11.10.2013 , aktualizacja: 12.10.2013 20:08
Wszyscy Polacy to warszawiacy, czyli dlaczego cały kraj potrzebuje wielkiej, pięknej i bezpiecznej stolicy
''Zakochaj się w Warszawie'' - głosi stołeczny slogan reklamowy. Mało skuteczny - polska stolica budzi emocje, ale ciągle za mało dobrych.
Po pierwsze, Polska nie znosi warszawki - zblatowanych polityków, biznesmenów, artystów, dziennikarzy. Dostaje drgawek, gdy słyszy o ''warszawiakach'' - zaradnych kombinatorach, którzy są w stanie sprzedać nawet kolumnę Zygmunta. Identyfikuje się z lekceważonymi ponoć w Warszawie ''słoikami'' - przybyszami z prowincji, którzy studiują lub pracują w stolicy i podróżują z rodzinnych domów z zawekowanym w słoikach mięsem.
Po drugie, Warszawa to nienasycony wampir, który zamiast krwi wysysa pieniądze, wszystkich i wszystko dookoła, dostaje to, co najlepsze. Wciąż tkwi w polskich głowach tużpowojenne hasło: ''Cały naród buduje swoją stolicę''. Gotyckie cegły z części rozebranego Arsenału we Wrocławiu oraz kamienic w Nysie i Lwówku Śląskim trafiły na stołeczną Starówkę. Kopia pomnika kondotiera weneckiego Bartolomea Colleoniego z przedwojennego Muzeum Miejskiego w Szczecinie jako ''mienie poniemieckie'' stanęła na dziedzińcu Akademii Sztuk Pięknych przy Krakowskim Przedmieściu.
Jest jeszcze trzeci mit: że ta pyszna krwiopijcza Warszawa jest brzydka, szara i nieprzyjazna.
A jaka jest prawda?
Po pierwsze, większość mieszkańców Warszawy to właśnie zasiedziałe ''słoiki'' z całej Polski (nie może być inaczej, bo podczas powstania warszawskiego Niemcy wymordowali albo wypędzili autochtonów), które nie mają nic wspólnego z elitarną warszawką, a ich zaradność polega na tym, że pracują równie ciężko jak pozostali Polacy.
Po drugie, hasło: ''Cała Polska buduje Warszawę'', należy zmienić na: ''Warszawa z Mazowszem pomagają budować Polskę''. Za 14 mld zł ''janosikowego'', które stolica i okolice oddały na rzecz biedniejszych samorządów.
Po trzecie, Warszawa jest coraz bardziej kolorowa, zielona, a powietrze tu czystsze niż w Krakowie.
Problem w tym, jak przekonać Polaków, że nie jest tak, jak myślą.
I że jeśli Warszawa będzie coraz piękniejsza, metropolitalna i konkurencyjna wobec europejskich stolic, zyskamy na tym wszyscy.
***
Warszawa musi rosnąć w siłę. Musi być coraz większa, piękniejsza i wygodniejsza.
Nie tylko dlatego, że to pierwsze wrażenie z Polski oficjalnych delegacji ze świata, koronowanych głów, VIP-ów, które powinno być dobre, a nie złe. Nie tylko dlatego, że do stolicy przyjeżdżają wszyscy niezadowoleni na protesty czy manifestacje, stąd potrzeba budowy obwodnicy, dojazdów autostradowych.
''Nie masz cwaniaka nad warszawiaka''
Warszawa powinna rosnąć, bo - jak przekonuje Benjamin Barber, autor ''Gdyby burmistrzowie rządzili światem'', nadchodzi czas wielkich miast.
Już teraz ich władze lepiej i szybciej niż państwowe rozwiązują problemy ekologiczne, mieszkaniowe, komunikacyjne. W miastach jest większa szansa na wyjście z biedy, awans społeczny, karierę niż na prowincji. Tu się żwawiej tworzy kultura. Tu łatwiej zacierają się różnice edukacyjne. Wielokulturowe miasta są siłą rzeczy bardziej otwarte na innych. Tu lepiej się komunikuje i współpracuje niż na wsi.
Jeśli Warszawa będzie wielka i silna, wszystkim nam się to opłaci - będziemy mieć wielkie miasto - wzór rozwiązywania problemów i wychodzenia z kryzysów społecznych, stolicę, której się nie powstydzimy, konkurencyjną wobec innych wielkich miast na świecie, miasto, w którym chętnie zamieszkamy lub je odwiedzimy, miasto wielokulturowe i tolerancyjne. Miasto bogate, które swoim bogactwem podzieli się z biedniejszą prowincją; metropolię, która cywilizacyjnie pociągnie za sobą uboższych.
Każdy Polak powinien mieć szansę zamieszkać w Warszawie, odnaleźć w niej swoje miejsce i czuć się u siebie. Dziś w porównaniu z europejskimi stolicami Warszawa - choć największa w Polsce - jest śmiesznie mała. Mieszka tu mniej niż 5 proc. populacji kraju, za granicą jest to przynajmniej 10-20 proc., a w przypadku Aten, Budapesztu czy Rygi - ok. 30 proc. (mowa o obszarze metropolitalnym, aglomeracji lub mieście wraz z przedmieściami).
Warszawa byłaby naprawdę wielka wtedy, gdyby zamieszkało w niej przynajmniej 4 mln, a najlepiej z 10 mln Polaków.
Łatwo krzyknąć: zapraszamy do nas. Ale jak sprawić, żeby Warszawa była miastem, w którym się będzie dobrze żyło? Żebyśmy chcieli je odwiedzać i do niego wracać? I żeby stanęła w szranki z wielkimi metropoliami?
By ziścił się sen o Warszawie sprzed 75 lat?
***
Dokładnie 75 lat temu, prezydent miasta Stefan Starzyński z prezydentem Polski Ignacym Mościckim otwierali w Muzeum Narodowym wielką ekspozycję ''Warszawa wczoraj, dziś, jutro''.
Stała się mitem przekazywanym z pokolenia na pokolenie - przedziwnym snem o Warszawie, który wciąż nie może się ziścić. Zamordowany przez Niemców w 1939 r.Stefan Starzyński był wielkim prezydentem. Kreślił wizje, które są realizowane do dziś - mosty przez Wisłę, system szybkiej kolei miejskiej powiązany z metrem.
Czas takich wielkich wizji właśnie się kończy. Za kilka lat najważniejsze twarde inwestycje - arterie, mosty i infrastruktura - będą gotowe.
Już dziś w Warszawie można pić wodę wprost z kranu, to jest miara cywilizacyjnego przełomu - jak w bogatym Oslo czy w Kopenhadze.
Trwa budowa II linii metra. Warszawa jest rozkopana, fakt, ale za to w przyszłym roku będziemy mieć dwie linie: długą i krótką. Mało, jeśli porównywać się z zachodnimi metropoliami. Dużo, bo żadne inne miasto w Polsce nie ma kolejki podziemnej.
A skąd biorą się ''słoiki''? Z rynku pracy. W całej Polsce jest ok. 6 mln metrów kwadratowych biur, z czego 4 mln m kw. w Warszawie, tu jest ogromna koncentracja siedzib firm globalnych i krajowych, największe mrowisko białych kołnierzyków. Nowoczesne powierzchnie handlowe od Tatr do Bałtyku, między Odrą a Bugiem, to ok. 3 mln m kw., co trzecia z nich znajduje się w stolicy.
***
Mimo to ciągle jesteśmy sfrustrowani i niezadowoleni. Bo wielkie inwestycje to nie wszystko. W Warszawie nie żyje się łatwo. Diabeł tkwi w szczegółach.
* Obwodnicy mamy tylko pół. * Deweloperzy ''produkują'' dziś coraz więcej coraz mniejszych lokali, ale ich ceny są wciąż zaporowe dla większości młodych ludzi. * 2 tys. oddanych w ostatnich kilku latach lokali komunalnych to kropla w morzu potrzeb.
To tylko kilka punktów z długiej listy warszawskich uciążliwości i zaniedbań.
Takie urządzenie przestrzeni publicznej, by łatwo było się w niej poruszać ludziom starym, niepełnosprawnym, matkom z dziećmi w wózkach, szybkie reagowanie na potrzeby kulturalne i społeczne ludzi: młodych i starych, biednych i bogatych - to dziś wyzwania dla ludzi rządzących miastem.
By ziścił się sen o Warszawie sprzed 75 lat?
***
Dokładnie 75 lat temu, prezydent miasta Stefan Starzyński z prezydentem Polski Ignacym Mościckim otwierali w Muzeum Narodowym wielką ekspozycję ''Warszawa wczoraj, dziś, jutro''.
Stała się mitem przekazywanym z pokolenia na pokolenie - przedziwnym snem o Warszawie, który wciąż nie może się ziścić. Zamordowany przez Niemców w 1939 r.Stefan Starzyński był wielkim prezydentem. Kreślił wizje, które są realizowane do dziś - mosty przez Wisłę, system szybkiej kolei miejskiej powiązany z metrem.
Czas takich wielkich wizji właśnie się kończy. Za kilka lat najważniejsze twarde inwestycje - arterie, mosty i infrastruktura - będą gotowe.
Już dziś w Warszawie można pić wodę wprost z kranu, to jest miara cywilizacyjnego przełomu - jak w bogatym Oslo czy w Kopenhadze.
Trwa budowa II linii metra. Warszawa jest rozkopana, fakt, ale za to w przyszłym roku będziemy mieć dwie linie: długą i krótką. Mało, jeśli porównywać się z zachodnimi metropoliami. Dużo, bo żadne inne miasto w Polsce nie ma kolejki podziemnej.
A skąd biorą się ''słoiki''? Z rynku pracy. W całej Polsce jest ok. 6 mln metrów kwadratowych biur, z czego 4 mln m kw. w Warszawie, tu jest ogromna koncentracja siedzib firm globalnych i krajowych, największe mrowisko białych kołnierzyków. Nowoczesne powierzchnie handlowe od Tatr do Bałtyku, między Odrą a Bugiem, to ok. 3 mln m kw., co trzecia z nich znajduje się w stolicy.
***
Mimo to ciągle jesteśmy sfrustrowani i niezadowoleni. Bo wielkie inwestycje to nie wszystko. W Warszawie nie żyje się łatwo. Diabeł tkwi w szczegółach.
* Obwodnicy mamy tylko pół. * Deweloperzy ''produkują'' dziś coraz więcej coraz mniejszych lokali, ale ich ceny są wciąż zaporowe dla większości młodych ludzi. * 2 tys. oddanych w ostatnich kilku latach lokali komunalnych to kropla w morzu potrzeb.
To tylko kilka punktów z długiej listy warszawskich uciążliwości i zaniedbań.
Takie urządzenie przestrzeni publicznej, by łatwo było się w niej poruszać ludziom starym, niepełnosprawnym, matkom z dziećmi w wózkach, szybkie reagowanie na potrzeby kulturalne i społeczne ludzi: młodych i starych, biednych i bogatych - to dziś wyzwania dla ludzi rządzących miastem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz