niedziela, 13 października 2013

Karnowski broni okładki "w Sieci": "Lis frontmanem brutalnego i wulgarnego ataku na Kościół"

Michał Wilgocki
 Drukuj
Tomasz Lis na okładce tygodnika
Tomasz Lis na okładce tygodnika "wSieci", Michał Karnowski (Fot. wsieci.pl, Sławomir Kamiński / AG)
- Widzieliśmy na przykładzie niedawnego łódzkiego mordu na działaczu PiS, że nakręcanie spirali medialnej nienawiści może mieć tragiczne skutki. Przestrzegamy przed tym - tak Michał Karnowski, publicysta i redaktor tygodnika "w Sieci", tłumaczy umieszczenie na jego okładce wizerunku dziennikarza Tomasza Lisa w nazistowskim mundurze.
W sobotę tygodnik "w Sieci" pochwalił się okładką najnowszego wydania, które ukaże się w poniedziałek. Jest na niej Tomasz Lis, redaktor naczelny konkurencyjnego "Newsweeka", przebrany w nazistowski mundur. W zakrwawionej ręce trzyma różaniec. Na okładce jest też pytanie: "Czy zatrzymają się dopiero wtedy, gdy zaczną ginąć księża?".

- Nie wydaje mi się sensowne tłumaczenie okładki. Jej przekaz jest jasny i precyzyjny, a zamieszczone w środku artykuły precyzują to, co chcieliśmy przekazać - mówi "Gazecie Wyborczej" Michał Karnowski, brat Jacka - naczelnego tygodnika "wSieci".


Dlaczego Lis? "Bo jest symbolem nagonki"

Zapytaliśmy, dlaczego spośród wielu dziennikarzy piszących i mówiących o problemie pedofilii w Kościele tygodnik Karnowskich na celownik wziął akurat naczelnego "Newsweeka"?

- Tomasz Lis jest w naszej opinii głównym frontmanem brutalnego i wulgarnego ataku na Kościół i symbolem nagonki mającej na celu zbudowanie w świadomości społecznej nieprawdziwej zbitki ksiądz-pedofil - mówi Karnowski. - Pedofilia to wstrętne zjawisko społeczne, z którym należy bezwzględnie walczyć, o czym wielokrotnie pisaliśmy na łamach i piszemy także w najbliższym numerze. Jednak budowanie przekazu, a to robi część mediów, że to wyłącznie problem Kościoła, tworzenie atmosfery nienawiści wobec księży, jest groźną manipulacją rodem z III Rzeszy i systemu komunistycznego. To także bardzo niebezpieczne, może doprowadzić do zabójstwa kapłanów - twierdzi redaktor "wSieci".

Zdaniem Michała Karnowskiego zjawisko pedofilii występuje we wszystkich grupach społecznych, a dziennikarze skupiają się tylko na Kościele. - I naszą okładką przeciw temu protestujemy.

Walka na rynku tygodników? "Nie! My wcale nie musimy szokować"

- Takie metody stosuje się, jeżeli nie można wygrać na rynku - ocenił tymczasem poseł PSL Stanisław Żelichowski w Radiu Zet. Według danych Związku Kontroli Dystrybucji Prasy w lipcu "Newsweek" sprzedawał średnio 131 tys. egz. egz., "wSieci" - 86 tys. egz. (za WirtualneMedia.pl).

- Nasza okładka nie ma żadnego związku z walką o pozycję rynkową naszego pisma. Tygodnik "w Sieci" ma wielką grupę wiernych czytelników, którzy cenią pismo za to właśnie, że zawsze stoi po stronie prawdy, Polski i Kościoła. Mamy stabilną pozycję i nie musimy się nikomu podlizywać ani co tydzień szokować, co właśnie robi pismo Lisa - broni się Karnowski.

Z kolei Tomasz Terlikowski na portalu Fronda.pl przypomina, że dziennikarze nie wymyślają afer pedofilskich w Kościele.

- Akurat tym razem, nie wchodząc w ocenę intencji i celów jakie sobie stawiają, Tomasz Lis i dziennikarze liberalnych mediów są tylko posłańcami złych informacji - twierdzi Terlikowski, który działanie tygodnika "w Sieci" nazywa "histerią".

Co na to Karnowski?

- Szanuję bardzo pana Tomasza Terlikowskiego, ale z uwagi na fakt, że jest autorem konkurencyjnego wobec "w Sieci" tygodnika ["Do Rzeczy" - przyp. red.] i częstym gościem programów telewizyjnych pana Tomasza Lisa, trudno jego opinię uznać w tym wypadku za rozstrzygającą - kontruje Michał Karnowski. - Wiem też, że Tomasz Terlikowski doskonale rozumie, że kontekst jakim się podaje informacje, częstotliwość powielania jej, pomijania innych, też jest manipulacją i właśnie z tym mamy do czynienia. Na pewno w kolejnej wypowiedzi doprecyzuje więc swój przekaz.

Proces? "Narażą się na śmieszność"

Michała Karnowskiego zapytaliśmy też o ewentualny proces, który może jego tygodnikowi wytoczyć Tomasz Lis.

- Każdy ma oczywiście prawo dochodzić swoich praw w sądzie. Wydaje się jednak, że taki ruch naraziłby autora okładki "Amok", gdzie pana Antoniego Macierewicza przebrano za Taliba, i wielu innych ohydnych prowokacji, na kosmiczną wręcz śmieszność. Ale to jego wybór - mówi Karnowski.


Źródło: Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz