wtorek, 1 października 2013

Spot PiS na referendum: "brudne chwyty", "wprowadza w błąd"


Zalana trasa AK oraz dramatyczna akcja budowlańców na Świętokrzyskiej podczas ubiegłorocznego osunięcia się ziemi na budowie metra - to obrazy otwierające spot reklamowy Prawa i Sprawiedliwości, zachęcający do udziału w referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Filmik kończy się sceną rosnących jak na drożdżach nowych mostów przez Wisłę oraz ogromnej karuzeli na praskim brzegu Wisły.

30-sekundowy spot składa się z wypowiedzi aktorów grających mieszkańców Warszawy. "Warszawajest najbardziej zakorkowaną stolicą Europy" - mówi ponuro taksówkarz. "Bilety są bardzo drogie, chociaż pani Gronkiewicz-Waltz pewnie nawet nie wie, ile one kosztują" - mówi młody człowiek. Potem pojawia się para starszych państwa, którzy mówią, że marzyli o wielkiej Warszawie, ale się zawiedli, a także rozgoryczona młoda mama, która narzeka, że miała kłopot z zapisaniem dziecka do przedszkola, a jak w końcu się jej udało, to skasowane zostały wszystkie zajęcia.

W jak...

Likwidacja zajęć dodatkowych w przedszkolach nie jest efektem zaniedbań pani prezydent, lecz rządowej ustawy "przedszkole za złotówkę". Zresztą akurat Warszawa należy do samorządów najhojniej rozdzielających pieniądze na utrzymanie zajęć dodatkowych w przedszkolach.


Te wypowiedzi skomentowane są urywkiem archiwalnej wypowiedzi Hanny Gronkiewicz-Waltz: "Trudno powiedzieć, że to są warszawiacy". Podpis pod tą wypowiedzią brzmi: Hanna Gronkiewicz-Waltz o warszawiakach, którzy poparli referendum. Ten podpis wprowadza w błąd. Zacytowana wypowiedź pani prezydent jest wyrwana z kontekstu. To klasyczna gafa słowna, jakie często przydarzają się Hannie Gronkiewicz-Waltz. W majowym wywiadzie dla Moniki Olejnik w TVN 24 pani prezydent niezręcznie sformułowała wypowiedź, ale jeśli odsłuchać ją w całości, jest jasne, że Hanna Gronkiewicz-Waltz chciała powiedzieć, że według niej referendum nie jest inicjatywą oddolną, lecz uruchomioną przez polityków.

Na zakończenie spotu lektor wzywa do udziału w referendum. Na ekranie pojawia się hasło "W jak Wielka Warszawa", a dzięki komputerowym efektom specjalnym przez Wisłę zaczynają w przyśpieszonym tempie rosnąć mosty. Na praskim brzegu zaś wyrasta ogromne diabelskie koło, przypominające słynny londyński London Eye. Reklamówce towarzyszy logo z literą "W" na czerwonym tle, przypominającym kształtem urnę wyborczą.

Wesołe miasteczko

- Kolejne brudne chwyty. Po raz kolejny PiS sięga po wyjęte z kontekstu zdania - mówi Marcin Kierwiński, warszawski poseł PO. Przekonuje, że spot pokazuje nieprawdziwy obraz Warszawy, bo za rządów Hanny Gronkiewicz-Waltz w stolicy podniósł się standard komunikacji miejskiej, budowano także wiele przedszkoli i żłobków. - Zaintrygował mnie diabelski młyn. Czy jak do władzy dojdzie kandydat PiS, to będziemy mieć w Warszawie wesołe miasteczko? - złośliwie pyta poseł.

Według "Wiadomości" TVP spot od wtorku ma być emitowany w telewizji, PiS planuje także plakaty na billboardach reklamowych (inne niż ten kontrowersyjny, budzący skojarzenia z powstaniem warszawskim). Nie wiadomo, skąd PiS weźmie pieniądze na tę akcję reklamową - kilkanaście dni temu skarbnik partii Stanisław Kostrzewski zapowiedział stołecznym działaczom, że nie da im półmilionowego budżetu na kampanię, lecz tylko 60 tys. zł. To za mało, żeby wykupić spoty reklamowe w dużych stacjach telewizyjnych. 
Źródło: warszawa.gazeta.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz