wtorek, 1 października 2013

Nie taki Orbán straszny, jak go malują? "Nie buduje rządów faszyzmu, tylko wspiera klasę średnią"

Nazywają go faszystą, autokratą i ekonomicznym populistą, który nie liczy się instytucjami europejskimi i nie rozumie logiki globalnej gospodarki. Twarde dane gospodarcze pokazują jednak, że Węgry pod jego rządami odnotowują spadek bezrobocia i inflacji, a prognozy wzrostu PKB są optymistyczne. Czyżby wbrew chórowi krytyków “orbanomika” premiera Viktora Orbána naprawdę działała?

Viktor Orbán od lat nie ma za granicą dobrej prasy. Posądzany o autorytarne zapędy (tłumienie wolności mediów i nieuczciwe zwalczanie opozycji) oraz prowadzenie populistycznej, nieodpowiedzialnej polityki gospodarczej, staje się obiektem krytyki przywódców innych państw, międzynarodowych instytucji finansowych i struktur unijnych, a także zagranicznych mediów.

Najnowsze, płynące z Węgier dane o rynku pracy, o których pisze "Dziennik", każą się jednak ponownie zastanowić nad oceną działań Orbána - przynajmniej tych w sferze gospodarki. Okazuje się bowiem, że po raz pierwszy od czterech lat Węgry odnotowały jednocyfrowy poziom bezrobocia. Rekordowo niska jest też inflacja – wynik 1,3 proc. jest najniższy od 1989 roku. Stale udaje się też zmniejszać zagraniczne zadłużenie kraju. Jeśli doliczyć do tego prognozy wzrostu PKB na poziomie 0,7 proc. (w roku 2012 kraj zaliczył spadek rzędu 1,7 proc.), może się okazać, że rzekomo “aroganckie” i “populistyczne” posunięcia gospodarcze Orbána przynoszą wymierne efekty.

Klasa średnia, a nie faszyści
Gorącym zwolennikiem działań Orbána jest Igor Janke, autor biografii węgierskiego polityka i szef portalu Salon24.pl: – Niekonwencjonalna polityka przynosi efekty: wszystkie wskaźniki gospodarcze pokazują, że sytuacja kraju zmierza w dobrą stronę – podkreśla. Janke zwraca uwagę, że niechętne premierowi zagraniczne media sugerują, iż jego głównym zajęciem jest budowa na Węgrzech faszystowskich rządów. Tymczasem w rzeczywistości realizuje on skuteczny program, który ma postawić powalony gospodarczą zapaścią kraj na nogi.

– Obniżenie podatku dochodowego dla obywateli do 16 proc., ustalenie stawki podatkowej dla sektora MSP na poziomie 10 proc. przy jednoczesnym “kryzysowym” opodatkowaniu zagranicznych sieci supermarketów, koncernów telekomunikacyjnych, instytucji finansowych i firm energetycznych – wylicza filary “orbanomiki” Janke. Tłumaczy, że wszystkie te działania mają na celu wspieranie węgierskiej klasy średniej, a zarazem ograniczenie przywilejów zagranicznych koncernów.

W dosadnych słowach ideę tę Orbán wyraził w weekend na kongresie wyborczym Fideszu: – Nie będziemy sługusami Europy, banków i korporacji! – mówił. 

Autor książki “Napastnik. Opowieść o Viktorze Orbánie” zwraca uwagę, że wbrew obawom licznych ekonomistów, zdecydowane stanowisko wobec zagranicznego kapitału (poza opodatkowaniem warto też wymienić np. urzędowe obniżenie cen energii) nie sprawiło wcale, że koncerny wycofały się z Węgier. – Poza tym rząd Orbána wspiera mocno tych inwestorów, którzy tworzą nowe miejsca pracy, np branże motoryzacyjną – ocenia Janke.

Krótkotrwałe sukcesy?
– Prawdą jest, że firmy z sektora bankowości nie opuściły Węgier nawet po wprowadzeniu tam podatku bankowego. Z drugiej jednak strony polityka Orbána w dłuższej perspektywie doprowadzi najprawdopodobniej do znacznego zmniejszenia strumienia inwestycji zagranicznych – ocenia Dariusz Kałan z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. 

Ekspert PISM uważa zresztą, że wszystkie działania gospodarcze lidera Fideszu, choć efektowne, są niestety krótkowzroczne. 

DARIUSZ KAŁAN
PISM
Obniżenie długu publicznego było możliwe w dużej mierze dzięki przejęciu przez państwo prywatnych środków emerytalnych obywateli. Tymczasem podstawowy problem Węgier, czyli brak wzrostu gospodarczego, pozostaje od lat nierozwiązany.

Kałan zwraca też uwagę, że lansowana na użytek wewnętrzny buńczuczna retoryka Orbána, a także jego podkreślana na każdym kroku niezależność i nieufność wobec zagranicznych instytucji finansowych i struktur unijnych, niekoniecznie jest najlepszą strategią: – Warto porównać Węgry z sąsiednią Rumunią, która dzięki bliskiej współpracy z zagranicą może się pochwalić znacznie lepszymi wynikami makroekonomicznymi – ocenia Kałan.

Martyna Kośka, nasza blogerka i komentatorka wydarzeń na arenie międzynarodowej, ma wobec polityki Orbána sprzeczne odczucia:

Z jednej strony wskaźniki gospodarcze są korzystne, ale z drugiej trzeba wziąć pod uwagę, że np. redukcja bezrobocia powiodła się głównie dzięki zwiększeniu zatrudnienia w sektorze publicznym. Co się tyczy planowanych prac interwencyjnych – w czasach kryzysu każda inicjatywa, wpływająca na zmniejszenie bezrobocia, jest ważna, nawet jeśli to rozwiązanie tymczasowe. Przy ocenie decyzji gospodarczych Orbana trzeba jednak pamiętać, że roboty publiczne nie rozwiązują całego problemu. CZYTAJ WIĘCEJ

Nasza blogerka dodaje też, że oceniając Orbána nie możemy zapominać o innych niż gospodarcze aspektach jego rządów: – Obostrzenia dotyczące mediów i opozycji oraz inne przykłady ustrojowych zmian powinny wzbudzać nasz niepokój – zauważa Kośka.

Orbánów trzech
Dariusz Kałan zapytany o to, jak powinniśmy całościowo patrzeć na rządy premiera Węgier, przyznaje, że w Polsce obraz tego polityka jest mocno zafałszowany.

– W gruncie rzeczy mamy trzech Viktorów Orbanów. Pierwszy to walczący o suwerenność swojego kraju rycerz na białym koniu z wizji licznych prawicowych dziennikarzy zafascynowanych tą postacią. Drugi Orbán to autorytarny twórca “wyspy autorytaryzmu” w demokratycznej Europie, którego boją się liberalne media. Ale na szczęście jest też trzeci Orbán – moim zdaniem najciekawszy: to polityk niejednoznaczny, notujący zarówno osiągnięcia, w tym w gospodarce, jak i poważne porażki, z których warto wyciągać wnioski. I o tym Orbánie warto rozmawiać – mówi Kałan.
Źródło: naTemat.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz