kilkadziesiąt tysięcy razy trzeba się nad czymś zatrzymać, coś dokładnie obejrzeć, wykonać cały szereg czynności konserwatorskich. Jakość kopii, które wykonaliśmy w przypadku "Manii", już jest przedmiotem ogromnego zainteresowania za granicą i otrzymujemy szereg zapytań o możliwość pokazania tego filmu. Myślę, że z "Panem Tadeuszem" będzie podobnie. To jest najwyższa jakość pracy konserwatorskiej i restauracyjnej, jaką sobie można wyobrazić.

A muzyka? Skomponowaliście ją od podstaw?

Tak. To jest ciekawe, że w żadnych zapiskach, również w zapiskach Ordyńskiego, oryginalnych wspomnieniach z okresu produkcji, nie ma w ogóle żadnych odniesień do muzyki. Nie wyobrażam sobie, żeby tej premierze, która odbyła się w Filharmonii Narodowej, nie towarzyszyła muzyka, ale nie wiemy, ani kto ją komponował, ani jaka była to muzyka. Zaproponowaliśmy więc napisanie muzyki panu Tadeuszowi Woźniakowi, który z wielkim zapałem podjął się tego dzieła.

Czy to będzie ciekawe też dla współczesnego młodego widza? Czy ktoś, kto wyjdzie ze "Skyfall" i pójdzie na "Pana Tadeusza", będzie zainteresowany?

Bardzo ciekawe pytanie. I myślę, że tak, rekonstrukcja i zaglądanie w przeszłość zaczyna być niezmiernie interesujące dla młodych ludzi. Mamy duże grono sympatyków w portalach społecznościowych i mamy nadzieje, że ta młoda publiczność znajdzie dla siebie tutaj miejsce. Mogą zobaczyć, jak kiedyś robiono filmy. Dzisiaj pewne sceny w "Panu Tadeuszu", np. scenę z niedźwiedziem, zapewne zostałyby zrobione inaczej, ale wówczas były takie techniki i takie sposoby realizacji.

Przypomnijmy też sukces "Artysty", który był ogromnym zaskoczeniem podczas rozdania Oscarów. Ludzie zakochali się w tym filmie, który jest hołdem złożonym początkom kinematografii

Tak, to jest niezmiernie ciekawe. Nie tylko w Polsce, ale w ogóle na świecie, obserwujemy pewien renesans zainteresowania dawnym kinem. Od kilku lat bywam co roku na festiwalu Cinema Ritrovato w Bolonii. To jeden z największych festiwali poświęconych rekonstrukcjom filmowym i dawnemu kinu. Każdy pokaz gromadzi tam ogromną publiczność. Mam nadzieję, że w przyszłym roku pokażemy tam "Manię".

W tym roku na festiwalu Nowe Horyzonty pokazaliśmy "Manię" na wrocławskim rynku. Było ponad 2 i pół tysiąca osób. Młodzi ludzie siedzieli przed ekranem, na bruku, bo zabrakło krzeseł. Nikt nie wyszedł. To było fascynujące doświadczenie, które pokazuje, jak ogromny potencjał jest w dawnym kinie, ale trzeba temu nadać odpowiednią oprawę. Dawne kino nie może być oglądane w bardzo złych warunkach, traktowane marginalnie, z jakichś kopii, które są zupełnie nieczytelne. 
Źródło: TOK FM

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz