niedziela, 13 października 2013

Afapipi: TRIP – MIEJSCA MAGICZNE

Autor: Afapipi
Data dodania wpisu: 13 października 2013  12:34

Mam w Kanadzie swoje miejsce magiczne, do którego pcha mnie nostalgia. – Dzikie, nieprzebyte przestrzenie, których pierwotności nie zakłócają kruche cywilizacyjne zdobycze, stanowiące ludzkie siedliska. Nawet jeśli pojawiają się ludzkimi rękami tworzone obiekty, to na tle bezkresnych pustkowi , wypełnionych szmaragdową zielenią lasów i szafirem wód – wyglądają irracjonalnie obco. Jakby przysiadły tu tylko na moment, by za chwilę opuścić to miejsce .
Naznaczone  hałaśliwym zgiełkiem tłumów  zwiedzających atrakcje turystyczne, przypominają mi tylko o tym, że są  też inne miejsca, w których nie ma neonowych świateł kasyn i kakofonii, ale natrafić można na migotliwe kolory polarnych zórz i usłyszeć metaliczny stukot dźwięków wydawanych przez timbale przelatujących cykad. Takie refleksje dopadły mnie w hotelowym pokoju z widokiem na przelewające się z hukiem przez 100 metrowy kamienny próg wody Niagary. – Dlatego z radością opuściłam miejsce „ujarzmionej” turystycznie rzeki. Po małej kawie przy uroczej, zabudowanej  domkami w stylu wiktoriańskim uliczce w Niagara on the Lake i wybornym dzikim łososiu spożytym podczas obiadu z przyjaciółmi we włoskiej knajpce w Toronto z uczuciem ulgi wsiadłam do samolotu pokonującego przestrzeń powietrzną Wielkich Jezior, aby kolejny raz wyruszyć na spotkanie moich miejsc magicznych.
Kiedy samolot, wielkością przypominający autobus ,  kończył swój lot nad granatowo – zielonymi wodami Jeziora Górnego zza horyzontu wyłoniła się kraina borealnych, nieprzebytych lasów, bagien, grzęzawisk, rzek i jezior kanadyjskiej północy. Terytorium to według indiańskich wierzeń stworzone zostało przez Ducha Wody – Nanabijou, który teraz, zaklęty w kamień przez Wielkiego Ducha, leży w wodach Jeziora Superior, stanowiąc  malowniczy  półwysep (Slepping Giant).
Z wszystkimi moimi „magicznymi” miejscami związane są indiańskie legendy. Niektóre z nich,- jak ta o córce  Wodza, zwanej Zielony Płaszcz i  wodospadzie na rzece Kaministiquia ,  są świadectwem plemiennych konfliktów  między miejscowymi Ojibwa, a koczownikami z plemienia Małych Węży, czyli Sioux’ów . Ale już legendy takie, jak ta o  „Śpiącym Olbrzymie”, czy ta o złożach ametystu – to przekazy o konfliktach z białymi, których podłożem była eksploatacja kopalin przez przybyszów ze Starego Kontynentu.
Tak było w przeszłości, a współcześnie, porośnięta lasem mała, kamienna rafa w pobliżu  skalistego półwyspu zwana „Srebrną Wyspą”( ze względu na jedną z największych na świecie żył srebra, którą na niej odkryto)- odstrasza poszukiwaczy szlachetnych kruszców, gdyż  istniejącą na niej kopalnie dawno pochłonęły wody Jeziora Górnego.
<iframe width=”420″ height=”315″ src=”//www.youtube.com/embed/c0qGobP1guY” frameborder=”0″ allowfullscreen></iframe>
 Natomiast  kopalnie ametystu, nadal działają i są dostępne również dla turystów, miłośników tego fioletowego kamienia. Położona 1000 metrów nad poziomem tafli Jeziora Górnego  kopalnia „Panorama”- swoją nazwę zawdzięcza, roztaczającemu się z niej, zachwycającemu widokowi na Dolinę Perłowej Rzeki  i Czarną Zatokę.
Kiedyś, ametyst uchodził za bardzo cenny klejnot, a Ojibwe zazdrośnie strzegli miejsc, gdzie występował i uważali go za magiczny kamień , który nie tylko „rozmawia”, ale i wysyła głos do Wszechświata , do samego Wielkiego Ducha.
Jednak, w kopalni , bardziej interesujące od czerwonych i fiołkowych ametystów wydały mi się unoszące się w powietrzu „żywe klejnoty”, czyli kolibry  odmiany „Black – chinned”- o metalicznie błyszczących w słońcu piórach.  Na teren kopalni przylatywały zwabione słodzoną wodą, która znajdowała się w specjalnie dla nich przystosowanych poidełkach. Te maleńkie ptaszki, żywiące się nektarem kwiatów, na północy kontynentu goszczą tylko w letnich miesiącach. Resztę roku spędzają w Meksyku. Pokonują zatem trasę liczącą kilka tysięcy kilometrów i to bez odpoczynku!
Wodospad na  Kaministiquia  nazywa się  Kakabeka i w języku  Oijbwe  znaczy „Grzmiąca Woda”.  Ten gigantyczny skalny próg liczący sobie 69 metrów szerokości i 39 metrów wysokości, zwany jest też Niagarą Północy. Wody rzeki Kaministiquia , pokonują go, by dalej toczyć się w łożysku utworzonym na dnie  niezbyt długiego, ale bardzo wysokiego kanionu, którego ściany kryją w sobie skamieliny liczące nawet 1 600 000 000 lat.
„Moje  miejsca”, w przeszłości uwieczniane były na dziełach najwybitniejszych pejzażystów kanadyjskich  i można je obejrzeć  w Galerii Narodowej w Ottawie. Najsłynniejszym obrazem przedstawiającym Wodospad Kakabeka jest praca Lucjana R. O’Brien’a z 1882 roku.
Natomiast, praca   Wiliama Armstronga  pt.:” Thunder Cape” – wyraża magiczny urok -  „Śpiącego Olbrzyma”. – Ten półwysep (Sleeping Giant) z klifowymi ścianami o wysokości 250 metrów, zbudowanymi  z różowych skał, plasuje się na pierwszym miejscu , na liście siedmiu cudów Kanady.
Jednak moim numerem jeden, wśród cudów kanadyjskiej przyrody jest dwukilometrowy Kanion Ouimet . Aby dostać się na platformę widokową  kanionu, trzeba pokonać  specjalnie zaprojektowane ścieżki, wyposażone w pomosty  ułatwiające nie tylko poruszanie się w trudnym terenie, ale i pozwalające podziwiać niespotykane nigdzie indziej widoki. Ich niezwykłość polega na tym, że  w tym miejscu ”spotykają się” tajga z tundrą.
Kanion Ouimet w górnych jego partiach zajmuje gęsta tajga, jednak na skutek zalegania na jego dnie przez większą część roku śniegu i niedostatecznego doświetlenia, – dolne partie kanionu porasta tundra – roślinność typowo arktyczna,  na którą można ponownie natrafić, ale dopiero w odległości 1000 kilometrów od Kanionu Ouimet.
W mrokach gęstwiny  kanadyjskiej tundry nieustannie toczy się życie, o czym zaświadczają wydobywające się z niej odgłosy, tak odmienne brzmieniem od tych do których przyzwyczaiły mnie europejskie lasy. Z czasem zaczęłam odróżniać te przerażające , – aczkolwiek bezpieczne, jak zwielokrotnione echem krzyki kruków, czy te przenikliwie świdrujące przestrzeń  odgłosy bawiących się wiewiórek- od niebezpiecznych,- świadczących o zbliżającym się niedźwiedziu – rytmicznych   „szuraniach”, czy stukocie, ostrych jak brzytwy kopyt często agresywnie zachowujących się jeleni.
O końcu lata, przypominały mi pojawiające się coraz częściej- nawet po zmroku-  odgłosy  „ciężkiego” lotu i klęgoru dzikich gęsi, które wprawdzie , odlatują wraz z nastaniem jesieni, jednak powrócą tu wraz z wiosną –  jak ja.
Specjalny dodatek dla Elmohero
To są domki bardziej zamożnych Kanadyjczyków
A to tak zwane „Kampery” czyli domki powstałe przez zabudowanie aut/przyczep typu camper. Najczęściej osiedla kamperów znajdują się na leśnych polanach.
A tak się mieszka w wigwamie :)
Źródło: blogi.newsweek.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz