Paweł Lisicki twierdzi, że nie było związku między obwinianiem Żydów o śmierć Jezusa a chrześcijańskim antysemityzmem. Nonsens
Lisicki w znacznym stopniu pomija tę nową wiedzę i naukę Kościoła. Opiera swą argumentację na trzech głównych podstawach:
- na tym, że w Nowym Testamencie nie ma żadnych dowodów świadczących o wspieraniu Jezusa przez Żydów w trakcie Jego procesu;
- na mocno dyskutowanym wersecie 27, 25 Ewangelii według św. Mateusza, według którego "żydowski tłum" ma przyjąć na siebie winę za śmierć Jezusa, winę, która będzie obciążać jego potomków;
- na Pierwszym Liście św. Pawła do Tesaloniczan (14-16), w którym mowa o rzekomym prześladowaniu wierzących w Jezusa Chrystusa przez Żydów. Lisicki odwołuje się też do Listu do Rzymian, w którym jego zdaniem Paweł mówi o "upadku" Żydów (9-11), przypuszczalnie jako o karze za ich główną rolę w ukrzyżowaniu Jezusa.
Niewątpliwie w ewangelicznych narracjach zawarte są historyczne szczegóły. Jednak narracje te są przede wszystkim teologicznymi interpretacjami wydarzeń i ich znaczenia dla wiary chrześcijańskiej powstałymi kilka dziesiątków lat po tych wydarzeniach albo nawet później. Ewangelie powstały ponadto po wyniszczającym buncie Żydów przeciw rzymskim władzom okupacyjnym w Jerozolimie. Ten atak wywołał ostry kontratak owych władz wymierzony w społeczność żydowską.
W tej sytuacji piszący Ewangelie niewątpliwie chcieli odłączyć rodząca się dopiero wspólnotę chrześcijańską od głównego nurtu żydowskiego, aby uchronić ją przed karą ze strony Rzymian. Dlatego nie możemy poznać szczegółów sytuacji, jaka miała miejsce w czasie, kiedy odbywał się proces. Jest oczywiste, że byli Żydzi z życzliwością odnoszący się do Jezusa i do Jego przekazu, tacy jak Nikodem.
Należy też pamiętać, że administracja rzymska sprawująca rządy nad Palestyną w czasach Jezusa - w tym Piłat - stawała się coraz brutalniejsza, obawiając się powstania. Przywódcy żydowscy dysponowali ograniczoną władzą i nie mogli sami skazać Jezusa na śmierć. Znajdowali się w skrajnie trudnym położeniu, ich priorytetem musiało być zapewnienie przetrwania własnej społeczności.
W pewnym sensie ich sytuacja była podobna do tej, w jakiej znajdowali się przywódcy Kościoła w Polsce i w innych krajach Europy Wschodniej, a także w Chinach, za komunizmu. Z pewnością jest zatem możliwe, że niektórzy z przywódców żydowskich kolaborowali z władzami rzymskimi w sprawie egzekucji Jezusa. Jednak to przede wszystkim Rzymianie widzieli w nim zagrożenie porządku społecznego i zadekretowali, że powinien umrzeć na terenie przeznaczonym dla więźniów politycznych.
Wiemy też, że niektórzy ze starszych świątyni w Jerozolimie w owym czasie nie cieszyli się wielkim szacunkiem innych Żydów. Niezależnie od tego, jaki był konkretny udział niektórych ówczesnych przywódców żydowskich w wydarzeniach Wielkiego Tygodnia, odgrywali oni zdecydowanie drugorzędną rolę; w żaden sposób nie można ani za ówczesne, ani za dalsze wydarzenia stawiać jakichkolwiek zarzutów całej żydowskiej społeczności.
Jezus zginął z rąk Rzymian i na podstawie rzymskiego wyroku. Wśród współczesnych badaczy Nowego Testamentu istnieje co do tego konsensus. Znajduje on potwierdzenie u przywódców Kościoła takich jak papież Franciszek.
W książce "W niebie i na ziemi" - rozmowie przeprowadzonej z nim przez rabina Abrahama Skórkę. jeszcze jako z arcybiskupem Buenos Aires - stwierdził: "Poza tym narodu Izraela nie można oskarżać o bogobójstwo, jak się przez długi czas czyniło. Wystarczy przeczytać opis Męki, aby zobaczyć to jasno. To tak jakby obarczano cały naród argentyński odpowiedzialnością za decyzje konkretnego rządu" (przekład Marty Szafrańskiej-Brandt).
Generalnie książka wnosi niewiele pozytywów do badań nad relacjami chrześcijańsko-żydowskimi. Metodologia jest wadliwa, wszędzie też ujawnia się polemiczna postawa autora. Książka zasługuje na surową krytykę ze strony biblistów i historyków, a także ze strony władz Kościoła katolickiego w Polsce, gdyż pozostaje w sprzeczności z oficjalnym nauczaniem Kościoła w ostatnim półwieczu. Brak takiej krytyki byłby skazą na polskim katolicyzmie.
*ks. John T. Pawlikowski, członek zakonu serwitów (Słudzy NMP, OSM), profesor etyki społecznej, dyrektor Programu Studiów Katolicko-Żydowskich w Catholic Theological Union w Chicago. W 1995 r. prezydent Wałęsa odznaczył go krzyżem oficerskim Orderu Zasługi RP.
Cały tekst przeczytasz w "Magazynie Świątecznym".
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz