10.10.2013
Drukuj
W środę rządowi eksperci pod wodzą Macieja Laska oskarżyli zespół Antoniego Macierewicza o fałszowanie dowodów na temat rzekomych dwóch wybuchów podczas katastrofy smoleńskiej. Dziś Macierewicz przeszedł do kontrofensywy. Zwołał dziennikarzy i pokazywał zdjęcia, które jego zdaniem niezbicie świadczą o tym, że w Smoleńsku tupolew nie uderzył w brzozę. Jak zwykle nie obyło się bez oskarżeń: Macierewicz oskarżył Laska o zatajanie przed opinią publiczną zdjęć, które pokazują, "jak wygląda prawda".
Grupa Macieja Laska ogłosiła w środę, że prof. Wiesław Binienda, jeden z głównych ekspertów zespołu Macierewicza, posłużył się w swoich badaniach sfałszowaną fotografią skrzydła tupolewa. Okazało się, że jeden z kluczowych dowodów na smoleńskie "dwa wybuchy" pochodzi ze zbiorów rosyjskiego blogera Vlad-Igoreva, który nie ukrywa, że przerobił fotografię.
Jednak ujawnienie tego faktu nie zbiło Macierewicza z pantałyku. W czwartek pokazał dziennikarzom inne, nowe zdjęcia i przekonywał, że potwierdzają one teorię o dwóch wybuchach na pokładzie Tu-154. - Spór dotyczy tego, że skrzydło zostało tak ścięte, że przednia jego część wystaje ponad krawędź zniszczenia - mówił Macierewicz. - W sposób oczywisty nie mogła tego zrobić brzoza. Na wszystkich zdjęciach widać, że przednia krawędź, która musiałaby uderzyć w brzozę, gdyby w ogóle uderzyła, co jest nieprawdą, musiałaby zostać złamana.
Zdaniem Macierewicza Lasek, oskarżając go o manipulację, sam manipuluje.
- Pan Lasek ma więcej zdjęć. Dostaje z prokuratury, z innych służb - mówił poseł PiS. - Pan Lasek ma zdjęcia, tylko je ukrył. Tylko zmanipulował zdjęcia, żeby sformułować fałszywy zarzut, który jest fundamentem kampanii politycznej. Tej kampanii, która od dwóch dni jest prowadzona przeciwko zespołowi parlamentarnemu.
Macierewicz przekonywał też dziennikarzy, że zostali oszukani przez zespół Laska.
- Tak wygląda cała to operacja manipulacyjna, w którą niektórzy z państwa daliście się wciągnąć - mówił. - Rozumiem, że bez całości materiału tak mogło się stać. Nie wierzę, żeby TVN miał to wszystko i mógł tak okłamywać opinię publiczną. Ani "Gazeta Wyborcza", ani "Polityka", z patronatem świętej pamięci pana Rakowskiego, ani te Onety, które to wszystko wczoraj powtarzały.
Macierewicz zapowiedział także, że za tydzień, podczas konferencji smoleńskiej, pokaże inne, najważniejsze dowody.
Wcześniej, w czwartek, Macierewicz, broniąc swoich ekspertów, przekonywał: - Zdjęcie, które miało świadczyć o zamachu w Smoleńsku i które zdaniem zespołu Macieja Laska miało zostać sfałszowane, pochodzi z raportu MAK.
W czwartek po południu Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury. Oskarżył członków zespołu Laska i premiera Donalda Tuska. Powołał się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
- Oskarżenie dotyczy oszkalowania i zaatakowania zespołu parlamentarnego i profesora Biniendy. Ponieważ autorami są urzędnicy pana premiera, to doniesienie dotyczy też Donalda Tuska, który odpowiada za swoich urzędników - zaznaczył.
Na jego słowa zareagował zespół Laska.
- Poseł Antoni Macierewicz po raz kolejny celowo wprowadza opinię publiczną w błąd. W raporcie MAK nie ma takiego zdjęcia - twierdzą członkowie zespołu.
Jednak ujawnienie tego faktu nie zbiło Macierewicza z pantałyku. W czwartek pokazał dziennikarzom inne, nowe zdjęcia i przekonywał, że potwierdzają one teorię o dwóch wybuchach na pokładzie Tu-154. - Spór dotyczy tego, że skrzydło zostało tak ścięte, że przednia jego część wystaje ponad krawędź zniszczenia - mówił Macierewicz. - W sposób oczywisty nie mogła tego zrobić brzoza. Na wszystkich zdjęciach widać, że przednia krawędź, która musiałaby uderzyć w brzozę, gdyby w ogóle uderzyła, co jest nieprawdą, musiałaby zostać złamana.
- Pan Lasek ma więcej zdjęć. Dostaje z prokuratury, z innych służb - mówił poseł PiS. - Pan Lasek ma zdjęcia, tylko je ukrył. Tylko zmanipulował zdjęcia, żeby sformułować fałszywy zarzut, który jest fundamentem kampanii politycznej. Tej kampanii, która od dwóch dni jest prowadzona przeciwko zespołowi parlamentarnemu.
Macierewicz przekonywał też dziennikarzy, że zostali oszukani przez zespół Laska.
- Tak wygląda cała to operacja manipulacyjna, w którą niektórzy z państwa daliście się wciągnąć - mówił. - Rozumiem, że bez całości materiału tak mogło się stać. Nie wierzę, żeby TVN miał to wszystko i mógł tak okłamywać opinię publiczną. Ani "Gazeta Wyborcza", ani "Polityka", z patronatem świętej pamięci pana Rakowskiego, ani te Onety, które to wszystko wczoraj powtarzały.
Macierewicz zapowiedział także, że za tydzień, podczas konferencji smoleńskiej, pokaże inne, najważniejsze dowody.
Wcześniej, w czwartek, Macierewicz, broniąc swoich ekspertów, przekonywał: - Zdjęcie, które miało świadczyć o zamachu w Smoleńsku i które zdaniem zespołu Macieja Laska miało zostać sfałszowane, pochodzi z raportu MAK.
W czwartek po południu Macierewicz złożył zawiadomienie do prokuratury. Oskarżył członków zespołu Laska i premiera Donalda Tuska. Powołał się na art. 235 kodeksu karnego mówiący, że "kto, przez tworzenie fałszywych dowodów lub inne podstępne zabiegi kieruje przeciwko określonej osobie ściganie o przestępstwo (...), podlega karze pozbawienia wolności do lat 3".
- Oskarżenie dotyczy oszkalowania i zaatakowania zespołu parlamentarnego i profesora Biniendy. Ponieważ autorami są urzędnicy pana premiera, to doniesienie dotyczy też Donalda Tuska, który odpowiada za swoich urzędników - zaznaczył.
Na jego słowa zareagował zespół Laska.
- Poseł Antoni Macierewicz po raz kolejny celowo wprowadza opinię publiczną w błąd. W raporcie MAK nie ma takiego zdjęcia - twierdzą członkowie zespołu.
Źródło: Wyborcza.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz