sobota, 12 października 2013

Momenty były

Piotr Pacewicz
12.10.2013
 Drukuj
Debata Dlaczego nie małżeństwa? - Sąd nad homofobią
Debata Dlaczego nie małżeństwa? - Sąd nad homofobią (Fot. Przemek Wierzchowski / Agencja Gazeta)
Kilka "momentów" na naszej piątkowej konferencji "Dlaczego nie małżeństwa. Sąd nad homofobią" pokazało, o co w tym wszystkim chodzi.
O strach

Dziennikarka Małgorzata Mokrzycka-Abramowicz wyznała, że kiedy dowiedziała się, że jej córka jest lesbijką, "chciała się zabić". Teraz jest dumną matką Marty Abramowicz - wieloletniej szefowej Kampanii przeciw Homofobii i szczęśliwą babcią Mateusza w "tęczowej rodzinie" (którą opisaliśmy w ostatnim "DF" - "I kto tu kogo kocha"). Na telebimie zobaczyliśmy rozanielonego dzidziusia w czerwonych gaciach, dotykanego przez trzy pary rąk.

Poseł PiS Jan Tomaszewski po raz kolejny wrócił do piłkarskiej szatni i powtarzał, że nie mógłby się przebierać z gejem. - Boi się pan, że gej by się na pana rzucił? - zapytał ktoś z widowni, na co nawet poseł się zaśmiał, ale trzymał się swego - jak to nazwał - światopoglądu. I tu nastąpił najbardziej ludyczny moment.

- Janek, przecież byliśmy razem w szatni, kiedy graliśmy ten mecz! - krzyknął z widowni poseł TR Robert Biedroń. - No tak, ale... - odpowiedział Tomaszewski.

- Ale ja jestem gejem! - krzyczał Biedroń. - Wiedziałeś o tym.

- Panu nie przeszkadza Biedroń, bo to znajomy gej - ktoś powiedział.

O oswajanie

Sondaż KPH i "Gazety Wyborczej" potwierdził, że osobista znajomość geja czy lesbijki prowadzi do otwartości na prawa osób homoseksualnych (może poseł Tomaszewski zna za mało gejów?). Z tej tezy o zbawiennym wpływie oswajania płynie jednak nieoczekiwany wniosek.


O coming out

Po każdym coming oucie więcej ludzi zna geja czy lesbijkę, co sprawia, że ich lęki i uprzedzenia słabną, co z kolei ułatwia kolejne coming outy i tak dalej i dalej, to się toczyło wszędzie na świecie i u nas też zaczyna.

Paulina Górska z Centrum Badań nad Uprzedzeniami wręcz apelowała do osób homoseksualnych, by się ujawniały, co wzbudziło protest współprowadzącej debatę Marty Konarzewskiej, bo jej zdaniem świat prawdziwej równości jest zadaniem dla wszystkich. "Jako lesbijka powiem tyle: nie zamierzam nikogo namawiać do coming outu. Każdy i każda z nas: homo, bi, trans, czy whatever - zrobi to lub nie w odpowiednim dla siebie czasie. Ale postarajmy się, by ten czas miał szansę nadejść. By więcej 'tęczowych rodzin' mogło żyć jawnie i bezpiecznie. By nasze dzieci czuły się dobrze we własnym kraju. By kwestia: brać ślub czy nie była naszym własnym wyborem, a nie konsekwencją wykluczenia. By było wreszcie normalnie. Czy naprawdę chodzi o to, by zdobyć życzliwość większości? Czy raczej o to, by zażądać realnej równości, czyli dokładnie wszystkiego, co mają osoby hetero? Właściwie dlaczego nie?" - napisała Marta w tekście na otwarcie konferencji.

O konstytucję

Prof. Ewa Łętowska (pierwsza polska rzeczniczka praw obywatelskich i była sędzia Trybunału Konstytucyjnego) bezlitośnie łomotała posłów, że Sejm dał się nabrać, jakoby wprowadzenie związków partnerskich dla osób homoseksualnych było sprzeczne z konstytucją. Trybunał Konstytucyjny - gdyby rzetelnie zanalizował argumentację prawniczą (m.in. samej pani profesor) - nie zakwestionowałaby związków.

Prof. Łętowska przypomniała też, że w Konstytucji zapisana jest przede wszystkim zasada równości wobec prawa i godności każdego człowieka.

O prawo

To, o czym tutaj mówimy, nie ma nic wspólnego ze światopoglądem. Możecie mieć światopogląd, jaki sobie chcecie, ale musicie trzymać się prawa - mówiła prawniczka prof. Monika Płatek. - Wszyscy są wobec prawa równi i mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym. - I w szatni też - dodała Płatek.



O równość

Jedna z dyskutantek dopytywała posła Jacka Żalka (do września był w PO, teraz niezrzeszony), czy jest także posłem gejów i lesbijek (uznał to pytanie za retoryczne). Chciała się dowiedzieć, czy politykowi nie jest przykro, że on może zawrzeć związek małżeński, a ona nie.

Poseł uznał, że debata powinna być nie na emocje, lecz argumenty, i przywoływał swój projekt regulacji prawnej (na bazie konkubinatu), który - jego zdaniem - załatwia wszystkie problemy par homoseksualnych (do dziedziczenia, opieki szpitalnej itd.). Powiedział też, że nigdy nie zgodzi się, by dwóch gejów wychowywało małą dziewczynkę.

dzieci

Na co Boris Dittrich, wieloletni poseł, główny autor holenderskiego prawa do związków, a następnie małżeństw homoseksualnych, powiedział, że poseł Żalek korzysta ze swoich uprzedzeń zamiast z faktów. Holandia monitoruje los 30 tysięcy dzieci w homoseksualnych rodzinach i okazuje się, że dostają co najmniej tyle miłości i troski co wychowywane w rodzinach hetero.


Uprzedzenia w Polsce są tak bezwzględne, że większość badanych w naszym sondażu uznała, że lepiej, by dzieci żyły w domach dziecka, niż miały znaleźć się pod opieką par homoseksualnych.

O prawo do małżeństw

Sala pół żartem, pół serio podjudzała posła Biedronia, by zgłosił projekt małżeństw w Sejmie, powtarzały się głosy, że nie ma co się szczypać i nie trzeba być takim grzecznym. Poseł uznał to za nierealistyczne, ale "może w przyszłości, jeśli zrobimy to razem, zresztą postawy tak szybko się zmieniają, jak widać z sondażu". Zróbmy to razem - ożywił się Biedroń i nieoczekiwanie wezwał Adama Michnika, by także "Gazeta Wyborcza" zaapelowała o równe prawo do małżeństw.



O dyktaturę większości

Poseł Tomaszewski, w sposób ludowy i po swojemu sympatyczny, wyraził swoje stanowisko metaforą: w czasie ramadanu w Emiratach Arabskich "chodził obżarty i opity, ale robił to w domu, a nie na forum publicznym". Na forum publicznym reguły dyktuje tam szejk, a u nas pan poseł i większość. A większość odmawia uznania praw osób homoseksualnych do związków, a małżeństwo to w ogóle.



Trudno powiedzieć, na ile panowie posłowie zdają sobie sprawę, jak bezwzględny wyrok wydają. Lesbijce, która skarżyła się na nierówność prawa do małżeństwa, poseł Żalek już w kuluarach powiedział: - Przecież mamy takie same prawo.

- Co pan mówi - żachnęła się dziewczyna.

- Ja się ożeniłem. Pani może wyjść za mąż.

Zabrakło nam słów. 

Wyborcza.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz