niedziela, 20 października 2013

Do Rzeczy nr 39.: jak hartuje się Sojusz


Wśród zwycięzców referendalnego starcia w Warszawie wymienia się różne partie, ale najrzadziej Sojusz Lewicy Demokratycznej. A przecież to wyborcy SLD zostając w domu, zadecydowali o tym, że referendum okazało się nieważne. W najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy” – jak hartuje się sojusz PO z SLD.
Ponadto w „Do Rzeczy”: prokuratura w Kompanii Węglowej, czyli nowe otwarcie w spółkach Skarbu Państwa, eksperci Macierewicza kontra zespół Laska, czyli kto bada katastrofę smoleńską, dlaczego NIK bada fotoradary i jak wyglądało życie erotyczne księcia Józefa Poniatowskiego.
1. Kiedy pojawiają się sugestie, że ktoś może odejść z Platformy, pojawia się również problem: To jak zbudujecie większość? I wtedy naturalne staje się pytanie o SLD, bo Palikot ustawił się jakby poza granicą racjonalnej polityki, na marginesie. Jeszcze w czerwcu Donald Tusk prognozował w wywiadzie, że do 2015 r. PO i PSL będą wciąż dysponować niedużą większością i „nie będzie potrzebny żaden polityczny manewr”, ale dodał, że w 2015 r. „może być różnie”. Jak na zimnego gracza polityki Tusk był w stosunku do Leszka Millera nad wyraz kurtuazyjny. Nic dziwnego – spadające od wielu miesięcy sondaże Platformy musiały uświadomić Tuskowi, że trzeba poszukać mocniejszego koalicjanta niż PSL. Trwająca od 2007 r. koalicja z ludowcami dawno się już Tuskowi przejadła, a na dodatek PSL balansuje na granicy progu wyborczego. Co innego SLD, który utrzymuje swoje solidne 8–10 proc., a czasami nawet 15 proc. i w rachubach Leszka Millera ma jeszcze przejąć elektorat Janusza Palikota. Jedna, jak to w narzeczeństwie bywa – Donald Tusk zażądał jeszcze przed ślubem dowodu miłości. Idealną okazją do sprawdzenia stałości uczuć okazało się referendum warszawskie – pisze w „Do Rzeczy” Piotr Semka.
2. A Rafał A. Ziemkiewicz ocenia, że gra lidera SLD jest ryzykowna. Nawet jeśli długofalowo daje szansę na sukces, to na razie ustawia postkomunistów w roli przystawki. Od miesięcy plotkowano w politycznym światku, że Leszek Miller zostanie w końcu wicepremierem przy Tusku. Na razie jednak można odnieść wrażenie, że został tylko jego rzecznikiem. Od kilku tygodni pojawia się w mediach wyłącznie po to, by bronić polityki rządu, wobec którego teoretycznie jest w opozycji. I chociaż Miller ma opinię twardego gracza, Donald Tusk pokazał wielokrotnie, że potrafi być bezwzględny i brutalny. Grając z nim, łatwo stracić cnotę, a rubla nie zarobić. Co więcej, jeśli Miller ocenił sytuację błędnie (…), to SLD przytraczany właśnie do Platformy pójdzie na dno razem z nią – komentuje Ziemkiewicz.
3. Na łamach „Do Rzeczy” również o nowym otwarciu w historii polskich spółek Skarbu Państwa. Wszystko, co dotychczas pisaliśmy o prezesach nieponoszących żadnej odpowiedzialności, właśnie trafił szlag. Teraz odpowiedzialni będą za błędy osób, które wydają im polecenia – pisze w „Do Rzeczy” Tomasz Wróblewski. Do tej pory prezesi spółek skarbu byli klasą sami w sobie. Potężni dzięki spółkom, którymi kierowali, ale słabi w tym, co robili. Wpływowi politycznie, ale z umiarkowanym wpływem na spółki, którymi – trochę z przypadku – zarządzali. Przychodzili i odchodzili razem z rządami, a czasem nawet z ministrami, którzy ich tam skierowali. Tak przynajmniej było do tej jesieni. Teraz coś w tym idyllicznym świecie tąpnęło. Prokuratura podjęła czynności sprawdzające wobec zarządu Kompanii Węglowej. Podejrzenie: firma działała na szkodę spółki. A konkretnie zawarła umowę z inną spółką kontrolowaną przez państwo na dostawy węgla. Niekoniecznie korzystną dla spółki. Wartość kontraktu to 22 mld zł. Prokuratura nie postawiła jeszcze nikomu zarzutów, ale rzecz już powinna skłaniać prezesów innych spółek do głębszych refleksji – zauważa w „Do Rzeczy” Wróblewski.
4. Z kolei Bronisław Wildstein sprawdza kompetencje ekspertów badających przyczyny katastrofy smoleńskiej. Zespół ekspertów Antoniego Macierewicza grupuje uznanych fachowców. To zaś, że członkowie prorządowej ekipy Macieja Laska mogą funkcjonować jako „zespół naukowy”, zawdzięczają tylko wsparciu mediów głównego nurtu, które w sprawie smoleńskiej odrzuciły już jakiekolwiek pozory – zauważa. I podkreśla kompetencje członków zespołu Macierewicza, w którym znaleźli się profesor Wiesław Binienda, dziekan Wydziału Inżynierii Cywilnej na Uniwersytecie Akron, specjalista od wytrzymałości materiałów kompozytowych, profesor Jacek Rońda zajmujący się termodynamiką wybuchów, dr Wacław Berczyński, konstruktor kadłubów i skrzydeł samolotów, czy dr Grzegorz Szuladziński, pracownik kilku uczelni wyższych Azji i Pacyfiku, specjalista od wybuchów. Ich prace nadzoruje i koordynuje dr inż. Bogdan Gajewski, który pracuje w kanadyjskiej agencji certyfikacji lotnictwa i badał wiele katastrof dużych samolotów pasażerskich. Jakie są kompetencje członków zespołu dr. Macieja Laska powołanego przez premiera – o tym na łamach najnowszego wydania „Do Rzeczy”.
5. Na łamach tygodnika również rozmowa z Krzysztofem Kwiatkowskim. Absolutnie nie brakuje mi emocji politycznych rozumianych często w Polsce jako walka z przeciwnikami. Taki sposób uprawiania polityki był mi zawsze daleki. W NIK jest potencjał, żeby zrobić dużo dobrego dla państwa – mówi były minister sprawiedliwości. I podkreśla, że dla niego instytucje państwowe nie mieszczą się w kategorii partyjnych łupów. Każdy szef NIK jest wybierany przez Sejm przez jakąś większość parlamentarną. Proponuję, by każdego – także mnie – oceniać po tym, co zrobił w Izbie, a nie po tym, kto go rekomendował na stanowisko. (…) Kieruję instytucją, której znakiem szczególnym ma być bezstronność – dodaje w rozmowie z „Do Rzeczy” Kwiatkowski. Wyjaśnia też m.in., dlaczego Izba zajęła się badaniem lokalizacji radarów. Rozmowa z byłym ministrem sprawiedliwości, szefem Najwyższej Izby Kontroli – w nowym „Do Rzeczy”.
6. W „Do Rzeczy” także ekskluzywna rozmowa z byłym tajnym agentem, Raymondem „Redem” Reddingtonem. To jeden z najbardziej poszukiwanych przestępców w USA, który niespodziewanie oddaje się w ręce FBI. Oferuje swą pomoc w schwytaniu groźnego terrorysty, ma jednak jeden warunek: zrobi to tylko wtedy, jeżeli do pomocy otrzyma młodą profilerkę Elizabeth „Liz” Keen (Megan Boone). Tak rozpoczyna się jedna z najciekawszych serii telewizyjnych tej jesieni – „Czarna lista” Jona Bokenkampa. Na łamach „Do Rzeczy” rozmowa z Jamesem Spaderem, odtwórcą głównej roli. A w niej m.in. o tym co wspólnego ma jego bohater z Hannibalem Lecterem z „Milczenia owiec” i dlaczego jednak się od niego różni.

7. „Do Rzeczy” przypomina także o 200. rocznicy bohaterskiej śmierci wodza, który dzisiaj siedzi spiżowo przed Pałacem Prezydenckim, czyli księcia Józefa Poniatowskiego. Był on niewątpliwie wzorem wszelakich cnót żołnierskich, wszelakich cnót patriotycznych i wszelakich cnót męskich. Te pierwsze mogliby zaświadczyć świadkowie licznych bitew ery napoleońskiej, te drugie — świadkowie jego służby państwowej (był ministrem i nieskazitelnym „sumieniem narodu” ), a te trzecie — grono najpiękniejszych pań (Polek oraz cudzoziemek) późnego Rokoka, Neoklasycyzmu, Preromantyzmu i Empire’u – pisze Waldemar Łysiak. I dodaje, że owszem, biografowie księcia napomykali o różnych damach, które zaszczycił swym junactwem, lecz nie rozpisywali się o tym. On postanowił się rozpisać, a efektem tego rozpisania jest książka pt.: „Życie erotyczne księcia Józefa”. O tym, co w książce – w najnowszym „Do Rzeczy” pisze sam autor.
Źródło: Do Rzeczy.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz