14.10.2013
Hanna Gronkiewicz-Waltz zachowała stanowisko, ale czy warszawskie referendum można uznać za jej zwycięstwo? Co wynik głosowania oznacza dla jej konkurentów, a co dla szefów PiS i PO? Nasi dziennikarze wskazali wygranych i przegranych tego referendum.
Hanna Gronkiewicz-Waltz zachowa stanowisko prezydent Warszawy - tak wynika z badania exit poll przeprowadzonego przez TNS Polska dla stacji TVN. Choć ci, którzy wzięli udział w referendum w stolicy, w 95 proc. opowiedzieli się za odwołaniem prezydent, to referendum prawdopodobnie będzie nieważne. Sondażowo wzięło w nim udział tylko 26,8 proc. - do uznania go za wiążące zabrakło niewiele ponad 2 proc. Co to oznacza dla polityków, którzy zaangażowali się z referendum?
Wyniki referendum komentują:
Paweł Stremski: Wygrana. Zachowała stanowisko, mimo że problemy Warszawy ostatnich miesięcy (zamknięty tunel Wisłostrady, potop na trasie AK, porażka wprowadzenia ustawy śmieciowej, opóźnienia w inwestycjach, kontrowersje kadrowe w ratuszu) dały jej przeciwnikom do ręki argumenty mocne jak nigdy wcześniej. Dodatkowo zmagała się też ze spadającymi notowaniami PO. Sukces tym większy.
Monika Margraf: Wygrana. Gdyby przegrała to referendum, warszawiacy najpewniej za rok i tak przywróciliby ją na urząd. Referendum stałoby się jednak największą od 2007 wizerunkową porażką Platformy, a Gronkiewicz-Waltz - twarzą tej porażki. Kampania referendalna pokazała też, że Gronkiewicz-Waltz umie się zmobilizować i wprowadzać zmiany, gdy czuje się zagrożona, przez co mogła zyskać parę punktów wśród warszawiaków.
Michał Protaziuk: Zdecydowanie wygrała. Pozostanie na stanowisku, sondaże oraz wynik wskazują, że ma trzecią kadencję w kieszeni. W czasie kampanii nie wykluł się żaden polityk mogący jej zaszkodzić.
Piotr Markiewicz: Przegrała. Przez ostatnie tygodnie została politycznie przeczołgana przez niemal wszystkich: Guziała, Glińskiego, Kaczyńskiego, zwykłych warszawiaków, komentatorów. I do tego prezydent Warszawy zaczęła ustępować - co pokazało słabość jej dotychczasowej metody sprawowania urzędu.
Michał Wojtczuk: Wygrana. To referendum ewidentnie jest zwycięstwem Gronkiewicz-Waltz. Czy zwycięstwo jest słabe, czy silne - nie ma znaczenia, jeżeli pani prezydent pozostaje przy władzy do końca kadencji.
Paweł Stremski: Mimo wszystko wygrany. Stworzył egzotyczną polityczną koalicję, której prawie udało się odwołać prezydent Warszawy. Z lokalnego działacza w kilka miesięcy stał się rozpoznawalnym politykiem. Mimo że PiS skutecznie podpiął się pod akcję referendalną i odwrócił uwagę od Guziała, to w referendalny wieczór to burmistrz Ursynowa stał się twarzą sprzeciwu wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. Po ogłoszeniu wyników przemawiał jak ktoś, kto wygrał i osiągnął swój cel.
Monika Margraf: Wygrany, choć wciąż jest polityczną wydmuszką. Akcja referendalna miała go wypromować i to się udało, mimo że w ostatnich tygodniach kampanię przejął PiS. Guział, który wcześniej był tylko lokalnym burmistrzem, stał się rozpoznawalny poza Warszawą. Nieźle wykorzystał też moment tuż po ogłoszeniu wyników: gdy prezes PiS zrezygnował z wystąpienia, Guział znów wszedł w rolę głównego organizatora referendum. Pytanie, jak teraz wykorzysta swoją rozpoznawalność.
Michał Protaziuk: Przegrał potrójnie. Po pierwsze najpewniej referendum będzie nieważne. Po drugie w czasie kampanii dał się zepchnąć na drugi plan przez PiS. Po trzecie, wszystko wskazuje na to, że jedna z najgorszych frekwencji była w jego dzielnicy. Wstyd.
Piotr Markiewicz: Przegrany w Warszawie i... wygrany w skali całego kraju. Mieszkańcy stolicy (szczególnie Ursynów) pokazali Guziałowi, że nie jest on realnym konkurentem dla Gronkiewicz-Waltz. Było to widać szczególnie w sondażach przed referendum, gdzie większość pytanych jako najlepszego kandydata na prezydenta stolicy wskazywała... Gronkiewicz-Waltz. Z drugiej strony, dzięki rozpętaniu referendum, niemal wszyscy usłyszeli o Guziale - młodym polityku, otwartym na dialog, niezaszufladkowanym i nieprzyklejonym do Prawa i Sprawiedliwości. To daje mu całkiem niezłą pozycję startową do polityki ogólnokrajowej.
Michał Wojtczuk: Wygrany. Guział niewątpliwie dzięki referendum stał się znany. Nie jestem pewien, czy przypadkiem właśnie to nie było jego zasadniczym celem. Jeżeli tak, może być z siebie zadowolony. Wyrobił sobie pozycję startową przed wyborami 2014 r. Musi tylko zdecydować się, czy chce być kandydatem prawicy, liberałów czy centrolewicy - z wszystkimi w tej kampanii flirtował, i z wszystkimi się skłócił.
Paweł Stremski: Zdecydowanie przegrany. Jako potencjalny kandydat PiS na prezydenta Warszawy tylko wzmocnił swój marionetkowy wizerunek. W trosce o sprawy Warszawy nie był wiarygodny. Jego pozycję najlepiej podsumowuje krążący na Twitterze żart, że jedyna funkcja, na którą nie był jeszcze przymierzany to funkcja prymasa Polski.
Monika Margraf: Przegrany z kretesem. Choć samemu PiS-owi udało się zagrozić Platformie w jej twierdzy, prof. Glińskiemu, mimo intensywnej promocji, idzie coraz gorzej: wg sondaży nie ma szans w wyborach na prezydenta Warszawy nie tylko z obecną prezydent, ale i z Ryszardem Kaliszem. Zaczyna też tracić klasę. Prezes PiS może go wymienić, gdy tylko znajdzie lepszego "technicznego kandydata" na wszelkie możliwe stanowiska.
Michał Protaziuk: Nie wygrana, nie porażka, ale raczej stracona szansa. Miał być kandydatem na prezydenta Warszawy PiS po referendum, a musi poczekać rok. W kampanii nie pokazał niczego szczególnego. Gronkiewicz-Waltz raczej nie musi się go obawiać.
Wyniki referendum komentują:
Paweł Stremski: Wygrana. Zachowała stanowisko, mimo że problemy Warszawy ostatnich miesięcy (zamknięty tunel Wisłostrady, potop na trasie AK, porażka wprowadzenia ustawy śmieciowej, opóźnienia w inwestycjach, kontrowersje kadrowe w ratuszu) dały jej przeciwnikom do ręki argumenty mocne jak nigdy wcześniej. Dodatkowo zmagała się też ze spadającymi notowaniami PO. Sukces tym większy.
Monika Margraf: Wygrana. Gdyby przegrała to referendum, warszawiacy najpewniej za rok i tak przywróciliby ją na urząd. Referendum stałoby się jednak największą od 2007 wizerunkową porażką Platformy, a Gronkiewicz-Waltz - twarzą tej porażki. Kampania referendalna pokazała też, że Gronkiewicz-Waltz umie się zmobilizować i wprowadzać zmiany, gdy czuje się zagrożona, przez co mogła zyskać parę punktów wśród warszawiaków.
Michał Protaziuk: Zdecydowanie wygrała. Pozostanie na stanowisku, sondaże oraz wynik wskazują, że ma trzecią kadencję w kieszeni. W czasie kampanii nie wykluł się żaden polityk mogący jej zaszkodzić.
Piotr Markiewicz: Przegrała. Przez ostatnie tygodnie została politycznie przeczołgana przez niemal wszystkich: Guziała, Glińskiego, Kaczyńskiego, zwykłych warszawiaków, komentatorów. I do tego prezydent Warszawy zaczęła ustępować - co pokazało słabość jej dotychczasowej metody sprawowania urzędu.
Michał Wojtczuk: Wygrana. To referendum ewidentnie jest zwycięstwem Gronkiewicz-Waltz. Czy zwycięstwo jest słabe, czy silne - nie ma znaczenia, jeżeli pani prezydent pozostaje przy władzy do końca kadencji.
Paweł Stremski: Mimo wszystko wygrany. Stworzył egzotyczną polityczną koalicję, której prawie udało się odwołać prezydent Warszawy. Z lokalnego działacza w kilka miesięcy stał się rozpoznawalnym politykiem. Mimo że PiS skutecznie podpiął się pod akcję referendalną i odwrócił uwagę od Guziała, to w referendalny wieczór to burmistrz Ursynowa stał się twarzą sprzeciwu wobec Hanny Gronkiewicz-Waltz. Po ogłoszeniu wyników przemawiał jak ktoś, kto wygrał i osiągnął swój cel.
Monika Margraf: Wygrany, choć wciąż jest polityczną wydmuszką. Akcja referendalna miała go wypromować i to się udało, mimo że w ostatnich tygodniach kampanię przejął PiS. Guział, który wcześniej był tylko lokalnym burmistrzem, stał się rozpoznawalny poza Warszawą. Nieźle wykorzystał też moment tuż po ogłoszeniu wyników: gdy prezes PiS zrezygnował z wystąpienia, Guział znów wszedł w rolę głównego organizatora referendum. Pytanie, jak teraz wykorzysta swoją rozpoznawalność.
Michał Protaziuk: Przegrał potrójnie. Po pierwsze najpewniej referendum będzie nieważne. Po drugie w czasie kampanii dał się zepchnąć na drugi plan przez PiS. Po trzecie, wszystko wskazuje na to, że jedna z najgorszych frekwencji była w jego dzielnicy. Wstyd.
Piotr Markiewicz: Przegrany w Warszawie i... wygrany w skali całego kraju. Mieszkańcy stolicy (szczególnie Ursynów) pokazali Guziałowi, że nie jest on realnym konkurentem dla Gronkiewicz-Waltz. Było to widać szczególnie w sondażach przed referendum, gdzie większość pytanych jako najlepszego kandydata na prezydenta stolicy wskazywała... Gronkiewicz-Waltz. Z drugiej strony, dzięki rozpętaniu referendum, niemal wszyscy usłyszeli o Guziale - młodym polityku, otwartym na dialog, niezaszufladkowanym i nieprzyklejonym do Prawa i Sprawiedliwości. To daje mu całkiem niezłą pozycję startową do polityki ogólnokrajowej.
Michał Wojtczuk: Wygrany. Guział niewątpliwie dzięki referendum stał się znany. Nie jestem pewien, czy przypadkiem właśnie to nie było jego zasadniczym celem. Jeżeli tak, może być z siebie zadowolony. Wyrobił sobie pozycję startową przed wyborami 2014 r. Musi tylko zdecydować się, czy chce być kandydatem prawicy, liberałów czy centrolewicy - z wszystkimi w tej kampanii flirtował, i z wszystkimi się skłócił.
Paweł Stremski: Zdecydowanie przegrany. Jako potencjalny kandydat PiS na prezydenta Warszawy tylko wzmocnił swój marionetkowy wizerunek. W trosce o sprawy Warszawy nie był wiarygodny. Jego pozycję najlepiej podsumowuje krążący na Twitterze żart, że jedyna funkcja, na którą nie był jeszcze przymierzany to funkcja prymasa Polski.
Monika Margraf: Przegrany z kretesem. Choć samemu PiS-owi udało się zagrozić Platformie w jej twierdzy, prof. Glińskiemu, mimo intensywnej promocji, idzie coraz gorzej: wg sondaży nie ma szans w wyborach na prezydenta Warszawy nie tylko z obecną prezydent, ale i z Ryszardem Kaliszem. Zaczyna też tracić klasę. Prezes PiS może go wymienić, gdy tylko znajdzie lepszego "technicznego kandydata" na wszelkie możliwe stanowiska.
Michał Protaziuk: Nie wygrana, nie porażka, ale raczej stracona szansa. Miał być kandydatem na prezydenta Warszawy PiS po referendum, a musi poczekać rok. W kampanii nie pokazał niczego szczególnego. Gronkiewicz-Waltz raczej nie musi się go obawiać.
Piotr Markiewicz: Przegrany. Nie odegrał znaczącej roli w tym referendum, a jedynie wyszedł na etatowego kandydata PiS na wszystkie stanowiska, które mogłaby zwolnić Platforma Obywatelska.
Michał Wojtczuk: Przegrany. Profesor Gliński przez nikogo nie był w tej kampanii traktowany poważnie. Na jednej z konferencji na dodatek ośmieszył się, mówiąc, że może być kandydatem na ewentualne przyszłe stanowiska.
Paweł Stremski: Ani wygrany, ani przegrany. Sukces referendum mógłby znacząco pomóc PiSowi w marszu do zwycięstwa w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Tak się nie stało, ale niewątpliwie walka o Warszawę i wielomiesięczna krytyka Gronkiewicz-Waltz miały wpływ na gorsze wyniki PO. Prezydent Warszawy odwołać się nie udało, ale i tak z perspektywy Kaczyńskiego referendum i jego wynik są udaną akcją polityczną.
Monika Margraf: Przegrany, ale okazał się w tej bitwie silniejszy niż Platforma mogła przypuszczać. Gładko pozbawił kontroli nad kampanią jej pomysłodawców i zrobił z niej próbę sił z PO przed kolejnymi wyborami. PiS od początku miało trudniej: Warszawa to twierdza Platformy, ale do odwołania Gronkiewicz-Waltz zabrakło tylko ok. 2 proc. frekwencji. To groźny sygnał dla PO i coś, co prezes i jego partia mogą teraz wykorzystywać propagandowo.
Michał Protaziuk: Jak cały PiS poniósł porażkę. Bardzo włączyli się w kampanię, na finiszu praktycznie całkowicie ją zawłaszczyli, a koniec końców okazało się, że Gronkiewicz-Waltz zostaje. Zwycięska passa wygrywania wyborów samorządowych w trakcie kadencji została przerwana.
Piotr Markiewicz: Przegrał. Zaplątał się. Nie potrafił zawiązać jednoznacznej, silnej koalicji wokół PiS, zdolnej odwołać Gronkiewicz-Waltz. Dodatkowo Kaczyński strzelił sobie w stopę kampanią nawiązującą do Powstania Warszawskiego. Ani to nie było smaczne, ani skuteczne.
Michał Wojtczuk: Wielki przegrany. Żaden polityk nie prowadził w Warszawie tak intensywnej kampanii, jak Kaczyński w ostatnich dwóch tygodniach. I odstraszył od referendum większość ludzi rozczarowanych rządami Gronkiewicz-Waltz, którym nie po drodze z PiS. Radosław Sikorski ironicznie dziękował mu na Twitterze za wygranie referendum dla PO. Miał rację.
Paweł Stremski: Przegrany. Z kilkumiesięcznej kampanii referendalnej zostanie zapamiętany tylko z dwuznacznych żartów na wyjazdowym posiedzeniu PiS nagranych z ukrycia przez paparazzi. Trudno powiedzieć, czy jego ekscesy z Mielca zaszkodziły PiS-owi, ale jeśli któryś z polityków PiS odwrócił uwagę mediów od problemów Gronkiewicz-Waltz, był to właśnie Adam Hofman.
Monika Margraf: Chyba jednak wygrany. Mogło mu pójść dużo gorzej. Hofman koordynował ze strony PiS-u kampanię na trudnym dla jego partii terenie i udało mu się najważniejsze: w ostatnich tygodniach, a szczególnie ostatnich dwóch-trzech, partia Kaczyńskiego przejęła kontrolę nad kampanią i to politycy PiS-u, nie Guział, reprezentowali w mediach organizatorów referendum. Hofman udowodnił swoją skuteczność, dlatego prezes Kaczyński do eurowyborów raczej zostawi go przy swoim uchu. Choć, oczywiście, łaska prezesa na pstrym koniu jeździ.
Michał Protaziuk: Przegrany. Kampania PiS, za którą miał ponoć być odpowiedzialny Adam Hofman, okazała się klapą. Gronkiewicz-Waltz najpewniej pozostanie na stanowisku, a wykorzystanie litery "W" wywołało sporo kontrowersji. Ponoć czekają go teraz ciężkie czasy w PiS.
Piotr Markiewicz: Trudno ocenić. Adam Hofman był... Adamem Hofmanem - tradycyjnie, próbował wyjaśniać wszystkie wpadki na korzyść swojej partii. Nie wyrósł ponad poziom, który zazwyczaj prezentuje.
Michał Wojtczuk: Przegrany. Hofman uważany jest za stratega PiS w warszawskim referendum. To on w takim razie ponosi odpowiedzialność za nieskuteczny brudny chwyt z rzekomym wprowadzaniem opłat za mosty, o którym PiS przekonywał przez kilka ostatnich dni kampanii.
Paweł Stremski: Ani wygrany, ani przegrany. Premier może być zadowolony, że stołeczna posada wiceprzewodniczącej PO została uratowana. Zapewne liczy, że sukces w Warszawie poprawi wynik Platformy w sondażach. Jednak sytuacja jest nadal trudna, notowania Platformy niskie i walka o poparcie w przyszłorocznych eurowyborach i wyborach samorządowych dopiero się zaczyna.
Monika Margraf: Wygrany, a raczej: nieprzegrany. Jemu i Platformie udało mu się przejść najtrudniejszą próbę przed eurowyborami, choć niewiele brakowało do klęski. Wyniki referendum pokazują też, że wyborcy PO w Warszawie w ogromnej większości posłuchali apelu liderów Platformy o pozostanie w domu. Tusk może chwilę odetchnąć: udało się uniknąć katastrofy. Na razie.
Michał Protaziuk: Ani porażka, ani zwycięstwo. On i cała PO ledwo obronili swój bastion, angażując ministrów, posłów, swoich znanych zwolenników. Doszło do tego, że apelowali do bojkotu referendum. Wygrali głosowanie, ale ogromnym kosztem.
Piotr Markiewicz: Przegrał. Przez to, że jego partia stała się ugrupowaniem "tłustych kotów" i nie potrafi (nie stara się?) wyjść z marazmu, opozycji wszelkiej maści udało się poważnie zagrozić PO. Przy okazji premier i Platforma swoim zachowaniem dała przeciwnikom oręż: można ją było oskarżyć o zapędy antydemokratyczne (odwodzenie od udziału w warszawskim referendum), o hipokryzję (namawianie w tym samym czasie do udziału w referendum w Słupsku), a teraz także o słabość (to nie było MIAŻDŻĄCE zwycięstwo nad przeciwnikami Gronkiewicz-Waltz).
Michał Wojtczuk: Wygrany. Tusk może być zadowolony. Jego partia odniosła sukces, którego bardzo już potrzebowała. Może obronienie Warszawy pomoże premierowi natchnąć partyjnych kolegów wiarą, że przy pełnej mobilizacji PO wciąż jeszcze może liczyć na kredyt zaufania u Polaków.
Michał Wojtczuk: Przegrany. Profesor Gliński przez nikogo nie był w tej kampanii traktowany poważnie. Na jednej z konferencji na dodatek ośmieszył się, mówiąc, że może być kandydatem na ewentualne przyszłe stanowiska.
Paweł Stremski: Ani wygrany, ani przegrany. Sukces referendum mógłby znacząco pomóc PiSowi w marszu do zwycięstwa w wyborach samorządowych i parlamentarnych. Tak się nie stało, ale niewątpliwie walka o Warszawę i wielomiesięczna krytyka Gronkiewicz-Waltz miały wpływ na gorsze wyniki PO. Prezydent Warszawy odwołać się nie udało, ale i tak z perspektywy Kaczyńskiego referendum i jego wynik są udaną akcją polityczną.
Monika Margraf: Przegrany, ale okazał się w tej bitwie silniejszy niż Platforma mogła przypuszczać. Gładko pozbawił kontroli nad kampanią jej pomysłodawców i zrobił z niej próbę sił z PO przed kolejnymi wyborami. PiS od początku miało trudniej: Warszawa to twierdza Platformy, ale do odwołania Gronkiewicz-Waltz zabrakło tylko ok. 2 proc. frekwencji. To groźny sygnał dla PO i coś, co prezes i jego partia mogą teraz wykorzystywać propagandowo.
Michał Protaziuk: Jak cały PiS poniósł porażkę. Bardzo włączyli się w kampanię, na finiszu praktycznie całkowicie ją zawłaszczyli, a koniec końców okazało się, że Gronkiewicz-Waltz zostaje. Zwycięska passa wygrywania wyborów samorządowych w trakcie kadencji została przerwana.
Piotr Markiewicz: Przegrał. Zaplątał się. Nie potrafił zawiązać jednoznacznej, silnej koalicji wokół PiS, zdolnej odwołać Gronkiewicz-Waltz. Dodatkowo Kaczyński strzelił sobie w stopę kampanią nawiązującą do Powstania Warszawskiego. Ani to nie było smaczne, ani skuteczne.
Michał Wojtczuk: Wielki przegrany. Żaden polityk nie prowadził w Warszawie tak intensywnej kampanii, jak Kaczyński w ostatnich dwóch tygodniach. I odstraszył od referendum większość ludzi rozczarowanych rządami Gronkiewicz-Waltz, którym nie po drodze z PiS. Radosław Sikorski ironicznie dziękował mu na Twitterze za wygranie referendum dla PO. Miał rację.
Paweł Stremski: Przegrany. Z kilkumiesięcznej kampanii referendalnej zostanie zapamiętany tylko z dwuznacznych żartów na wyjazdowym posiedzeniu PiS nagranych z ukrycia przez paparazzi. Trudno powiedzieć, czy jego ekscesy z Mielca zaszkodziły PiS-owi, ale jeśli któryś z polityków PiS odwrócił uwagę mediów od problemów Gronkiewicz-Waltz, był to właśnie Adam Hofman.
Monika Margraf: Chyba jednak wygrany. Mogło mu pójść dużo gorzej. Hofman koordynował ze strony PiS-u kampanię na trudnym dla jego partii terenie i udało mu się najważniejsze: w ostatnich tygodniach, a szczególnie ostatnich dwóch-trzech, partia Kaczyńskiego przejęła kontrolę nad kampanią i to politycy PiS-u, nie Guział, reprezentowali w mediach organizatorów referendum. Hofman udowodnił swoją skuteczność, dlatego prezes Kaczyński do eurowyborów raczej zostawi go przy swoim uchu. Choć, oczywiście, łaska prezesa na pstrym koniu jeździ.
Michał Protaziuk: Przegrany. Kampania PiS, za którą miał ponoć być odpowiedzialny Adam Hofman, okazała się klapą. Gronkiewicz-Waltz najpewniej pozostanie na stanowisku, a wykorzystanie litery "W" wywołało sporo kontrowersji. Ponoć czekają go teraz ciężkie czasy w PiS.
Piotr Markiewicz: Trudno ocenić. Adam Hofman był... Adamem Hofmanem - tradycyjnie, próbował wyjaśniać wszystkie wpadki na korzyść swojej partii. Nie wyrósł ponad poziom, który zazwyczaj prezentuje.
Michał Wojtczuk: Przegrany. Hofman uważany jest za stratega PiS w warszawskim referendum. To on w takim razie ponosi odpowiedzialność za nieskuteczny brudny chwyt z rzekomym wprowadzaniem opłat za mosty, o którym PiS przekonywał przez kilka ostatnich dni kampanii.
Paweł Stremski: Ani wygrany, ani przegrany. Premier może być zadowolony, że stołeczna posada wiceprzewodniczącej PO została uratowana. Zapewne liczy, że sukces w Warszawie poprawi wynik Platformy w sondażach. Jednak sytuacja jest nadal trudna, notowania Platformy niskie i walka o poparcie w przyszłorocznych eurowyborach i wyborach samorządowych dopiero się zaczyna.
Monika Margraf: Wygrany, a raczej: nieprzegrany. Jemu i Platformie udało mu się przejść najtrudniejszą próbę przed eurowyborami, choć niewiele brakowało do klęski. Wyniki referendum pokazują też, że wyborcy PO w Warszawie w ogromnej większości posłuchali apelu liderów Platformy o pozostanie w domu. Tusk może chwilę odetchnąć: udało się uniknąć katastrofy. Na razie.
Michał Protaziuk: Ani porażka, ani zwycięstwo. On i cała PO ledwo obronili swój bastion, angażując ministrów, posłów, swoich znanych zwolenników. Doszło do tego, że apelowali do bojkotu referendum. Wygrali głosowanie, ale ogromnym kosztem.
Piotr Markiewicz: Przegrał. Przez to, że jego partia stała się ugrupowaniem "tłustych kotów" i nie potrafi (nie stara się?) wyjść z marazmu, opozycji wszelkiej maści udało się poważnie zagrozić PO. Przy okazji premier i Platforma swoim zachowaniem dała przeciwnikom oręż: można ją było oskarżyć o zapędy antydemokratyczne (odwodzenie od udziału w warszawskim referendum), o hipokryzję (namawianie w tym samym czasie do udziału w referendum w Słupsku), a teraz także o słabość (to nie było MIAŻDŻĄCE zwycięstwo nad przeciwnikami Gronkiewicz-Waltz).
Michał Wojtczuk: Wygrany. Tusk może być zadowolony. Jego partia odniosła sukces, którego bardzo już potrzebowała. Może obronienie Warszawy pomoże premierowi natchnąć partyjnych kolegów wiarą, że przy pełnej mobilizacji PO wciąż jeszcze może liczyć na kredyt zaufania u Polaków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz