14.10.2013 00:24
- Ten wynik pokazuje, że w zasadzie otarliśmy się o możliwość odwołania prezydent Warszawy i wiceszefa Platformy Obywatelskiej - uważa wiceprezes PiS Adam Lipiński.
* Adam Hofman, rzecznik PiS
- Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że nawet w tak trudnych warunkach potrafi walczyć i że jest w stanie zwyciężać. Zabrakło zaledwie ponad 20 tysięcy głosów do zwycięstwa i gdyby reszta tych, którzy chcieli odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz, zrobiła swoją pracę, toby tych głosów nie zabrakło. Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu, który mówi, że zaszkodziło włączenie się PiS, przyniósł trzy tysiące podpisów, nie zrobił nic, absolutnie nic w kampanii referendalnej, jedną konferencję prasową pod ratuszem, żadnych środków jego partia nie zaangażowała, więc gdyby lewica zmobilizowała kilkadziesiąt procent w stolicy, to wystarczyłoby, żeby odwołać prezydent Warszawy. Niech on rozlicza siebie, a nie nas. Za rok, gdy będą wybory samorządowe, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Piotr Gliński był kandydatem PiS na prezydenta. Czy to jest sukces PO? 95 proc. przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz, bardzo duży kapitał społeczny zmobilizowany, złamane reguły demokracji - to może być sukces, ale tylko taki, w którym ograniczamy demokrację, żeby obronić swoje.
* Adam Lipiński, wiceprezes PiS
- Ten wynik pokazuje, że w zasadzie otarliśmy się o możliwość odwołania prezydent Warszawy i wiceszefa Platformy Obywatelskiej. To znacznie więcej niż kolejna żółta kartka dla PO, chociaż nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy, nie odwołaliśmy pani prezydent. Uważam, że ta kampania z naszej strony była prowadzona profesjonalnie i to jest zasługa niewielkiej grupy osób, bo przecież nie angażowała się w to cała partia. To były wybory terytorialnie ograniczone do Warszawy. Ocenę musimy pozostawić najbliższym dniom i tygodniom, na pewno taką ocenę zrobimy.
* Rafał Grupiński, szef klubu PO
Koalicji nieudaczników nie udało się wygrać od 2006 r. Nie udało się też teraz przy pomocy wytrychu referendalnego przejąć władzy w Warszawie. Spodziewałem się dość wysokiej frekwencji - między 25 a 27 proc. - przy tak dużej mobilizacji opozycji: od PiS po Ruch Palikota. Sądzę, że popularny Ryszard Kalisz, który zachęcał do udziału w referendum, mógł mieć większy wpływ na wyborców lewicowych niż szef mazowieckiego SLD Włodzimierz Czarzasty. Nawet błąd PiS z Godziną W działał profrekwencyjnie, bo to on najbardziej nagłośnił referendum. To nie było starcie samorządowców, tylko partii politycznych, co świetnie pokazuje frekwencja na Ursynowie. W dzielnicy jednego z inicjatorów - Piotra Guziała - do urn poszło mniej niż 20 proc. wyborców.
- Prawo i Sprawiedliwość pokazało, że nawet w tak trudnych warunkach potrafi walczyć i że jest w stanie zwyciężać. Zabrakło zaledwie ponad 20 tysięcy głosów do zwycięstwa i gdyby reszta tych, którzy chcieli odwołać Hannę Gronkiewicz-Waltz, zrobiła swoją pracę, toby tych głosów nie zabrakło. Andrzej Rozenek z Twojego Ruchu, który mówi, że zaszkodziło włączenie się PiS, przyniósł trzy tysiące podpisów, nie zrobił nic, absolutnie nic w kampanii referendalnej, jedną konferencję prasową pod ratuszem, żadnych środków jego partia nie zaangażowała, więc gdyby lewica zmobilizowała kilkadziesiąt procent w stolicy, to wystarczyłoby, żeby odwołać prezydent Warszawy. Niech on rozlicza siebie, a nie nas. Za rok, gdy będą wybory samorządowe, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby Piotr Gliński był kandydatem PiS na prezydenta. Czy to jest sukces PO? 95 proc. przeciwko Hannie Gronkiewicz-Waltz, bardzo duży kapitał społeczny zmobilizowany, złamane reguły demokracji - to może być sukces, ale tylko taki, w którym ograniczamy demokrację, żeby obronić swoje.
- Ten wynik pokazuje, że w zasadzie otarliśmy się o możliwość odwołania prezydent Warszawy i wiceszefa Platformy Obywatelskiej. To znacznie więcej niż kolejna żółta kartka dla PO, chociaż nie osiągnęliśmy tego, co chcieliśmy, nie odwołaliśmy pani prezydent. Uważam, że ta kampania z naszej strony była prowadzona profesjonalnie i to jest zasługa niewielkiej grupy osób, bo przecież nie angażowała się w to cała partia. To były wybory terytorialnie ograniczone do Warszawy. Ocenę musimy pozostawić najbliższym dniom i tygodniom, na pewno taką ocenę zrobimy.
* Rafał Grupiński, szef klubu PO
Koalicji nieudaczników nie udało się wygrać od 2006 r. Nie udało się też teraz przy pomocy wytrychu referendalnego przejąć władzy w Warszawie. Spodziewałem się dość wysokiej frekwencji - między 25 a 27 proc. - przy tak dużej mobilizacji opozycji: od PiS po Ruch Palikota. Sądzę, że popularny Ryszard Kalisz, który zachęcał do udziału w referendum, mógł mieć większy wpływ na wyborców lewicowych niż szef mazowieckiego SLD Włodzimierz Czarzasty. Nawet błąd PiS z Godziną W działał profrekwencyjnie, bo to on najbardziej nagłośnił referendum. To nie było starcie samorządowców, tylko partii politycznych, co świetnie pokazuje frekwencja na Ursynowie. W dzielnicy jednego z inicjatorów - Piotra Guziała - do urn poszło mniej niż 20 proc. wyborców.
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz